Rozdział 8.

212 30 5
                                    

Obudziłam się na kanapie w salonie, burczało mi w brzuchu i musiałam natychmiast skorzystać z toalety. Usiadłam i wzięłam do ręki telefon. Sobota, godzina 10:46. Wstałam leniwie i poszłam do łazienki, wzięłam po drodze T-shirt Thomasa i założyłam go na siebie po skorzystaniu z łazienki. Nie mam dziś żadnych planów, oprócz tego, że chcę doprowadzić ich do porządku. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić dużą jajecznicę, którą rozłożyłam na pięć talerzy. Pamiętałam, aby jajecznicę Thomasa i Victorii posolić, tak jak lubią. Wzięłam dwa talerze do rąk i weszłam na piętro, najpierw weszłam do Victorii. Obudziłam ją i położyłam śniadanie na jej szafce nocnej, to samo zrobiłam z Thomasem i Ethanem, który od razu słodko podziękował i zaczął jeść. Ostatnie drzwi - Damiano. Zapukałam, ale się nie odezwał. Weszłam do pokoju, strącając widelec z talerza robiąc tym samym trochę hałasu.

- Możesz być ciszej?! - odezwał się zachrypnięty głos. O dziwo nie należał do Damiano, tylko do jakiejś krótkowłosej szatynki...poprawka, nagiej krótkowłosej szatynki.

Prychnęłam i położyłam talerz na półce, tym razem specjalnie starałam się być głośna. Damiano obrócił się w moją stronę i otworzył oczy.

- Zrobiłam ci jajecznicę, może twoja dziewczyna też zje? - uśmiechnęłam  się sarkastycznie i nie czekając na odpowiedź wyszłam.

Może moje zachowanie jest przesadne, ale to wszystko kompletnie zamieszało mi w głowie... Zeszłam na parter i zjadłam swoją porcję. Wiedziałam, że minie kilka godzin zanim ktoś wstanie, więc poszłam do pokoju Thomasa i położyłam się na jego łóżku. Wtuliłam się w niego i zasnęłam.
Kiedy Thomas ma ciężki dzień lub jest przytłoczony, to śpi ze mną i dzieje się tak samo w moim przypadku. Jestem ogromnie wdzięczna za wsparcie jakie od niego dostaję i staram się odwdzięczać tym samym, choć muszę przyznać, że nie jestem w tym tak dobra jak on. Przeszliśmy razem wiele przykrych chwil i przez to potrafimy zrozumieć siebie nawzajem bez słów. Życzę każdemu, tak pięknej relacji.

Obudziłam się przez to, że było mi za gorąco w uścisku Thomasa. Wygrzebałam się z niego i byłam cała spocona. Wstałam, chwiejąc się i otworzyłam okno. Przyglądałam się widokowi za oknem, dopóki się nie rozbudziłam. Spojrzałam jeszcze raz na leżącego chłopaka i wyszłam z pokoju. Szłam wprost do łazienki, na moje nieszczęście spotkałam sie ze wzrokiem Damiano, który zaczął schodzić po schodach. Nie mówiliśmy do siebie nic, miał na sobie czarne spodnie, biały T-shirt i czarną skórzaną kurtkę. Gdzieś wychodził. Przeszły mnie dreszcze, kiedy poczułam jego intensywne perfumy, spojrzałam jeszcze raz na jego sylwetkę, kiedy zszedł z ostatniego schodka i zniknął mi z pola widzenia.

Przez całą resztę dnia nikt nie wyszedł ze swoich pokoi, nie licząc wyjścia do łazienki i lodówki. Każdy zwalczał kaca i doprowadzał się do porządku, lub w najgorszym przypadku przygotowywał do następnej imprezy. Późnym wieczorem, około godziny 22:00 poszłam z Thomasem do sklepu po papierosy i wino. Jako, że Thomas nie mógł patrzeć na jakikolwiek alkohol, to tej nocy postanowił pozostać trzeźwy. Natomiast ja, pożyczyłam od Ethana dobrą książkę i wlałam do kieliszka wino. Była już późna godzina, ale ja przespałam prawie cały dzień i miałam w sobie dużo energii.

W salonie panował przytulny nastrój, przy sofie paliła się lampka, która rozświetlała kanapę i stolik na której stała butelka wina i w połowie wypity kieliszek. Choćbym chciała, to nie mogłam odłożyć tej książki, za bardzo mnie wciągnęła. Była „pamiętnikiem" dziewczynki, której rodzicie się rozstają, jej młodsza siostra jest poważnie chora, a ona sama codziennie musi się zmagać z konsekwencjami swoich dawnych czynów. Między rozdziałami rozmyślałam na wiele tematów, tyle refleksji, myśli „a co gdyby..".
Z transu wybił mnie dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Stał w nich Damiano, chyba trzeźwy. Jak na razie nowość.
Wciąż był ubrany w to samo, jego włosy były nieco potargane, a koszulka pognieciona. Skierował się w moja stronę i wziął butelkę wina, odszedł. Dosłownie, zabrał moje wino i poszedł. Nawet nie zdąrzyłam nic powiedzieć, co za dupek. Wzięłam mój kieliszek i chciałam wziąć łyka, pusty. Nie, czeka mnie jutro stresujące popołudnie, muszę się dziś jakoś zrelaksować.
Zamknęłam książkę, nawet nie zaznaczyłam strony, na której skończyłam, tylko weszłam po schodach, aby wparować do pokoju chłopaka. Nie pukałam, nie miałam nawet takiego zamiaru. Stał w samych bokserkach przy oknie z winem w dłoni, usłyszał, że weszłam, ale nie zareagował. Podeszłam do ściany i spojrzałam się na niego.

- O co ci chodzi - powiedziałam ostrym tonem i czekałam na jakąkolwiek reakcje. Jak się spodziewacie, nic się nie stało. - Mhm, czyli teraz będziesz udawał, że mnie tu nie ma? - zapytałam, ale jedyna reakcją, na którą się zdobył, to napicie się wina, mojego wina. - Świetnie - powiedziałam przez zaciśnięte zęby i wyszłam, nie zamykając za sobą drzwi.
Tak, teraz mi lepiej.
Nie będę się rozwodzić nad tym, co zrobiłam później. Poszłam do Ethana, bo tylko u niego była włączona lampka.

- Słuchaj..pomożesz mi ukraść wino? Wystarczy, że będziesz stał na czatach i kie..

- Tak - odpowiedział.

- Tak? - upewniłam się zdziwiona. Ethan kiwnął głową, a ja się uśmiechnęłam złośliwie. - Okej, musimy wyjść twoim balkonem i przedostać się przez barierkę do balkonu Damiano. Później będzie trochę trudniej, bo może mieć zamknięte drzwi, jeśli będą otwarte to wchodzę, zabieram wino i dzielę się nim z tobą - powiedziałam na jednym wdechu.

- Dobra, idziemy.
Powiedział zakładając kaptur na głowę. Musieliśmy być cicho, bo najprawdopodobniej Damiano ma otwarte okna, jednak kiedy widzę zakradającego się Ethana, to po prostu nie mogę wytrzymać. Zakryłam sobie dłonią usta i szłam ze łzami w oczach ze śmiechu, nie wspominam momentu, kiedy Ethan przechodził przez barierkę. Myślałam, że się zesikam i już chciałam się zawrócić.
Staliśmy przed naszym celem, za oknem stała w połowie pełna butelka wina. Wchodzę, biorę butelkę i oddycham z ulgą. Myślałam, że będzie to wyglądało jak w filmie akcji, ale było..zwyczajnie. Chwila ciszy, z uśmiechem patrzę na butelkę i Ethana, któremu swieci się światełko w oczach. Cisza.
Trzask. Skrzypienie łóżka.
Ethan ściąga mnie na ziemię i siedzimy pod oknem, tak skuleni, aby nas nie było widać przez okno. Ethan zabiera mi butelkę i rzuca ciche „na odwagę" i pije łyk wina. Chcemy wstawać, chcemy uciekać.
Drzwi balkonowe się otwierają, wchodzi Damiano, z papierosem. Patrzy się na nas, jak na bandę idiotów. Gryzie policzek, aby się nie zaśmiać, rzuca mi zażenowanie spojrzenie, a ja czuje, że jestem czerwona. Wchodzi do pokoju, a my wracamy do pokoju Ethana. To było żenujące.
Zapiłam te zażenowanie winem razem z Ethanem. Po wypiciu następnej butelki, wszystko zaczęło robić się takie śmieszne. Zachowywaliśmy się jak dwie nastolatki, które na nocowaniu starają się być cicho, aby ich mama nie usłyszała.
Zasnęliśmy półnadzy na jednym łóżku. Proszę, nie wymagajcie ode mnie wyjaśnień, ja sama nie wiem jak to się stało. Wiem, że do niczego nie doszło, a ja nie miałam w planach się tak upić. Wybaczcie.

NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz