Epilog.

1.7K 98 19
                                    

Andree.

Przyglądam się otoczeniu, nasz ogród zmienił się nie do poznania, przygotowany do ślubu mojego i Sylvii. Przestronny namiot ustawiony pośrodku pokaźnego trawnika, z rozstawionymi stołami i dekoracjami czeka na pojawienie się gości. Po prawej stronie ogrodu, pod pięknym drzewem wiśni ustawiona została pergola porośnięta różami, to tam mamy złożyć sobie przysięgi. Droga zarówno do namiotu jak i pod drzewo została wyłożona twardymi matami aby ułatwić Sylvii dojazd. Początkowo przeraziła mnie diagnoza jaką usłyszeliśmy, ale po krótkim czasie zrozumiałem że nic to nie zmienia, nadal jest moją Sylvią, tą samą kobietą która podbiła mój serce a także serca Aleksieja i Gleba. Czasami niepewność powracała, ale stawiałem jej czoła. Nie pozwalałem przejąć władzy nade mną. Tak samo było przy pierwszym zbliżeniu po całym zajściu. Bałem się że skrzywdzę ją, że nie zdołam zaspokoić jej ciała ale przede wszystkim bałem się że nie będzie czerpać z tego przyjemności. Jak się okazało nie było powodów do strachu, bo zarówno jak ja tak i ona czerpaliśmy przyjemność ze seksu tak samo jak na początku naszej znajomości. Może i jej niepełnosprawność ograniczała nam trochę możliwości, jednak nie jest to istotne. Teraz stojąc na kilka godzin przed naszym ślubem dziękuję Bogu że nie pozwolił jej umrzeć, że zostawił ją z nami tu gdzie jej miejsce.

Stoję w jednej z gościnnych sypialni w naszym domu i kończę właśnie wiązać krawat kiedy w pokoju pojawia się Ivan.

- Gotowy?  - pyta z uśmiechem na twarzy, dzieli ze mną szczęście i jestem wdzięczny za takiego przyjaciela.

- Jak nigdy dotąd. Chodźmy.

Stojąc na właściwym miejscu czekam aż pojawi się moja ukochana. Z przyjacielem u boku i księdzem niedaleko wypatruję kobiety mojego życia. I właśnie oto nadjeżdża, siedzi dumnie na swoim wózku, po jej bokach idą moi synowie, a za nią dumnie kroczy Katia, jej siostra i druhna. A Sylvia wygląda jak anioł. Ma na sobie białą, skromną i elegancką sukienkę. Włosy upięte tak iż sprywają jej na jedno ramię, delikatny makijaż na jej twarzy podkreśla tylko jaka jest piękna. Gdy podjeżdża do mnie nie potrafię ukryć radości, dumy i ogarniającego mnie szczęścia. Spoglądam na jej zaokrąglony brzuszek i uśmiecham się jeszcze szerzej.

Ceremonia jest krótka i prosta, bez udziwnień, bez przesady. W gronie najbliższych i przyjaciół łączymy się jako małżeństwo. Spoglądam na moją żonę i uśmiecham się do siebie. Jestem szczęśliwy i za nic w świecie nie chcę tego zmieniać. Zasiadając do obiadu z naszymi gośćmi nachylam się do żony i pytam chyba po raz setny tego dnia.

- Jak się czują moje księżniczki? - Sylvia posyła mi pobłażliwy uśmiech i kręci zrezygnowana głową. Nic nie poradzę na to iż od dnia kiedy się dowiedziałem że jest w ciąży szaleję z troski o nią i maleństwa.

- Mają się doskonale, nie martw się troszczę się o nie. - na dowód tego głaszczę okrągły i już duży brzuszek. Jakby nie było siódmy miesiąc ciąży bliźniaczej oznacza sporej wielkości brzuch. - Nic im nie jest, kopią jak szalone. Chyba mają coś z braci. - Uśmiecham się do żony i kradnę jej całusa. Przykładam swoją dużą dłoń do brzuszka w którym mieszkają nasze dwie córeczki. Kiedy na jednym z badań lekarz zapytał czy chcemy poznać płeć dzieci nie kryłem ekscytacji, jednak kiedy powiedział że będą to dwie dziewczynki o mało nie padłem z wrażenia.

- Martwię się o was, to chyba dobrze, że chcę się zajmować wami jak najlepiej potrafię.

- Kocham cię ty apotyktyczny i zaborczy mężu mój.

- A ja kocham ciebie.

6 tygodni po ślubie.

Chodzę nerwowym krokiem po szpitalnym korytarzu, dziewczynki postanowiły przyjść na świat o prawie trzy tygodnie za szybko. Teraz czekam aż lekarze przygotują Sylvię do cesarskiego cięcia. Boję się zarówno o nią jak i o dziewczynki.
Kiedy w końcu pielęgniarka zaprowadza mnie do żony oddycham z ulgą, jest tu i uśmiecha się do mnie. Siadam na krześle tuż przy jej głowie i nie odrywam od niej wzroku, nie dociera do mnie co mówi lekarz, jedyny dźwięk jaki rejestruję to płacz mojej córki, po kilku minutach rozbrzmiewa się kolejny donośny płacz. Obie są piękne i idealne. Są nasze, zrodzone z miłości. Szybko je jednak zabierają aby zbadać, lekarz coś krzyczy do położnej która szybkim krokiem opuszcza salę aby po chwili wrócić z kolejnym łóżeczkiem. Marszczę brwi w zdziwieniu, jednak nikt nie odpowiada na moje nieme pytanie, za to w sali po raz trzeci rozbrzmiewa płacz dziecka. Zarówno ja jak i Sylvia nie ukrywamy zaskoczenia. Lekarz w końcu pokazuje nam krzyczące trzecie dziecko. To chłopiec.

- Jak to trójka? - może i głupie pytanie, przecież byłem cały czas przy nich, jednak nie było ani słowa o trójce dzieci na raz.

- Tak, syn najwidoczniej przez całą ciążę ukrywał się za siostrami. Zapewniam jednak że nie jest to pierwszy przypadek, pomimo doskonałego sprzętu jaki posiadamy zdążyło mam się już że ciąża okazała się na przykład bliźniacza a byliśmy pewni że będzie to jedno dziecko.

Sylvia się zaczyna śmiać. I po chwili dociera do mnie z czego.

- Moja siostra tak miała, a teraz ja.

Kilka godzin później znajdujemy się w prywatnej sali gdzie Sylvia odpoczywa wygodnie leżąc w łóżku a cała trójka nowo narodzonych dzieci śpi w łóżeczkach nieopodal. Nadal nie mogę zrozumieć jak mały mógł sie chować przez całą ciążę.

- Jak damy na imię temu małemu przystojniakowi?

Podnoszę wzrok na żonę, jest zmęczona i nadal pod wpływem znieczulenia jednak z jej oczu bije czysta radość.

- Nie wiem, masz jakiś pomysł? - pytam, bo naprawdę nie mam żadnego pomysłu na imię dla małego.

- Ivo.

Zastanawiam się chwilę, dla dziewczynek imiona mieliśmy wybrane już kilka tygodni temu, teraz patrząc na synka i powtarzając w myślach zaproponowane przez Sylvię imię stwierdzam że pasuje idealnie.

- Idealne imię kochanie.

- Arianna i Adela oraz Ivo.

- Dokładnie kochanie. Zdajesz sobie sprawę że mamy piątkę dzieci?

- Tak, i jest to cudowne.

Składam delikatny pocałunek na jej ustach i kiedy kusi mnie żeby go pogłębić do sali wchodzą goście. Na czele ich nasi synowie którzy na widok trójki dzieci stają jakby wrośli w podłogę. Reszta zebranych również, Vito i Katia jako jedyni nie są zaskoczeni i zaczynają się śmiać.

- No tak, chyba to rodzinne w naszym przypadku siostrzyczko. Gratuluję. - Katia ściska i całuje siostrę.

Stojąc pośrodku sali, patrzę jak nasi bliscy cieszą się razem z nami naszym szczęściem. Niczego więcej nie mógłbym chcieć od życia. Mam piątkę dzieci, piękną i szczęśliwą żonę. Dom pełen miłości i oddanych przyjaciół. Po wszystkim co mnie w życiu spotkało i po każdej krzywdzie jakiej się dopuściłem moje życie jest idealne. Niczego więcej nie pragnę, ponieważ mam wszytko.

Koniec....

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 04, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wbrew swoim zasadom. część 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz