Witaj w rodzinie

25 5 2
                                    

Jechałam samochodem, sama osobiście nie wiedziałam gdzie. Po raz pierwszy od X czasu nie jadę do ciotki. Opiekowała się mną od kiedy pamiętam. Moja matka zmarła w wypadku samochodowym kiedy byłam mała, a o ojcu nic nie wiem. Moja babcia czasem nazywała go głupcem. Zdjęć z dzieciństwa miałam mało, nikt nie okazywał mi zbytnio troski, bardziej wychowywali mnie na godną ich słowa. Robiło się ciemno, a droga przez las w niczym nie pomagała. Powoli traciłam cierpliwość, ile w końcu można siedzieć i gapić się w okno.

-Kiedy będziemy? - warknęłam.

-Pani, za mniej więcej dwie minuty.

Przewróciłam oczami i założyłam ręce na piersi. Nawet nie wiem po co jadę. Nagle kierowca podał mi kartkę od cioci. Ostentacyjnie wywróciłam oczami.

Zaraz dojedziesz do swojego nowego domu. Nienawidziłam każdego dnia z tobą, byłaś porażką swojego idiotycznego ojca i matki rasowej kurwy. Walizki masz w bagażniku. Od dziś nie znam ciebie, nie waż się przyznać że jesteśmy rodziną. Nie pisz do mnie nigdy.

Spojrzałam na okno powstrzymując łzy. Nie wolno mi płakać bo każdy to wykorzysta. Nawet nie miała odwagi powiedzieć mi tego w twarz. Wyrzuciła mnie z domu i oddała jak psa. Zatrzymaliśmy się przed jakimś domem, na ganku paliło się światło. Kierowca wypakował moje walizki i zostawił pod bramą. Odblokowałam zamek w drewnianym płocie i weszłam na posesję. Kierowałam się jak ćma do lampy. Drzwi otworzyła mi dziewczyna z wyglądu miała szesnaście lat, tak jak ja. Zrobiło mi się słabo. Uśmiechnęła się poprawiając brązowe lekko napuszone włosy.

-W końcu jesteś, wchodź bo zimno jest. - mówiła uśmiechając się jeszcze szerzej.

Nie wiedziałam co mam dokładnie powiedzieć. Walizki zostawiłam w korytarzu i udałam się do dużego salonu z drewnianymi meblami i sofą w ciemnym kolorze. Czułam niepokój i strach. Jestem w obcym miejscu, mało kto się do mnie uśmiecha. Nerwowo rozglądałam się po pomieszczeniu wypatrując zagrożenia. Złapałam się nerwowo kanapy wbijając w nią paznokcie. Do pokoju wszedł mężczyzna z dwiema filiżanka herbaty i ciastkami. Zawsze gdy były gościny nie mogłam nic jeść ani pić aby nie dać się przekupić. Mężczyzna miał na sobie wiśniowy sweter i szare spodnie. Na jego policzku była blizna przypominająca podrapanie przez kota. Jego włosy w odcieniu ciemnego blondu wydawały się być gęste i zadbane. On cały w swojej prostocie był bardzo elegancki.

-Witaj Diano, jestem Rowan. - powiedział lektorskim głosem podając mi dłoń.

-Kim jesteś? - zapytałam.

-Jestem przyjacielem twojego taty, twój tata nie może wziąć opieki na ciebie dlatego ja jestem twoim prawnym opiekunem, a twój tata również będzie się tobą zajmować. Zamieszkasz tutaj z nami, za dwa tygodnie pójdziesz do szkoły. Dziewczyna która cię przywitała to przyjaciółka Paula czyli siostrzeńca  twojego taty. Ogólnie jest jeszcze jedna osoba oprócz nich która tu mieszka a mianowicie Nigel. A i bym zapomniał, czasem wpada tutaj Henry.  

-Chcę pomówić z moim ojcem, mogę?

-Oczywiście, zawołam go i zostawię was samych. Później Adel cię oprowadzi i zaprowadził do pokoju. O dwudziestej kolacja. - powiedział uśmiechając się.

Wszyscy się uśmiechali i wydawali się być podejrzanie mili. Gdy zostałam sama szybko upiłam łyk herbaty. Nie powinnam tego robić, ale jednak głód był silniejszy. Po kilku minutach siedzenia w samotności wszedł do pomieszczenia mężczyzna z szarymi włosami do połowy szyi. Miał lekkiego wąsa i trochę kulał. Podszedł do mnie i z uśmiechem przytulił do siebie. Nigdy nikt mnie nie przytulał. Jego serce biło szybko i wręcz przypominało muzykę. Poczułam ukłucie złości. Po tylu latach ujrzałam człowieka o którym myślałam latami. On żyje, miał mnie w dupie tyle lat. Odepchnęłam się na tyle mocno aby było do widoczne.

YOU (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz