- Przysięgam, jak ojca kocham, to było tutaj! - jęknął desperacko młody pół-demon, próbując choć nieco załagodzić rychły wybuch gniewu swojego towarzysza. Żółw miał jego zapowiedź wręcz wymalowaną na twarzy.
- Masz mnie za debila?! - warknął Raphael, obrzucając go wrogim spojrzeniem. - Wstałem rano specjalnie wcześniej, czekałem, aż łaskawie się zbierzesz i łaziłem po lesie w zimnie jak ostatni palant tylko po to, żebyś teraz stwierdził, że twoja demoniczna chatka nagle wyparowała?!
- Myślisz, że mnie się to podoba? Jestem znacznie mniej odporny na zimno niż ty i proporcjonalnie bardziej niewyspany, całą noc dręczyły mnie koszmary związane z tą cholerną klątwą. Gdybym mógł przewidzieć, że tak będzie, to uwierz, też bym nie wychodził dzisiaj z łóżka. Ale naprawdę nie wiem, jak to się stało, przecież ledwo kilka dni temu tu stała...
Zielonooki żółw przez chwilę chciał jeszcze coś dopowiedzieć, ale ostatecznie wypuścił tylko głośno powietrze z płuc i pokręcił głową, dalej zdenerwowany.
- Zresztą, nieważne. Nie zamierzam się w to bawić, wracam do domu. Jak jednak doznasz olśnienia i znajdziesz tę swoją chatkę-niewidkę to daj znać - z tymi słowy mutant odwrócił się na pięcie, a następnie ruszył w drogę powrotną, mamrocząc coś jeszcze pod nosem z niezadowoleniem. Jinx chciał poprosić go, żeby zaczekał i mu pomógł, ale zrezygnował. I tak niczego by nie wskórał, oboje to wiedzieli. Westchnąwszy ciężko postanowił więc rozejrzeć się jeszcze nieco po okolicy, aczkolwiek niedługo później także skierował swe kroki w stronę farmy, nie znalazłszy niczego.
Kiedy pół-demon dotarł na miejsce, pozostali domownicy byli w trakcie sparingu na podwórku. Nie mając nic lepszego do roboty, brunet usiadł pod pobliskim drzewem, aby poobserwować ich zmagania.
Raphael właśnie kończył walkę z Donatellem. Chociaż drugi z nich miał na tę bitwę ułożoną niebagatelną strategię, którą udało mu się w dużej części zrealizować, siła pierwszego ponownie przyćmiła pomysłowy plan żółwia w fiolecie. Zielonooki zdołał powalić brata zanim ten przeszedł do kluczowej fazy operacji, tym samym wybijając go z rytmu. Dalej poszło już szybko - nie minęło kilka minut, a Donnie musiał skapitulować.
Raph uśmiechnął się z niemałą satysfakcją i, schowawszy broń, podał rękę młodemu naukowcowi, aby pomóc mu wstać. Chłopak skorzystał ze wsparcia, po czym otrzepał się z ziemi.
- Znowu to samo... - Widząc, że jego rozmówcy ego chyba zaraz eksploduje, Don postanowił nieco przywołać go do porządku. - Ale gdyby zamiast mnie był tu Leo albo Nysa, z pewnością to tobie skopano by skorupę.
Usłyszawszy to, nastolatek w czerwonej bandanie parsknął śmiechem.
- Miałbym przegrać z Nysą? Z dziewczyną? Ja? - Pokręcił z niedowierzaniem głową. - Nie ma takiej opcji, prędzej świnie zaczną latać.
Wciąż obserwujący ich Jinx skrzywił się lekko na te słowa.
- Już widzę jak spaliłbyś się ze wstydu, jakby w końcu jakaś pokazała ci, gdzie twoje miejsce - odparł na przechwałki Donatello.
- Nigdy do tego nie dojdzie, możesz sobie pomarzyć. - Zielonooki zauważył w końcu obserwującego ich spod drzewa pół-demona i uśmiechnął się, wciąż przepełniony po brzegi pewnością siebie. - A może nasze piąte koło u wozu też ma ochotę na mały sparing?
- Nie, dzięki - rzekł brunet znacznie chłodniej, niż tego chciał. Jego ton nie zraził jednak rozochoconego zwycięstwem ninjy.
CZYTASZ
Demony Lasu || TMNT 2012
FanfictionPo długim okresie spokoju, w Nowym Jorku zaczynają się dziwne incydenty. W trakcie badania ich genezy, żółwi bracia odkrywają miejsce okrutnej zbrodni autorstwa dziwnego osobnika podającego się za demona. Po traumatycznym (zwłaszcza dla jednego z ni...