Po dostaniu się na miejsce i wniesieniu swoich pakunków do domu, grupa zajęła się przydzielaniem pokojów. Żeby zmniejszyć ilość niepotrzebnych konfrontacji Raphaela i Jinx, tego drugiego ulokowano na piętrze, a pierwszego - parterze. Kuchnia niestety wciąż była wspólna dla wszystkich, więc mogli się tam na siebie natykać, aczkolwiek w tej sprawie nic już nie dało się zrobić.
Nim przeniósł wszystkie swoje bagaże do tymczasowego pokoju, Michelangelo zakradł się do kuchni, starając się nie dać nikomu zauważyć niesionej torby termoaktywnej. Była widocznie mocno wypchana, a zawartość zdawała się wcale nie chcieć pozostawać w środku. Chłopak rozejrzał się bacznie, a sprawdziwszy, czy nikt go nie widzi, otworzył w końcu reklamówkę, z której od razu wydobyło się wściekłe miauczenie. Natychmiast zamknął ją z powrotem i rozejrzał się spanikowany. Na jego szczęście, prawdopodobnie nikt nic nie słyszał.
Raz jeszcze otworzył zamek zatrzaskowy torebki, ucząc się jednak na swoich błędach i robiąc to powoli, w międzyczasie uspokajając i uciszając stworzenie w środku. W końcu udało się mu opanować Lodokicię, dogłębnie zbulwersowaną warunkami, w jakich ją przenoszono. Zasyczała z urazą na swojego pana i wymachiwała chwilę łapami.
- Oj wiem, no wiem, przepraszam. Następnym razem wymyślę ci jakąś lepszą klatkę do przenoszenia. - Nastolatek otworzył zamrażarkę i podniósł mutantkę, po czym wsadził ją na jedną z oszronionych półek. - Chodziło o to, żeby Leo się nie dowiedział...
- O czym?
Mikey podskoczył przestraszony i natychmiast się odwrócił. W progu stał Donatello, wsparty o framugę. Z jednej strony błękitnooki cieszył się, że to nie lider ich drużyny, z drugiej jednak z tej sytuacji również niełatwo będzie wybrnąć, w końcu młody naukowiec może wszystko przekazać starszemu bratu, jeśli akurat będzie miał taką ochotę.
- O niczym takim! - Nastolatek zamknął z trzaskiem zamrażarkę, oparł się o nią plecami i zaśmiał nerwowo z przygłupim uśmiechem.
Młodzieniec w fiolecie ruszył wolnym krokiem w stronę młodszego, westchnąwszy cicho. Michelangelo naprawdę nie potrafił kłamać.
- Co znowu przeskrobałeś?
- Nic! - Niebieskooki upierał się tak długo jak mógł i bronił drzwiczek lodówki, aczkolwiek na nic mu się to zdało. Ostatecznie to Donnie wygrał, przepchnął brata od urządzenia i otworzył zamrażalnik. Z wnętrza rozległo się zdenerwowane kocie syczenie.
- Zabrałeś Lodokicię? Po co? - Wyższy z żółwi skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na rozmówcę. Mikey zaśmiał się nerwowo.
- No bo... samej w domu byłoby jej smutno, nie wiadomo, kiedy byśmy do niej wrócili...
Jego rozmówca westchnął ciężko i pokręcił głową. Teraz już nic z tym zwierzakiem nie zrobią, nawet gdyby chciał. Przecież nie odwiozą go teraz do kryjówki, nie ma szans.
- Moim zdaniem nie powinieneś tego ukrywać, Leo prędzej czy później sam się dowie. Może się na chwilę zdenerwuje, ale zaraz mu przejdzie.
- Pomyślę o tym jeszcze - odparł nastolatek w pomarańczowym, rozluźniwszy się po uzyskaniu przekonania, iż brat niczego nie wygada. Młody chemik zaś poklepał go lekko po głowie z pobłażaniem, po czym opuścił pomieszczenie.
***
Odczekawszy pół godziny odkąd sama skończyła rozkładać swoje rzeczy po półkach, Nysa wyszła z pokoju i udała się w odwiedziny do ciemnowłosego przyjaciela ulokowanego w pomieszczeniu naprzeciwko. Chciała nieco poprawić mu humor po nieprzyjemnej sytuacji przed wyjazdem, w aucie zaś nie mieli zbyt dobrych warunków na rozmowy.

CZYTASZ
Demony Lasu || TMNT 2012
FanfictionPo długim okresie spokoju, w Nowym Jorku zaczynają się dziwne incydenty. W trakcie badania ich genezy, żółwi bracia odkrywają miejsce okrutnej zbrodni autorstwa dziwnego osobnika podającego się za demona. Po traumatycznym (zwłaszcza dla jednego z ni...