Marzyliście kiedyś o romantycznym pocałunku w świetle księżyca podczas godziny dwudziestej pierwszej trzydzieści siedem w stajni z białym koniem i jakże dostojnym jelonkiem?
No dobra, to tylko moje upodobania. Ale w połowie spełnione przez Tomka i Julkę.
Siedzieli razem. Było już dawno po czwartej rano. Większość ludzi poszła z imprezy, zostali tylko ci najbardziej najebani.
Przytulali się do siebie, patrząc sobie w oczy.
I stało się widzowie, był pocałunek. Krótki, ale był.
Klara, Clay, Gorylica i Toby patrzyli się na nich jak wryci, a dwójka to ignorowała.
Nic, nikt dookoła się nie liczył. Tylko oni.
Klara i Clay...w sumie ich nieco spapugowali. To znaczy, Klara widząc tamtych zakochanych popatrzyła na blondyna w swoim otoczeniu i dała mu buzi w policzek, a on jej go oddał, co było całkiem urocze.
A Gosia i Toby automatycznie się do siebie zbliżyli, ale tylko gdy ich wargi się styknęły odsunęli się od siebie prędko.
''Nie''
''Fuj''
---------------------------------------------------------
''Czasem trzeba zapić smutki i napić się wódki!'' tłumaczyła się krótkowłosa.
''Jakie kurwa smutki'' odpowiedziała kapeluszniczka.
''Nie wiem, po prostu daj mi się napić chociaż cydru''
''NIE''
---------------------------------------------------------