Dochodzę do miejsca, gdzie byłam z Damiano. Zbliżam się do dobrze mi znanej osoby. Czarna koszula i spodnie, zegarek, który dostał ode mnie na święta. Włosy zaczesane do tylu. Trzyma w dłoniach różowe pudełko z dużą czerwoną kokardą. Kiedy słyszy stukot moich butów, odwraca się. Nasze spojrzenia się spotykają, a ja czuję ucisk. Jest blady, ma podkrążone oczy. Skanuje mnie wzrokiem. To niemożliwe, że po tylu miesiącach, wciąż jego wzrok sprawia, że czuję się niewystarczająco zakryta.
- Cześć - jego głos drży, ale wiem, że to tylko podstęp.
- Po co chciałeś się spotkać? - pytam twardo.
- Porozmawiać - nie odpowiadam - proszę, daj mi chociaż 10 minut.
Usiadłam na ławce, a on zrobił to samo. Wciąż trzyma w rękach pudełko, kiedy widzi, że na nie zerkam, daje mi go.
- Nie otwieraj go teraz.
Kiwam głową i przyglądam mu się.
- Pamiętasz święta dwa lata temu? Ja tak - chciałam z niego zakpić, ale szybko powrócił do mówienia - spędziliśmy je z twoją rodziną, później z moją..
- Później zacząłeś się znęcać nade mną, tak pamiętam - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- Czy ty musisz zaczynać? - bawił się palcami, zaczyna się denerwować.
- A ty? - unoszę brwi - myślisz, że tak po prostu do ciebie wrócę?! Czy ty kiedyś cokolwiek zrozumiesz?! - patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Uśmiechnął się.
- Otwórz prezent - powiedział z uśmiechem.
Dłonie zaczęły mi się trząść. Odwiązałam powoli czerwona wstążkę, złapałam zakrycie i unosiłam. W środku była obroża, różowa, w czarne paski. Spojrzałam na niego z przerażeniem, pudełko upadło na ziemię. Próbowałam coś powiedzieć, krzyczeć. Nie wzruszyło go to, tylko się uśmiechał.
- Jesteś potworem, Erick.
Pospiesznie odeszłam od niego. Szlam szybkim krokiem. Wiem, do kogo ona należała. Do Hugo, Hugo był moim psem. Mały kundelek, który od 12 roku życia towarzyszył mi. Erick wiedział, jak bardzo ważny jest dla mnie Hugo. Również wiedział, co ma mu zrobić, aby mnie skrzywdzić.
Stojąc przed drzwiami, modliłam się, abym nie miała tuszu na policzkach. Weszłam jak najciszej, Damiano wciąż oglądał film. Muszę przejść za nim jak najciszej, nie mam innego wyjścia.
Kilka kroków przede mną, pociągnęłam nosem, odwrócił się. Szlak.- Płaczesz?
nie kurwa oczy mi się spociły
- Nie - pospiesznie ruszyłam w stronę mojego pokoju.
- Annie! - usłyszałam w oddali.Wbiegłam do pokoju, oparłam się o ścianę. Ciągnęłam się za włosy, jakby to miało zagłuszyć wspomnienia. Łapałam łapczywie powietrze, ale nie czułam żadnej różnicy. Dusiłam się. Zsunęłam się na podłogę i zasłoniłam dłonią oczy, kiedyś mi to pomagało.
Zaczęłam liczyć oddechy i po 30 sekundach byłam wstanie równomiernie oddychać.
Panika przerodziła się w złość.
Zaczęłam zdejmować z siebie sukienkę, niedbale. Usłyszałam trzask, pewnie już ją zepsułam. Nie mogłam jej zdjąć, zaplątałam się w niej.
Tym razem złość przerodziła się w bezradność.Usłyszałam pukanie, nie zdążyłam odpowiedzieć, a on już tu był.
- Pomożesz? - powiedziałam opanowanym głosem.
Odwróciłam się do niego tyłem, a on podszedł do mnie od tylu. Zaczął wolno odpinać guziki, tak jakbym była z porcelany. Delikatna, bez skazy. Czułam ciepło bijące od jego dłoni. Pomógł mi zdjąć sukienkę, a ja szybko założyłam długą bluzkę Thomasa.
CZYTASZ
Never
FanficKiedy w 2021 roku zespół Måneskin wygrał Eurowizję, zaczął się rozpadać. Alkohol, narkotyki i imprezy. Ten cały bałagan, który powstał spróbuje posprzątać asystentka-najlepsza przyjaciółka Thomasa.