Przytuleni wracamy do budynku. Trzymam Ronnie blisko siebie, jakbym miał ją zaraz stracić, a to co wydarzyło się przed chwilą, nie miało w ogóle miejsca. Jednak ona tu jest i obejmuje mnie swoimi chudymi ramionami. Nie pozwolę znów jej ode mnie odejść. Nie dam jej ku temu powodów.
-Kocham Cię. -Szepczę i całuję ją w skroń.
-Kocham Cię. -Powtarza.
Dalej idziemy w ciszy. Nie takiej niezręcznej, ale przyjemnej. Chwila, w której możesz przemyśleć parę spraw. Prowadzę nas w stronę schodów, ale bruntka zatrzymuje się przed nimi i ciągnie za koszulkę w drugą stronę. Spoglądam na nią pytająco.
-Pojedziemy windą. -Informuje i idzie dalej.
-Nie wejdę tam. -Przerażony otwieram szeroko oczy.
Zielonooka odwraca się w moją stronę i staje naprzeciwko mnie. Chwyta mnie za ramiona i patrzy w moje oczy. Przez chwilę skanuje moją twarz i uśmiecha się.
-Ufasz mi? -Pyta.
-Ttak. -Jąkam się.
-To chodź. -Chwyta mnie za dłoń i wznawia swoją wędrówkę.
Zatrzymujemy się obok metalowych drzwi. Anderson wciska przycisk przywołujący udźwig. Czekamy kilka minut, kiedy drzwi się rozsuwają. Dziewczyna wchodzi pierwsza i cierpliwie czeka, aż zrobię to samo. Zamiast tego błądzę wzrokiem po wnętrzu kabiny. Prawdopodobnie w ten sposób, próbuję wyszukać wady urządzenia, by nie musieć tam wchodzić. Na moje nieszczęście takowej nie znajduję i zrezygnowany podchodzę do mojej pierwszej księżniczki. Oplatam ją bardzo ciasno wokół talii. Mam klaustrofobię i zwyczajnie boję się małych pomieszczeń, a Ronnie zawsze sprawia, że strach ze mnie ulatuje. Tak samo, kiedy jest w nocy obok mnie, koszmary mnie nie dopadają.
-Jestem zmęczona. Ten dzień mnie wykończył. -Wzdycha brunetka kiedy wychodzimy z windy.
-To połóż się spać. -Proponuję.
-Nie mogę muszę się zająć dziećmi. -Zaprzecza.
-Ja się nimi zaopiekuję. Amy odeślę do domu, a ty idziesz spać.
Z jej ust wydostaje się westchnięcie, ale nic nie mówi. Zadowolony z takiego obrotu sprawy otwieram dla niej drzwi. Idziemy do salonu, gdzie Sami i Amy grają w grę planszową na podłodze. Popycham Ronnie w stronę sypialni. Robi parę kroków w przód, ale wraca na chwilę. Zostawia na moich ustach krótkiego całusa, co bardzo mnie satysfakcjonuje. Uśmiecham się pod nosem i podchodzę synka i jego opiekunki.
-Amy, możesz już iść do domu. Dziękuję ci za wszystko. -Uśmiecham się.
-Dla miłości, wszystko. -Chichocze. -Nara. -Parska i wstaje z podłogi.
Kręcę rozbawiony głową i kiedy znika z pola widzenia, biorę synka na ręce i idę z nim do pokoju Anastasi. Druga księżniczka słodko śpi, więc jestem nieco spokojny. Nie bardzo wiem, co mogę robić z Samem, żeby nienarobić hałasu, dlatego po cichu czytam mu bajkę. Mały pomału zasypia. Podnoszę go i zanoszę do jego pokoju.
Idę do sypialni zielonookiej. Wygląda tak spokojnie kiedy śpi. Jak anioł, którym dla mnie jest. Uśmiecham się szeroko i podchodzę do łóżka. Zdejmuję buty oraz skarpetki i wchodzę pod pierzynę. Przyciągam ciało Ronnie do siebie. Zmęczony zasypiam w pozycji na łyżeczki.
~~~~~~
Rozdział nudny.. :/ Zapraszam na nowe ff 'Background' jeśli ktoś ma na to ochotę. Kocham Was ❤
