7.

922 60 1
                                    

Andre.

Cholernie osłupiały stałem na chodniku zdecydowanie za długo, to co usłyszałem od Sylvii, wywołało mieszane uczucia. Pojawiła się radość, bo jak się nie cieszyć kiedy kobieta którą kochasz wyznaje ci miłość i oznajmia że będzie o ciebie walczyć, pojawił się jednak także strach. Co jeśli znów ucieknie? Muszę z kimś porozmawiać, inaczej cała ta niepewność mnie zabije.

Wracam na parking i wsiadam do samochodu. Jadę w kierunku domu, muszę zmienić opiekunkę, rozmowa z Ivanem i Nataszą będzie musiała poczekać do jutra. Stoję w popołudniowym korku kiedy odzywa się mój telefon. Na ekranie pojawia się imię Vito. Cholera, on nie dzwoni nigdy na pogaduszki.

- Słucham.

- Gdzie jesteś?

- W drodze do domu, muszę zmienić opiekunkę. - odpowiadam chociaż nie muszę się mu tłumaczyć.

- Mogę przyjechać? - wyczuwam wahanie w jego głosie.- Chcę cię o coś poprosić.

- Jasne, wiesz gdzie mieszkam.

Połączenie kończy Vito i wiem że będzie u mnie pewnie szybciej niż ja. Korek w końcu się rozluźnia pozwalając mi dojechać do domu. Tak jak przypuszczałem Vito już czeka w samochodzie koło mojego domu. Zatrzymuję samochód na podjeździe i wysiadam.

- Wejdź, muszę zmienić nianię. - wchodzę do domu, nie czekam czy się ruszy za mną czy nie. Wchodzi chwilę po mnie.

- Już jestem, może pani wracać do domu.

- Dobrze, chłopcy odrobili lekcje, kolację też im już podałam. Do jutra chłopcy.

Wychodzi, zostawiając nas samych. Chłopaki wpadają do pokoju roześmiani.

- Wuja Vito! - obaj krzyczą radośnie i witają się z nim. Lubią go i to bardzo.

Chwilę robią zamieszanie, tak duże można by pomyśleć że mam w domu co najmiej piątkę dzieci a nie dwójkę. Zostawiają nas samych, po kilkukrotnie powtórzonych prośbach o szykowanie się do spania.

- Co to za prośba? - odzywam się do siedzącego naprzeciwko mnie Vito.

- Wiem że widziałeś się dziś z Sylvią.

- A co to ma do rzeczy? - pytam podejrzliwie.

- Rozmawiałem z nią kiedy pierwsze kilka dni mieszkała u nas zanim mogła się wprowadzić do swojego domu. Wiem po co przyjechała, i wiem ile poświęciła aby cię odzyskać. Nie pozwól jej żałować podjętej decyzji.

- Co masz na myśli?

- Przyjmij ją, pozwól jej odzyskać ciebie i chłopców.

- Wybacz, z całym szczurkiem jaki do ciebie mam ale to nie twoja sprawa co zrobię. Zrozum że gdybym był bezdzietnym kawalerem nie było by przeszkód, jestem wdowcem z dwójka dzieci i to ich dobro stawiam przed wszystkim. Sylvia uciekła, zraniła tym nie tylko mnie ale też chłopców, nie pozwolę jej z dnia na dzień wrócić do naszego życia bo Ty tego wymagasz. Jeśli to ma nastąpić ona musi udowodnić że nie będzie uciekać za każdym razem kiedy ogarnie ją strach. Nie chcę być z kimś kto na strach reaguje ucieczką, nie chcę bać się kłaść spać bo nie mam pewności czy rano nadal będzie w moich ramionach. Kocham ją, to się nie zmieniło i nie zmieni ale miłość czasami to za mało.

- Masz rację, ja dla moich dzieci też bym poświęcił swoje szczęście, jednak ona i tak już wiele udowodniła porzucając życie w Polsce i przeprowadzając się do Rosji.

- Nie mówię że nie, ale nie rozłożę przed nią ramion dopóki nie odzyska zaufania chłopców. To jednak może być na tyle trudne że zrezygnuje i zareaguje w jedyny znany jej sposób.

Przytakuje mi i więcej nie porusza jej tematu, dopija kawę i wraca do domu. Ja zaglądam do chłopców, obaj już są w swoich pokojach. Gotowi do snu. Zauważam że jest już strasznie późno i dawno już powinni spać. Całuję każdego w czoło jak co wieczór, chociaż coraz częściej pokazują jak bardzo już nie przypominają tych małych chłopców spragnionych miłości jakimi byli kiedy po śmierci Olgi się nimi zająłem. Całowanie przez ojca zaczyna być dla nich wstydliwe i wiem że powoli nadchodzi czas kiedy zniknie ten zwyczaj z naszego wieczornego rytuału.

Koło pierwszej w nocy kładę się do łóżka, zauważam migającą diodę na telefonie oznajmiająca czekając wiadomość oczekującą na odczytanie. Biorę urządzenie do ręki, odblokowuję ekran i lekko się uśmiecham. Wiadomość jest od Sylvii.

Nadawca. KOCIAK

Mam nadzieję że mi wierzysz i pozwolisz udowodnić że tym razem nie mam zamiaru uciekać. Kocham was. Dobranoc.

Zapomniałem że nie zmieniłem jej nazwy w kontaktach. Mój kociak kochany jak na razie pokazuje że chce nas odzyskać. Ja jednak potrzebuję mieć pewność że jest to na stałe.

▫️▫️▫️

Sylvia.

Sen znowu nie nadchodzi, jest już po pierwszej a ja snuję się po nowym domu. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca, spać nie mogę i nawet kieliszek wina który wypiłam po powrocie do domu nie podziałał rozluźniająco. Telefon leżący na stoliku w salonie daje znać że dostałam wiadomość. Podnoszę go i sprawdzam co przyszło. Serce mi zamiera kiedy widzę że Andre odpisał na moją wiadomość.

Nadawca. MISIEK.

Chcę móc uwierzyć, chcę móc mieć cię przy sobie, jednak nie zawsze mamy to czego chcemy. Czeka nas sporo do przepracowania, ale nie mówię nie. Ja też cię kocham, śnij o mnie.

Serce zrywa się do galopu, podrywa się w skutek szczęścia jakie na mnie schodzi czytając tą wiadomość. Nie mówi nie, a to dla mnie już wiele. Teraz muszę tylko udowodnić mu i chłopcom że jestem ich już na zawsze. Ogarnia mnie dawno zapomniany spokój, rozluźniam się i biorę głęboki oddech. Muszę wymyślić jak naprawić relację z chłopcami. To może nie być łatwe, ale warto walczyć dla nich, i dla siebie. Cholerne tchórzostwo więcej nie zawładnie mną i moim życiem, nie pozwolę na to bo za wiele dla mnie znaczą moi mężczyźni. Dość życia straciłam na błądzenie jak we mgle. Od teraz to ja decyduję w jakim kierunku podąża moje życie i kogo mam u boku. Zasady można zmienić,  a jeśli się nie da można je złamać.

Pierwszy raz od bardzo dawna zasypiam spokojna i z lekkim uśmiechem na twarzy. Warto było zostawić wszystko i przyjechać. Nie mam pewności że uda mi się przekonać do siebie znowu chłopców ale jednego mogę być pewna nie poddam się bez walki.



***

Lecą do was kolejne rozdziały, życzę miłej lektury.

Wbrew swoim zasadom. część 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz