6.

992 65 12
                                    

Sylvia

Jest tutaj, pojawił się na czas i jak zawsze schludnie ubrany, uczesany, ogolony, ale tak bardzo nie swój. Podkrążone oczy, szczuplejsza sylwetka i ten cholerny smutek wymalowany na twarzy. Obawiałam się że właśnie tak będzie wyglądać, mam ochotę się zbić za to iż jedyna odpowiedzialna osoba za nasz stan to ja. Nie po to aby się teraz kulić z żalu tu przyjechałam, wręcz przeciwnie.

- Usiądziesz? - nie czuję się komfortowo gdy patrzy na mnie tak z góry. Siada po chwili wahania, nim mogę się odezwać pojawia się przy nas kelner. Składamy zamówienie, nie bardzo się na tym skupiając. Wiem że nie przełknę nic dopóki nie powiem tego po co tu przyjechałam.

Zostajemy sami, biorę głębszy oddech i się odzywam.

- Nie wiedziałam czy jeśli zadzwonię zgodzisz się na spotkanie, dlatego poprosiłam Ivana aby cię tu przysłał.

- Zgodziłbym się, powinnaś mnie znać i wiedzieć że nie odmówił bym Ci rozmowy.- z wyczuwalnym rozczarowaniem odpowiada.

- Po ostatniej naszej rozmowie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale nie winię cię za to. Gdybym była na twoim miejscu postąpiłabym zapewne tak samo. Nie o tym jednak chciałam rozmawiać. Ostatnie tygodnie były ciężkie, ogólnie ostatnie miesiące takie były. - wzdycham, bo nie wiem jak mam powiedzieć resztę.

- Uwierz mi wiem coś o tym, ale to nie była moja decyzja, ja nie miałem tak naprawdę nic do powiedzenia.

- Wiem, dlatego tu jestem. Przede wszystkim chcę przeprosić. Źle zrobiłam i zaczęłam tego żałować gdy tylko wylądowałam w Polsce.

- Dlaczego więc nie wróciłaś? Nie zadzwoniłaś, wystarczyło odebrać telefon kiedy dzwoniłem do ciebie.

- Odkąd sięgam pamięcią gardziłam przemocą, łamaniem prawa, dziwne ponieważ w takiej rodzinie przyszłam na świat gdzie było to codziennością. Nigdy nie chciałam wiązać się z mężczyzna ze świta przestępczego, wtedy pojawiłeś się ty. Czułam przy tobie że żyję, pierwszy raz w życiu czułam że znalazłam swoje miejsce na ziemi. Pokochałam ciebie i chłopców, to mnie zaczęło przerażać. Obawa że Twoja praca zacznie się zbyt często pojawiać w naszym życiu. Tej nocy kiedy odeszłam.

- Uciekałaś, chciałaś powiedzieć że uciekłaś.- wtrąca się Andre.

- Tak uciekłam. Nie mogłam zasnąć, pełna obaw że może nadejść dzień kiedy nie wrócisz z pracy, że Cię zabiją. Spanikowałam, szybko napisałam list i uciekłam.

Patrzy na mnie uważnie, śledzi każdy fragment mojej twarzy. Znowu milczy, intensywnie myśląc. Przeciągającą się ciszę między nami przerywa nam kelner podając nam nasze dania. Biorę sztućce w dłonie i zaczynam grzebać w talerzu, jakbym miała w nim znaleźć odpowiedzi i rozwiązania.

- Powinnaś zjeść, strasznie schudłaś. Jesteś blada i słaba. Nie możesz zaniedbywać swojego zdrowia. - zaskoczona jego spokojnym brzemieniem głosu podnoszę na niego oczy, patrzy na mnie ze smutkiem, żalem ale i też miłością która nadal się w nim tli.

- Mam problemy z apetytem ostatnio. - odpowiadam cicho i wiem że on także jada znacznie mniej niż normalnie, a wszystko przeze mnie.

- Rozumiem, ale proszę cię zjedz to jedzenie. Kiedy skończymy jeść porozmawiamy dalej. - przytakuję jedynie skinieniem głowy i zmuszam się na wzięcie pierwszego kęsu jedzenia. Nie ma najmniejszej szansy że zjem całe danie, staram się jednak żeby choć połowa znalazła się w moim żołądku.

Udało mi się zjeść połowę porcji, Andre także nie skończył swojej. Kiedy kelner zabiera nasze talerze, proponując deser oboje odmawiamy. Andre za to prosi o rachunek, zaskoczona tym że chce wyjść nie kończąc ze mną rozmowy marszczę brwi.

- Pójdziemy na spacer, nie chcę tutaj rozmawiać. - Teraz rozumiem dlaczego to zrobił.

Kwadrans później jesteśmy już w drodze do wyjścia, hostessa która przyprowadziła Andre do stolika nie spuszcza z niego lubieżnego wzroku, co wywołuje u mnie złość, chęć podejścia do niej i wymierzenia jej policzka. Ja, kobieta stroniąca od przemocy mam ochotę zadać komuś ból. Mój towarzysz zauważa moją dziwną minę, łapie mnie za dłoń i ciągnie ku drzwiom odzywając się na tyle głośno aby tamta miała szansę usłyszeć.

- Nie możesz tego zrobić, Ivan nie pozwala bić personelu, nawet tego beznadziejnie nie profesjonalnego.

Usłyszawszy to hostessa zaczerwieniła się niczym dorodny pomidor i szybko uciekła wzrokiem. My spokojnie opuściliśmy lokal, nadal trzymając się za dłonie ruszyliśmy w kierunku starej części miasta. Spacerując wolnym tempem milczeliśmy, a nie po to się spotkaliśmy.

- To co powiedziałaś w restauracji, że wystraszyłaś się że pewnego dnia mogę zginąć w pracy, masz rację mogę, ale o jednym zapomniałaś. Mogłoby się tak stać w każdej jednej pracy, pracując na budowie mógłbym spaść z rusztowania, wracając z biura może mnie potrącić samochód. Nawet wyjście na zakupy może się skończyć śmiercią. Nigdy nie wiesz kiedy nadejdzie twój czas. - Ma rację, wiem to już od jakiegoś czasu, dlatego jestem teraz tutaj, z nim.

- Wiem, teraz już wiem i patrzę na to wszystko inaczej niż wtedy.

- Czyli jak ?

- Wiele osób mnie potępiło za moje zachowanie, Natasza nawet mi zagroziła wizytą w piwnicy. - zauważam że jest zaskoczony. - Nie powiedziała ci?

- O dziwo nie.

- Wiesz, zrozumiałam wtedy jak jesteś dla niej ważny. Pomimo iż oboje zadaliście sobie rany, potrafiliście sobie wybaczyć i jesteście teraz przyjaciółmi. Wytknęła mi jako pierwsza to że źle postąpiłam, później Aleksiej. Całą drogę do Polski płakałam, tak bardzo mnie bolało i boli do dziś że skrzywdziłam ich. Kocham ich Andre- spoglądam na niego, ciężko przełyka ślinę. - Naprawdę kocham zarówno ich jak ciebie, tylko moje tchórzostwo nie pozwoliło mi cieszyć się miłością jaką wy mnie darzyliacie.

- Ale co to zmienia? Odeszłaś Sylvia, zostawiłaś nas zupełnie jakbyśmy nigdy nic dla ciebie nie znaczyli. To że my - wskazuje na mnie i na siebie. - się nadal kochamy nie zmienia tego że moi synowie zaakceptują twoje ponowne pojawienie się w naszym życiu. Oni się zawiedli, a ja nie postawię swojego szczęścia przed ich dobro. Oni są jeszcze dziećmi, a ja tak naprawdę nie ufam Ci na tyle aby uwierzyć że znów nie uciekniesz. Zbyt wiele w życiu już cierpiałem, więcej nie dam rady znieść.

- Ale ja nie mam zamiaru uciekać.

- Teraz, a co będzie za rok? Jak obawy się znów pojawią? Możesz mi dać gwarancję? - Doskonale zdaję sobie sprawę że nie mogę mu dać gwarancji bo nic w życiu nie jest pewne. - Widzisz, nie możesz. Muszę wracać do domu, bezpiecznego powrotu do domu.

- Mój dom jest tutaj, tu gdzie jesteś Ty i chłopcy. Będę się starać was odzyskać, chociażbym miała walczyć do końca życia. Andre kocham cię, kocham chłopców i nie będę już uciekać. Nie mam zresztą gdzie, nie mam już nic w Polsce. Wszystko sprzedałam, teraz to jest moje miejsce, mój świat.

To mówiąc odwracam się i ruszam do stojącej niedaleko taksówki, wsiadam do niej i podaję adres mojego nowego domu. Nie kłamałam, w Polsce nie mam już nic swojego, wszystko sprzedane. Jedynie brat i jego rodzina tam są, ale moja rodzina o którą będę musiała walczyć. Zrobię to, jestem zdeterminowana aby naprawić swoje błędy.

◽▫️▪️◽▫️▪️◽▫️▪️◽▫️▪️◽▫️▪️
Ostatni.. na dziś oczywiście 😄

Wbrew swoim zasadom. część 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz