R-16: Cena zwycięstwa

32 4 8
                                    

          W bunkrze panowała grobowa cisza, przerywana jedynie odgłosem uderzania końcówki ogona Jinx o glinianą posadzkę. Wszyscy siedzieli powspierani o cuchnące wilgocią ściany i oczekiwali na jakiekolwiek dalsze instrukcje czy chociaż wstępne koncepcje tego, co mają teraz zrobić. Nikt z obecnych jednak nie dysponował niczym takim. Pozostało im więc jedynie wypatrywać powrotu Discorda i liczyć, iż on poprowadzi ich dalej. Nawet pomimo kompletnego braku zaufania do niego, musieli go słuchać. Był aktualnie ich jedyną szansą na przetrwanie.

          Chociaż w rzeczywistości od skrycia się w schronie do czasu, aż demon powrócił, minęło może ze dwadzieścia minut, grupa odnosiła wrażenie, iż ich milczący letarg trwał całą wieczność. Skrzypnięcie otwieranej klapy wejściowej wydało im się głośne niczym wystrzał z armaty. Zaraz po nim do ich kryjówki zeskoczył oczekiwany przezeń mężczyzna, w rękach dzierżąc sporą kolekcję różnorakich pistoletów oraz karabinów. Zgromadzeni przypatrywali mu się z zaskoczeniem, podczas gdy ten wyszedł na środek pomieszczenia i upuścił je wszystkie na podłogę.

          - Wybierzcie coś sobie. Mogą wam się jeszcze przydać - oznajmił, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

          Na początku reakcja nie była zbyt optymistyczna. Część zgromadzonych spojrzała po sobie niepewnie, jednak nikt się nie podniósł. Dopiero po chwili pierwsza osoba - Jinx - zdecydowała się przejrzeć przyniesione przez demona bronie. Za nią zaś w końcu ruszyli kolejni. Jedynie Donatello ani drgnął.

          - Co się stało z poprzednimi właścicielami? - spytał półgłosem żółw w niebieskim, ostrożnie obracając w dłoni srebrnego Forta. Kabłąk spustowy został w nim wyłamany, podobnie zresztą jak w pozostałych pistoletach. Demon najwyraźniej domyślił się, iż palce mutantów nie nadają się do obsługi tego typu przedmiotów i zawczasu je dla nich przystosował.

          Discord spojrzał Leonardu w oczy. Nie odezwał się, ale wcale nie musiał - obaj wiedzieli, jaka jest odpowiedź.

          Po tym, jak wszyscy zainteresowani przywłaszczyli sobie po spluwie (w niektórych przypadkach, takich jak żądny zemsty za przyjaciółkę Jones, nawet więcej niż jednej), rozpoczęły się oględziny zajętego przez grupę schronu. Czarnowłosy pomiot piekielny nie zamierzał dawać nastolatkom czasu na użalanie się i zadbał o to, by drużyna, jeśli nie cała, to przynajmniej w większości, miała co robić. Jednym zlecił przeliczenie amunicji, innym zaś - poszukanie zapasów, które prawdopodobnie powinny być gdzieś tam ukryte.

          Jak tego pierwszego okazało się być całkiem sporo - najwyraźniej trafili do kryjówki dla żołnierzy, nie cywilów - tak z drugim z wymienionych sprawa prezentowała się już znacznie gorzej. Mikey odkrył wprawdzie szafkę, w której trzymano prowiant, aczkolwiek niewiele w niej zastał. Poprzedni, prawdopodobnie martwi już lokatorzy zużyli większość zapasów, pozostawiając grupie mutantów jedynie kilka konserw oraz zgrzewkę wody. Oznaczało to tylko jedno - trzeba było opuścić bezpieczną przystań i poszukać zaopatrzenia na terenie wroga.

          Chociaż nikt w drużynie nie miał szczególnie nastroju do spacerów, tak czy inaczej wybrano grupę ekspedycyjną ze względu na nacisk ze strony Discorda. W jej skład, prócz samego prowodyra, weszły zaś cztery osoby - Leonardo, Nysa, Casey oraz Raph. Pozostali zaś mieli za zadanie pilnować bunkra, w razie gdyby poprzedni właściciele jakimś cudem uszli z życiem i próbowali odbić swoją kryjówkę. Nie wszystkim podobał się taki układ, aczkolwiek nie mieli wiele do gadania. Demon, jako definitywnie najsilniejszy wśród nich, zajmował najwyższe miejsce w hierarchii i podważanie jego decyzji było zupełnie bezcelowe. Z siłą wyższą nie wygrasz.

           Wraz z wyjściem grupy ekspedycyjnej, w schronie znów zapanował letarg. Jako zaś iż nikt, nawet na co dzień rozmowny Michelangelo, nie miał ochoty na pogawędki, Jinx znów została sama z niezbyt przyjemnymi myślami.

Demony Lasu || TMNT 2012Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz