22.

986 63 7
                                    

Andree.

Stoję i patrzę na niego z żalem i gniewem. Żal mi krzywd jakie wyrządził, napędzają one również mój gniew. Daję znać Luce aby związał naszego jeńca. Ten podchodzi do Antona, za to ten próbuje zaatakować człowieka Ivana, za co płaci przestrzeloną ręką. Luca szybko go wiąże spinkami do kabli które miał przy sobie i ciągnie wściekłego Antona w kierunku wyjścia. Adam daje znać że teren został oczyszczony, co oznacza tylko tyle iż nie został nikt przy życiu.

Z upchanym w bagażniku Antonem jedziemy do jednego z magazynów należących do Ivana, im mniej ludzi będzie w pobliżu tym lepiej. Chłopacy targają rzucającego się i nadal nagiego Antona do pomieszczenia w którym spędzi ostatnie minuty życia. Długo nie będzie mu dane oddychać, odejdzie i zakończy się ten cholerny cyrk. Zanim jednak się nim zajmę muszę się napić, inaczej mogę zakończyć jego życie zbyt szybko. Ma cierpieć, odczuwać najgorszy ból jaki może być, tak samo jak cierpi moja Sylvia, tak samo jak cierpieli chłopcy.

Po dwóch szklaneczkach czystej i zajebiście zimnej wódki idę zająć się zamykaniem sprawy. Raz na zawsze.  Razem z Ivanem Vito oraz Adamem wchodzimy do pomieszczenia w którym oto mój brat, krew z krwi przyczepiony metalowymi kajdanami do sufitu, stojący pośrodku pokoju nagi jak w chwili narodzin patrzy na mnie z niedowierzaniem. Podchodzę do niego, nie ukrywam uczuć za maską, nie potrzebuję tego.

- Nie wiem co żeś sobie upierdolił w tym swoim łbie, ale wyciągnąłeś łapy po coś do czego nie miałeś prawa. Moi synowie, są moi i powinieneś wiedzieć że zabiję każdego kto ich skrzywdzi. Jednak ty jak zawsze nie mogłeś odpuścić, zaatakowałeś dom mojej kobiety, ledwo przeżyła przez ciebie. Jest jedna jedyna rzecz jakiej chcę od ciebie zanim zdechniesz. Dlaczego? Powiedz mi dlaczego?

Nic więcej nie chcę wiedzieć, nie potrzebuję niczego innego jak tego aby poznać powody dla których ten chuj chciał zmienić moje życie piekło.

- Zabiłeś mi żonę, dlatego.

- Doskonale wiesz że jej nie zabiłem, nie miałem nic wspólnego z jej śmiercią. Chciałeś zabić mnie, ale zabiłeś kogoś kto cię kochał, ty ją zabiłeś nie ja. Nie potrafiłeś się z tym pogodzić dlatego całą winę zrzuciłeś na mnie.

- Ty miałeś się zabić w tym aucie. Nie ona! Była moim światem, moim światem. Mój syn zginął z nią a to tylko dlatego że wzięła twój wóz.

- A co ja ci zrobiłem żebyś tak bardzo chciał mnie zabić? No co ? - Nie powinno mnie to obchodzić, jednak gdzieś w środku potrzebuję poznać powód.

- Testament ojca. - patrzę zaskoczony, nie wiem o co mu chodzi.

- Czyli?

-Nie powiem nic więcej, zabij jeśli potrafisz i kończmy ten cyrk.

- Nie tak szybko.- Odzywa się Adam. - Zginiesz ale nie dziś, nie jutro. Zapłacisz za każdą krzywdę wyrządzoną mojej siostrze i chłopcom. Będziesz błagał o śmierć, litość. Nie dane ci będzie odejść spokojnie, osobiści zadbam o to co cię spotka przed śmiercią, a gdy ona nadejdzie będziesz dziękować bogom. Bo ja nie daruję Ci choćby jednej kropli krwi przelanej przez moją siostrę. - odwraca się teraz do mnie i pyta spokojnie. - Masz coś przeciwko temu abym poćwiczył na nim władanie nożem?

Spoglądam na brata i po za nienawiścią i wstrętem nie czuję do niego nic.

- Nie wiem czy nóż wystarczy, daję Ci wolną rękę.

Usuwam się na koniec pomieszczenia gdzie stoją krzesła siadam na jednym z nich i czekam na przedstawienie jakie szykuje dla nas Adam. Vito i Ivan dołączają do mnie i we troje mamy zamiar napawać się każdym krzykiem Antona. Adam nie traci czasu podchodzi bliżej Antona, w dłoni trzyma błyszczący nóż, który niebawem będzie oblepiony krwią mojego brata. Pierwsze dziesięć minut nacięć, raz głębszych, raz płytszych Anton znosi w ciszy, jedynie delikatnie posapuje, ostrzej wciąga powietrze. Teraz jednak Adam przenosi swoje działania na twarz Antona, tak podobną do mojej, jednocześnie tak różnej. Nacina jego twarz od ucha do ucha, nie tnie głęboko, chce zadawać ból, nie zabić. Jeszcze nie. Teraz już Anton krzyczy, drze się co nie miara, zdziera płuca i gardło karmiąc nas każdym kolejnym krzykiem, a krzyczy przy każdym kolejnym milimetrze nacięcia.

- O co chodziło z testamentem?- Pyta Adam ledwo przytomnego Antona, krew spływa po całym jego ciele, jest jej dużo ale nadal za mało. Jeszcze nie zapłacił za to co zrobił moim bliskim.

- Wal się.- hardo odparowuje Anton.

- Później, teraz mi wszystko powiesz, no chyba że mam wydłubać ci oko, najpierw jedno, potem drugie, nasolić rany i patrzeć jak ból odbiera ci siły. Mamy tu lekarza który może za każdym razem cię składać, przedłużać twoje życie i pozwalać mi na przedłużanie tortur, karmić mnie twoim bólem. To jak będzie? Oko czy powiesz o co chodzi z tym cholernym testamentem?

- Kurwa. - Anton charczy ledwo żywy. - Powiem wam, ale po wszystkim pozwolicie mi spocząć  koło żony i syna. - zaskakuje nas wszystkich jego warunek, nie do końca ma pole do stawiania jakichkolwiek warunków, jednak ten jest zaskakujący.

- Sam cię tam zakopię, ale jeśli okłamiesz nas, choć drobnym kłamstewkiem przysięgam że ruszę grób twojej żony i syna, przeniosę ich szczątki na najbliższe wysypisko śmieci i pozwolę aby bezpańskie psy i koty zjadły chociażby najmniejszą kość jaka z nich została. Zastanów się więc zanim postanowisz nas oszukać. - odzywam się spokojnym, jednak pozbawionym jakiejkolwiek emocji głosem.

- Ojciec zapisał wszystko tobie, swojemu idealnemu synkowi który miał być kimś wielkim, ważnym takim jak on. Mnie nie zostawił nic, ani złamanego grosza, olał mnie i to na szybko przed twoimi narodzinami. Zawsze byłem gorszy, mało idealny, mało mądry. Zadbałem o to żebyś nie wiedział o pieniądzach jakie na ciebie czekają od jego śmierci, są to grube miliony, co ja mówię miliardy, ale one powinny być moje. Ty miałeś miłość i ojca i matki, ja nie miałem nic po za Czachami i moją małą Sarą. Zepsułem twój samochód, chciałem abyś zginął, nie wiedziałem że Sara weźmie akurat ten samochód po jednej z naszych kłótni i to ona zginie. - milknie na chwilę, po czym mówi dalej.- Testament znajdziesz w moim starym domu, w tym w którym mieszkałem z żoną. Nic więcej nie będzie ci potrzebne, wystarczy że się zgłosisz z papierami do człowieka który zajmuje się wykonaniem ostatniej woli ojca. To koniec.

- Cały czas chodziło ci o pieniądze?- pytam, ponieważ nie wierzę że można tak oszaleć przez pieniądze.

- Tak, nie szukaj we mnie czegoś czego nigdy nie było. To nie ja jestem tym ze złotym sercem tylko ty. Przepraszam za to że naraziłem twoich synów i twoją kobietę. Zabijcie mnie i miejmy to już z głowy. - opuszcza głowę i teraz widzę jak bardzo jest już słaby. Spoglądam na Ivana, Adama i Vito. Wszyscy patrzą z niemałym szokiem wymalowanym na twarzach. Jako pierwszy odzywa się Ivan.

- Nie moja decyzja. - Vito mu przytakuje a Adam spogląda na Antona, którego oddech się już mocno rwie.

- Żadną satysfakcją jest łamać słabych, zakończ to. - podaje mi nóż w całości pokryty krwią brata. Chwytam go i podchodzę do niego. Staję naprzeciwko niego i przykładam ostrze do jego piersi, dokładnie nad jego sercem. Podnosi na mnie wzrok i widzę w nim skruchę i żal.

- Przepraszam. - Są to jego ostanie słowa, wbijam ostrze prosto w serce, patrząc jak uchodzi z niego życie. Zabiłem własnego brata, chciałbym móc powiedzieć że mu wybaczyłem, nie mogę tego zrobić. Za często pieniądze niszczą moje życie, a on chciał zniszczyć moją rodzinę w imię pieniędzy o których istnieniu nie miałem nawet pojęcia.

Oto koniec Antona.

Wbrew swoim zasadom. część 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz