Minął tydzień od tych wydarzeń. Osobiście nie uważam że moje osłabnięcie było przypadkiem. Pomimo upływu tygodnia trudno jest mi uświadomić sobie że nawet moja własna matka mnie nienawidzi. James postanowił zostać i pomagać mi w dochodzeniu do siebie. Dziś tata, Rowan, Nigel, Paul i Adel muszą wyjechać. Dom zostaje pozostawiony sam sobie gdyż ja jadę do domu Rega. Jego rodzice wyjechali i nie miałby kto inny opiekować się psem. Tata zawiózł mnie pod dom oraz przytulił na pożegnanie. Czasem boję się że widzę go ostatni raz. Reg objął mnie ramieniem i zaprowadził do środka. Jego dom przypominał istną stolicę miłości i ciepła domowego ogniska. Usiadłam sztywno ma kanapie.
-Mówię ci! Kupiłem skrzynkę! - usłyszałam głos Kaspiana i Jamesa śmiejących się do siebie.
Gdy ujrzeli mnie nagle nastała cisza. Kaspian podbiegł do mnie i przytulił podnosząc nad ziemię. Zrobiłam się jeszcze sztywniejsza próbując się wyrwać. Alex tylko przytulił wręcz nie dotykając. Wypiłam herbatę z miodem i szybko przebrałam się w lekkie ciuchy. Ubrałam czarne spodenki kolarki i szarą bluzę oversize. W telewizorze zaczynał się mecz. Szybko zabrałam z blatu kuchennego miskę zapełnioną po brzegi popcornem i usiadłam między Jamesem i Regiem.
-Może darujmy sobie mecz! Pogadajmy przy muzyce! Najpierw tylko ja z Dianką zrobimy ciasteczka. - stwierdził Reg.
-To nie głupie, a ja przyniosę niespodziankę! - krzyknął Kaspian.
Reg zaciągnął mnie do kuchni i zawiązał mi w pasie biały fartuszek z delikatnymi zdobieniami w kwiatki. Uśmiechnęłam się podwijając rękawy. Nigdy nie robiłam ciasteczek. Usiadłam na blacie kuchennym przyglądając się jak mój chłopak wyciąga składniki. Wyglądało to lekko komicznie gdyż chłopak co chwilę robił do mnie dziwne miny. Gestykulował prawą dłonią jakby wymieniał przepis kilkaset tysięcy razy. Podeszłam do niego i przyglądałam się jak wsypuję składniki. Wszystko robił ręcznie, bardzo nietutejsze.
-Czemu to wszystko robisz ręcznie, masz przecież czary?
-Lubię to robić. Wtedy przekazuje ludzkie odruchy i wkładam w przenośni serce do prostych czynności. Zawsze piekłem z moją świętej pamięci babcią. Mówiła że widzi jak piekę z taką samą miłością wraz z osobą która jest dla mnie najważniejsza. - wyszeptał i pocałował mnie w czoło.
Poczułam ciepło. Chciałabym poznać jego babcie. Gdy ciasteczka wylądowały w piecu zaczęłam czuć zapach z nutą wanilii. Powoli zamknęłam oczy. Nagle ktoś mnie podniósł i zaczął obracać wogóle własnej osi. Zaczęła się głośno śmiać. Poczułam się dziwnie i to bardzo.
-Nie znałem cię od tej strony. - powiedział stojący niedaleko Kaspian.
-Nie miałem z kim być tą stroną. Za trzydzieści minut ciastka gotowe.
Objął mnie ramieniem i przytulił. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie wiem czy to szczęście należy do tych co trwają wiecznie. Boję się że gdy tylko się odwrócę do ono zniknie. Nie każdy chyba tak myśli. Ostatnio nic nie chciało przynosić mi uśmiechu. Dopiero dziś zdołałam się zdobyć nieświadomie na oznaki radości. Mama okazała się kurwą i kłamliwą zdzirą. Tata opowiedział mi wszystko, Rowan powiedział że podobno on sam przepłakał całą noc. Prawdziwy wzór człowieka. Powoli weszłam do salonu z kryształowym talerzem na którym były wręcz idealnie poukładane ciasteczka.
-Pasuje ci ten talerz! - krzyknął James.
-Tak jak tobie lukrecja! - odpyskowałam.
Chłopak wstał i przeżucił mnie przez ramię jak worek ziemniaków. Zaniósł na fotel i wcisnął się obok.
-Za karę siedzisz ze mną, Remi się nieobrazi. - stwierdził z figlarnym uśmiechem.
Przewróciłam oczami biorąc ciasteczko z stolika. Naprawdę wyszły pyszne. Kaspain wyciągnął z jakiejś torby butelki z piwem oraz karawek z bimbrem. Otworzyłam piwo i upiłam potężny łyk.
CZYTASZ
YOU (Zakończone)
Fantastik"-Ciekawie się patrzy na człowieka który poznaje proste rzeczy od początku. Piękne to. "