12. Brooklyn

1K 120 9
                                    


Ojciec był wściekły.

Cała złość, która kumulował od samego rana, czyli od momentu, w którym zobaczył na mojej szyi tatuaż, w końcu miała znaleźć ujście. Powinnam się tym przejąć, ale szok po spotkaniu Coltona nadal był dominującym uczuciem. Mona miała rację, wyglądał na złamanego. Jak pieprzona wizja nieszczęścia. Jakby jechał dwieście dwadzieścia prostą drogą do autodestrukcji.

Zapomniałam już o tym jak przerażająco ciemne były jego oczy. Jak jezioro w samym środku nocy. Niebezpieczne i zdradliwe. Zapomniałam o tym, że jego kości były takie ostre, a on sam emanował tę dziwną pewnością siebie. Colton Black miał własną grawitację, która ściągała na swoje tory niemal każdego. Nie dziwił mnie jego sukces. Zawsze mówił światu, że kiedyś stanie na jego szczycie. I że zrobi to niemal mimowolnie, bez żadnego wysiłku.

Przez trzy lata omijałam każdą wzmiankę o nowy zespole The Strangers. Zamykałam strony, na których wyświetlały się ich zdjęcia czy propozycje kupienia nowej płyty. Nie dlatego, że stroniłam od ostrego rocka. Bynajmniej. Colton Black miał zostać zamknięty w małej trumience w mojej głowie i zagrzebany w odmętach świadomości. I do dziś szło mi fantastycznie. Bo przecież byłam mistrzynią udawania.

– Co to miało być, Brook? – warknął ojciec, kiedy tylko drzwi windy się zamknęły. W jej ciasnym, chłodnym wnętrzu czułam się jak w potrzasku. – Myślisz, że dzięki uleganiu złości dostaniesz staż? Zwiodłaś mnie, Brook, cholernie mnie zwiodłaś. Nie tak cię wychowałem.

Łzy zaszczypały mnie pod powiekami, ale nie pozwoliłam im spłynąć po policzkach. Doskonaliłam tę sztukę przez trzy lata. Ojciec nienawidził mojego mazania się. Zupełnie jakby strata Caleba była jedynie mało znaczącym szczegółem.

– Musisz nauczyć się panować nad swoimi emocjami – łajał mnie dalej. – Co jeśli emocje poniosą cię na sali sądowej? Rzucisz w sędziego teczką.

Przygryzłam wargę i wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni, tłumiąc w sobie złość i poczucie niesprawiedliwości.

Colton Black złamał mi serce. Złamał mnie całą i do dziś zbierałam rozbite kawałeczki. Czy nie miałam prawda tego okazać? Ojciec nie miał o tym jednak najmniejszego pojęcia. Colton Black był na tyle zły, że ojciec nigdy by nie uwierzył, że jego idealna córka, mogła rozłożyć przed nim nogi.

– Zachowałaś się jak gówniara – zakończył ojciec, obrzucając mnie pełnym pogardy spojrzeniem, zanim wbił je przed siebie. Czułam się mała i głupia.

– Przepraszam – wymamrotałam.

– Co mi z twoich przeprosin, Brook?

– Mogłabym wrócić na górę i przeprosić pana Donovana – zaproponowałam.

Ojciec prychnął głośno.

– Lepiej nie pogarszaj sytuacji – odparł poważnym, zdystansowanym tonem, powodując, że gula w moim gardle stała się jeszcze większa.

– Przepraszam, tato – spróbowałam jeszcze raz. – Po prostu nie spodziewałam się, że go spotkam.

Ojciec pokręcił głową, wyrażając swoją dezaprobatę.

– To nie ma znaczenia czy się tego spodziewałaś czy nie, Brook – syknął. – To jedynie pokazuje, że nie jesteś tak dojrzała za jaką cię miałem. Spodziewałbym się tego po Sierze, ale po tobie? – Znowu pokręcił głową.

DZIEWCZYNA CALEBA (#1 Blizny, które zostawiliśmy) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz