Sylvia.
Wysłałam wiadomość do Andre z prośbą o spotkanie. Chcę go prosić o zgodę na pojawienie się w pobliżu chłopców. Nie chcę prosić go o to przez telefon, są sprawy które załatwia się twarzą w twarz i ta taka jest. Pikanie oznajmia że przyszła odpowiedź.
Nadawca. MISIEK
Jasne, ale jestem do wieczora w biurze, podjedziesz tutaj?
Odp.
Podaj adres i podaj godzinę. Będę na czas.
Uśmiecham się do telefonu co jest totalnie i absolutnie idiotyczne. Odpisał z szybką prędkością.
Nadawca. MISIEK
Klub Dragon. W każdej chwili.
Szybko się przebieram, nie pojadę przecież do klubu nocnego (nie ważne że jest rano) w spodniach dresowych i T-shirtcie. Zakładam na siebie czarne spodnie z wąskimi nogawkami, zieloną pasującą do moich oczu bluzkę i czarne szpilki. Nie nakładam makijażu, nie potrzebuję go. Chwytam ze stolika stojącego w holu kluczyki i torebkę. Jadąc na spotkanie staram się myśleć pozytywnie. Nie mam pewności czy Andre się zgodzi na mój pomysł, po cichu jednak liczę że tak. Dotarcie do klubu było proste i nie trwało długo. Parkuję na obszernym i obecnie prawie że pustym parkingu i spokojnym krokiem idę w stronę wejścia. Przy drzwiach stoi bardzo, ale to bardzo duży, łysy i lekko, nie lekko a strasznie przerażający mężczyzna. Blokuje mi wejście po czym odzywa się zaskakująco przyjaznym głosem.
- Nieczynne słońce, a rekrutacji obecnie nie prowadzą.
- Jestem umówiona z Andre. - uśmiecham się delikatnie, na co on odpowiada tak olśniewającym uśmiechem, który zmienia jego wygląd o sto osiemdziesiąt stopni.
- Chyba że tak. Jak mniemam panna Sylvia Bykow?
- Tak. - zaskoczona faktem że zna moje dane jedynie to jestem w stanie powiedzieć.
- Zaprowadzę panienkę. Jeszcze by się zgubiła w tych korytarzach. - puszczając mi oczko otwiera mi drzwi i prowadzi plątaniną korytarzy. Staje przed najdalej oddalonymi ze wszystkich, po czym puka. Dobiega nas głośne proszę. Mój ogromny towarzysz otwiera drzwi i gestem zaprasza mnie do środka. Wchodzę do biura, które jest zaskakująco przyjemnie urządzone. Jasne kolory przeważają w środku, szczerze spodziewałam się męskiego wystroju, ciemności i tego typu rzeczy. Andre wstaje na mój widok, nie spodziewał się mnie tak szybko.
- Myślałem że później przyjedziesz. - uśmiecha się delikatnie do mnie.
- Jeśli nie masz czasu mogę wrócić później. - zapewniam go, nie chcę mu przeszkadzać w pracy.
- Spokojnie, miło mnie zaskoczyłaś. Usiądź. Kawy?
- Chętnie, dziękuję.
Siadam na jednym z foteli, który okazuje się bardzo wygodny. Andre podnosi telefon aby gdzieś zadzwonić.
- Przynieś do mojego gabinetu czarną kawę i jedno latte. - słucha kogoś po drugiej stronie. - Nie wkurzaj mnie, masz już dwa ostrzeżenia, jeszcze raz i wylatujesz.
Rozłącza się i siada w swoim fotelu.
- Problemy z personelem? - pytam zanim zdążę się pohamować.
- Powiedzmy. Dziewczyna myśli że jest niezastąpiona. Przed chwilą mi powiedziała że nie będzie ze mną piła kawy bo nie lubi latte.
- Myślała że chcesz z nią wypić kawę?
- Tak, od półtora roku próbuje uwieść kogoś ze znaczącą pozycją.
- Czyli to ten typ. - stwierdzam pod nosem, ale nie za cicho ponieważ usłyszał.
- Jaki?
Pamiętać muszę o szczerość, od dziś będę odpowiadać szczerze chociaż nie zawsze może się to podobać.
- Rozkłada nogi przed każdym byle nie musieć za ciężko pracować, chociaż bycie puszczalską to praca na pełen etat.
- Gdzie się podziała Sylvia którą znałem? - pyta z zadziornym uśmiechem.
- Uciekała, ale na jej miejsce wróciła lepsza wersja. Szczera, odważna i biorąca z życia pełnymi garściami. - odpowiadam z uśmiechem, już ma zamiar coś dodać kiedy do gabinetu ktoś wchodzi bez pukania.
W drzwiach pojawia się ładna brunetka, w zdecydowanie za wysokich butach jak do tej pracy. Na mój widok z jej twarzy znika przyjazny uśmiech, za to pojawia się grymas niezadowolenia. Szkoda że pojawia się ten grymas bo odbiera jej cała urodę, z uśmiechem wygląda znacznie lepiej. Podchodzi do biurka na którym odstawia tacę z naszymi kawami. Podaje Andre kawę jako pierwszemu, pomimo tego iż powinna najpierw podać ją mnie, jako gościowi siedzę cicho. Kiedy jednak bierze moją kawę aby mi podać, zauważam jak uśmiecha się pod nosem. Szybko wstaję nim ma okazję mnie oblać, przez co kawa ląduje na biurku i podłodze.
- Wylatujesz! - warczy na nią wściekły Andre.
- Ale to przez przypadek, potrzebuję pracy, mam rodzinę na utrzymaniu. Proszę mnie nie zwalniać, odwdzięczę się ci. Obiecuję. - Boże, czy ta kobieta właśnie, zresztą nie ważne.
- Znam takie jak ty, wiem doskonale że masz tak niską wiarę w siebie i jesteś przekonana że tylko za pomocą seksu zdobędziesz to co chcesz, oświecę cię, ciężką pracą osiągniesz znacznie więcej. Teraz zabieraj stąd swój sztuczny tyłek i nie pokazuj się więcej.
Osłupiała patrzy na mnie z mordem w oczach, podnosi dłoń aby wymierzyć mi cios, szybko go blokuję. Dłoń nawet nie zbliża się do mnie. Taka przewidywalna, taka pusta. Do gabinetu wchodzi mężczyzna który mnie tu przyprowadził.
- Co jest? - pyta Andre.
- Zabierz ją stąd, niech spakuje swoje rzeczy i się wynosi.
Dziewczyna zostaje wyciągnięta siłą z gabinetu, krzycząc przy tym i się wyrażając. Niekiedy kobiety zachowują się bardzo żałośnie. Zostajemy sami w pomieszczeniu i nastaje cisza.
- Przepraszam za nią.
- Spokojnie, nic się nie stało. Mam do ciebie propozycję. - postanawiam zacząć temat z jakim to przyjechałam.
- Jaką?
- W sumie to nie propozycja a zaproszenie. Jeśli nie macie planów w niedzielę chciałabym was zaprosić na obiad do mnie do domu. Niczego nie oczekuję po tym obiedzie jedynie chcę móc was ugościć i jeszcze raz przeprosić chłopców. - no i powiedziałam. Bałam się to zrobić, ale w końcu stara Sylvia odeszła, na jej miejscu jest teraz odważna kobieta która się nie boi niczego, no może po za myszami.
- Mnie i chłopców?
- Tak, tylko wy i ja.
- Mogę Ci odpowiedzieć wieczorem? Muszę zapytać chłopaków co o tym myślą.
- Oczywiście. - choć czuję lekkie rozczarowanie, nie mogę się z nim nie zgodzić. Gleb i Aleksiej muszą chcieć pojawić się na tym spotkaniu, nie możemy ich w żaden sposób do tego zmusić. - Będę uciekać, masz na pewno masę obowiązków. - wstaję aby wyjść i wrócić do domu. On również wstaje, razem ze mną zmierza do drzwi, już mam chwytać klamkę kiedy zostaję szybko obrócona i ląduję w silnych ramionach Andre. Obejmuje mnie mocno, ciasno dociskając do swojego twardego ciała. Patrzę mu prosto w oczy, zatracając się w nich. Kiedy jego wzrok pada na moje usta, mimowolnie zwilżam swoje czubkiem języka. Z jego piersi wyrywa się coś na podobieństwo warkotu, a jęku. Usta Andre atakują moje, początkowo ostro i z ogromną namiętnością mnie całuje, aby po chwili zwolnić i nadać pocałunkowi romantyczności, gdyby nie donośne pukanie za moimi plecami trwało by to znacznie dłużej. Tak niestety odrywamy się od siebie z wyraźnym niezadowoleniem.
CZYTASZ
Wbrew swoim zasadom. część 3.
RomansaWystarczyło mu jedno spojrzenie, jeden rzut okiem i przepadł. Zniewoliła go, zwodziła aby odejść i pozostawić samego. Czy za nią podąży? Czy odważy się zmienić swoje życie dla niej? Czy to ona dostrzeże w nim coś dla czego bedzie warto porzucić wszy...