Rozdział 8

7K 361 18
                                    

-James. James. -Próbuję zbudzić Maxwell'a.

-Mm, tak skarbie? -Odwraca się w moją stronę i przeciera zaspane oczy.

-Zobacz na ścianę. Nowy sąsiad wywiercił nam dziurę. Idź do niego. Niech coś z tym zrobi. -Tłumaczę.

James uśmiechnął się pod nosem, pocałował mnie w czoło i wstał. W samych bokserkach ruszył do wyjścia. Ja w tym czasie zarzuciłam na siebie szlafrok i poszłam sprawdzić czy dzieci jeszcze śpią. Sami i Ana słodko pochrapują, więc spokojnie mogę wrócić do pokoju.

Słyszę, że drzwi się otwierają i zaraz po tym dochodzą głośne dyskusje dwóch mężczyzn. Podąrzam za ich głosem prosto do sypialni i opieram się o framugę drzwi krzyżując ręce na piersi.

-Proszę, niech pan zobaczy. Tu jest dziura w ścianie. Wczoraj jej nie było. -Gestykulował mój przyjaciel.

-Proszę się nie denerować. Przepraszam. Wszystko naprawię. -Odpowiedział spokojnie ten drugi.

Pokręciłam głową i podeszłam do blondyna przytulając go od tyłu. Czułam bijące od niego ciepło. Cieszę się, że mam tak wspaniałego przyjaciela. Niestety zwolnili go z pracy, a co za tym idzie? Brak pieniędzy na jedzenie, rachunki i mieszkanie. Przygarnęłam go do siebie na czas nieokreślony.

-Dziękuję. -Szepczę.

Szatyn odwraca się w naszą stronę i podskakuje w szoku. Moja rekacja jest podobna. Naprawdę mam tak cholernego pecha, że gdziekolwiek pojadę, wciąż spotykam Justin'a?

-Ja już pójdę. -Odzywa się i ze spuszczoną głową wychodzi.

Czy może być gorzej niż jest? Może. Moje życie właśnie legło w gruzach. Ronnie już kogoś znalazła. Nie mam już jakichkolwiek szans na odzyskanie jej. Byłem tylko w spodniach dresowych i vansach. Zjechałem windą na piętro. Muszę poprosić Michael'a o pomoc. Mam nadzieję, że razem uda nam się załatać tę dziurę.

-Hej Welman, mam sprawę. -Kiwam do mężczyzny głową.

-Mówi jak może.

-Chciałem zrobić dziurę, żeby przywiesić półkę, ale przebiłem się do sypialni sąsiadów. -Drapię się zażenowany po karku.

-O boże. -Śmieje się gardłowo.

-Pomożesz mi to naprawić? -Pytam.

-Jasna sprawa. Do kogo? Państwa Cleveland, czy Anderson? -Potrząsa głową rozbawiony.

-Anderson. -Odpowiadam.

-Nie masz się czym przejmować. Ronnie to dobra dziewczyna. -Mówi przyjaźnie kiedy wraca ze mną na górę.

-Masz rację, ale nie dla mnie. Ona mnie nienawidzi. -Oznajmiam ledwo słyszalnie.

-Znacie się? -Pyta zdziwiony.

-Um, tak. Sam i Anastasia to moje dzieci. -Stwierdzam cicho.

-No stary, to gdzie ty byłeś przez ten czas? Nawet nie wiesz jaka jest smutna. Ty niewiele lepiej od niej wyglądasz. Jesteście jak chodzące zombie. Żyjecie bo musicie. -Kręci głową.

Wchodzimy do mieszkania. Welman zaoferował pomoc we wszystkim. Przez ponad dwie godziny robiliśmy porządki, ustawialiśmy meble.. Micheal jest tu dozorcą, to może coś wiedzieć na temat tego kolesia, który mieszka z Ronnie.

-Michael.. -Zacząłem.

-Tak? -Odwraca się w moją stronę.

-A ten koleś, który przesiaduje u Ronnie.. Kto to jest?

-Zazdrosny? -Chichocze. -James. Z tego co wiem, to jej przyjaciel.

-Dlaczego z nią mieszka? -Dziwię się.

-Młody. O to musiałbyś zapytać Anderson.

Przytakuję i wracam do pracy. Jestem zamyślony, zagubiony i smutny. Wiem, że nawaliłem. Zawsze spieprzałem swoje sprawy. Z takim zachowaniem nigdy nie zaznam szczęścia.

*

Zrobiłem sobie mały seans filmowy. Włączyłem filmy, które oboje z Ronnie uwielbiamy. Zazwyczaj jest tak, gdy ktoś jest smutny, robi wszystko, by jeszcze bardziej pogrążyć się w swoim bólu.

Oglądałem właśnie 13 Dzielnicę, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałem z kanapy i przeszedłem przez korytarz. Otworzyłem drewniane skrzydło, a w progu zobaczyłem brunetkę. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale zdołałem tylko wypuścić powietrze ze świstem.

-Cześć. Przychodzę tu tylko dlatego, że nie mam z kim zostawić dzieci. Amy jest chora. Mógłbyś się nimi zająć? -Ronnie mówiła bardzo szybko.

-No, a James? -Pytam i unoszę brew.

Marszczy brwi, a po chwili na jej ustach pojawia się szyderczy uśmiech, którego nie rozumiem. Zadałem jej proste pytanie. Przecież mieszka u niej, może się zająć maluszkami. Oczywiście chcę się zobaczyć z moimi potworkami.

-A co, zazdrosny? -Prycha.

-O przyjaciela? Skądże! -Zaprzeczam.

Oczywiście, że jestem zazdrosny. Mieszka z nią, ma ją na co dzień. Śpi z nią, każdy byłby zazdrosny, logiczne.

-Ta, to jak? -Dopytuje.

-Pewnie. Poczekaj, tylko wyłączę 13 Dzielnicę. -Mówię na odchodne, kiedy znikam w mieszkaniu.

Wchodzę do salonu. Zgaszam telewizor, chwytam w rękę gitarę, a w drugą klucze. Wracam z powrotem do drzwi i wychodzę na zewnątrz, gdzie czeka Anderson. Zakluczam drzwi i staję obok niej. Spogląda i pokazuje na intrument zdziwiona.

-Będę im cicho śpiewał piosenki, albo kołysankę dla Anastasi. -Wzruszyłem ramionami.

Kątem oka zauważyłem mały uśmiech formujący się na jej twarzy, ale zaraz przybrała ten sam wyraz twarzy i poprowadziła nas do sąsiedniego mieszkania.

Niebieskooka, ugh! Zielonooka, cholerne soczewki. Wytłumaczyła mi, co mogą jeść dzieciaki, a czego nie. Mówiła, o której Ana ma popołudniową drzemkę, a Sami musi nauczyć się pisać małą literę f. Przerwałem jej, mówiąc że sobie poradzę i ma już iść załatwić swoje sprawy.

~~~~~~

James rozpacza, że jesteś dla niego tacy nie mili :'( Jak widzicie to tylko przyjaciel. Następny mam nadzieję, że dodam wieczorem. A tymczasem spadam na szlugę, spacer z Angie i moim małym czteroletnim chłopaczkiem Kubusiem :D ❤

Daddy 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz