R-6: Jak (nie)pozbywać się przeklętych artefaktów?

86 8 12
                                    

          Kilka dni po wizycie w dziwnej, opuszczonej chacie, Jinx zaczął się łapać na tym, iż zabiera ze sobą znaleziony kamień dosłownie wszędzie. Ciągle ma go w kieszeni lub dłoni, a jednocześnie nie chce o nim nikomu mówić ani tym bardziej go pokazywać. Choć na początku starał się jakoś to usprawiedliwić, w końcu dostrzegł, że naprawdę ma problem.

          W pierwszej chwili postanowił, że wróci do domu i porozmawia o tym z tatą. Discord przez setki lat swojego życia z pewnością musiał się już spotkać z podobną rzeczą, zna się przecież na wielu dziwacznych zaklęciach. A to z pewnością było jedno z nich, zwyczajne przedmioty nie oddziałują przecież w taki sposób na posiadacza. Okazało się jednak, że do dotychczasowej sterty problemów dołączył jeszcze jeden - nieważne, jak bardzo by się nie starał, Jinx nie był w stanie otworzyć portalu do domu.

         Mimo panicznego powtarzania prób z częstotliwością co parę minut lub mniej, młody pół-demon nie osiągnął ani jednego sukcesu, a jedynie się namęczył. I to do tego stopnia, że przed kolejną burzą mózgów z Mephym musiał uciąć sobie krótką drzemkę, bo nie był już w stanie trzeźwo myśleć ze stresu oraz wycieńczenia. Niestety, miał to do siebie, iż w sytuacjach grożących oddzieleniem od rodziny wbrew woli bardzo łatwo zaczynał panikować.

          Obudziwszy się i wziąwszy szybki, zimny prysznic na rozbudzenie, Jinx postanowił wymyślić jakiś sposób na samodzielne pozbycie się przeklętego kamienia. Pierwsza próba - klasyczne wyrzucenie przez okno. Niezbyt ambitnie i nieco nieodpowiedzialnie (w końcu ktoś inny mógłby go znaleźć), ale młodzieniec nie patrzył na to w takich kategoriach. Po prostu za wszelką cenę chciał znaleźć się jak najdalej od tego przeklętego przedmiotu.

          I faktycznie, udało się. Cisnął kryształem z całej siły przez okno na piętrze.

         A chwilę potem sam za nim wyleciał.

***

          - Nie przesadzaj, Dark, musisz się czasem kąpać. 

          Nysa usilnie starała się utrzymać wierzgającego psa na rękach oraz zanieść go do łazienki, ten jednak bronił się przed tym jak mógł. Nie znosił być mytym i nie zamierzał się poddać bez walki, nawet jeśli nalegała na to jego pani. W ostatecznym przypływie desperacji przyczepił się zębami oraz pazurami do framugi łazienkowych drzwi, budząc tym samym oburzenie mutantki.

          - Zwariowałeś?! Zniszczysz ścianę, puszczaj natychmiast! - Choć nastolatka ciągnęła go i próbowała oderwać na wszelkie sposoby, wilk permanentnie zatrzasnął szczęki. Ani mu się śniło je rozwierać.

          Zauważywszy dość komiczne starcie, wychodzący właśnie z salonu Leonardo podszedł bliżej z mimowolnym uśmiechem rozbawienia na ustach.

          - Może ci pomóc?

          Usłyszawszy znajomy głos, Kanazaki podniosła wzrok na żółwia i uśmiechnęła się zażenowana.

           - O, cześć... nie trzeba, poradzę sobie. Ale dziękuję za propozycję. - Z tymi słowy ponownie pociągnęła wilka w stronę wnętrza łazienki, mając nadzieję, iż wzięty z zaskoczenia w końcu puści. Niestety, przeliczyła się.

           - Na pewno? - Żółw zbliżył się do framugi, na której Dark zacisnął kły, zastanawiając się, w jaki sposób można rozewrzeć mu paszczę, a jednocześnie nie wyrządzić krzywdy.

          - No... - Nysa przymknęła oczy i westchnęła. - Może jednak...

          Dwójka nastolatków jeszcze przez chwilę mocowała się z upartym wilkiem - podczas gdy Kanazaki wciągała go do wnętrza pomieszczenia docelowego, Leonardo starał się własnoręcznie otworzyć paszczę zwierzęcia. Aczkolwiek wszystkie ich starania spełzły na niczym. Stworzenie zaparło się w sobie i nie zamierzało odpuszczać, choćby mieli się z nim szarpać cały dzień.

Demony Lasu || TMNT 2012Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz