11. Colton

950 129 8
                                    



– Nie było żadnego rozpadu pożycia! – krzyknęła Kendall, czerwieniejąc na twarzy. Wyglądała jak chodząca furia, która lada moment miała wybuchnąć i zniszczyć cały ten pieprzony pokój konferencyjny. Czułem na sobie uważne spojrzenie Milesa, który najpewniej czekał aż poderwę się z miejsca i uduszę tę sukę. Nie miałem pojęcia jakim cudem skończyłem z nią jako moją żoną. Koka, którą wtedy wciągnąłem musiała być jakaś felerna.

– Małżeństwo pani i pana Blacka zostało zawarte bez pełnej świadomości mojego klienta. Nie był wtedy w stanie odpowiadać za własne czyny.

Kendall prychnęła jak rozjuszona kotka. Wstała, a krótka spodniczka, którą miała na sobie podwinęła się. Cholera, zaczynało mi świtać, dlaczego się na to zgodziłem. Jej tyłek był naprawdę bajeczny.

– Och, proszę uwierzyć był w pełni świadomy, kiedy mnie pieprzył!

Wywróciłem oczami, pozwalając mojemu prawnikowi zająć się tym gównem. Adwokat mojej kochanej żony spojrzał na nią z naganą, nakazując jej usiąść. Nasze małżeństwo trwało zaledwie miesiąc zanim poszedłem na odwyk. Po wyjściu widziałem ją tylko trzy razy. Kendall Malik była gwiazdka muzyki pop. Była związana z tym biznesem niemal od urodzenia i czuła się w tym jak ryba w wodzie. Uwielbiała zamieszanie i plotki. A nasze małżeństwo było dokładnie tym czego chcieli ludzie – kolejną sensacją. Sprzedaż jej albumów wzrosła a i o nas było głośno. Wszyscy byli zadowolenie. Z wyjątkiem mnie i zespołu. W końcu zrobił się z tego taki bałagan, że nadszedł czas na zakończenie tego cyrku.

– Pan Black przyszedł do apartamentu mojej klientki dwa miesiące temu. Doszło między nimi do współżycia. Nie możemy, więc stwierdzić rozpadu pożycia – zaoponował prawnik Kendall.

Znowu wywróciłem oczami.

– Jezu, Kendall po prostu podpisz te cholerne papiery i miejmy to już za sobą – powiedziałem.

– Nie – syknęła. – Jeśli chcesz, żebym je podpisała to musi być wszystko z twojej winy.

Odchyliłem się na krześle wzdychając ciężko.

– Jestem pieprzonym ćpunem, skarbie – odpowiedziałem w końcu, patrząc na nią uważnie. Była naprawdę ładna i cholernie seksowna, ale była też psychiczna. Zresztą podejrzewałem, że będąc w tym biznesie nie można było zachować zdrowych zmysłów. – Oczywiście, że to wszystko moja wina.

Znowu prychnęła.

– Chcę, żeby przyznał się też do zdrady – zwróciła się bardziej do mojego prawnika niż do mnie. Powinno mnie to wkurzać, ale było mi wszystko jedno. Chciałem się od niej uwolnić i już nigdy nie musieć jej oglądać.

– Co? Wiele można mi zarzucić, ale podczas tego pięknego czasu, kiedy byłaś moją żoną nie pieprzyłem się z nikim innym. W większości przypadków byłem na to zbyt naćpany.

Zmrużyła ciemne oczy, mordując mnie wzrokiem.

– Nazwałeś mnie imieniem innej kobiety – zarzuciła. – Wtedy w moim apartamencie.

– Nie prawda – zaoponowałem, choć nie miałem pojęcia czy tak było. Nie widziałem jednak żadnego racjonalnego powodu, dla którego miałbym użyć innego imienia. W moim życiu było wiele kobiet, ale żadna z nich nie miała imienia. Wykorzystywaliśmy się nawzajem. Ja chciałem sobie ulżyć, a one pochwalić się, że zaliczyły gwiazdę rocka. To był uczciwy układ, z którego wszyscy byli zadowoleni.

DZIEWCZYNA CALEBA (#1 Blizny, które zostawiliśmy) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz