Rano obudziłam się z potężnym kacem i w dodatku na kanapie w salonie. Złapałam ciężki oddech i zaciągnęłam się zapachem kawy. Salon łączony z kuchnią to jednak jest najlepsze co może być. Spojrzałam na tak samo zmęczonego Liama. Stał oparty z kubkiem mocnej świeżo mielonej kawy. Jakbym mogła to przyciągnęła bym go wzrokiem, a dokładnie kubek napoju wieczności.
-Chciałoby się kawy, co? - powiedział Liam cmokając w moją stronę.
-Spierdalaj! - krzyknęłam wychodząc z domu.
Wyszłam na górskie powietrze w satynowym szlafroku i usiadłam na schodach. Przypominało to ten sam moment jak zdradziłam Rega. Parsknęłam śmiechem z własnej głupoty. Był to błąd młodości i emocji. Tylko ja go kochałam, był to inny rodzaj miłości niż ten do Liama. Jednak do niego jest ta miłość dorosła, poznana lub chociaż jedna strona poznała mnie na wylot. Nikt nigdy nie wiedział jaki mam rozmiar bielizny, ciuchów i jakie perfumy są moimi ulubionymi. James miał to w dupie, Reg wiedział najbardziej co lubię jeść, Liam wiedział wszystko. Prawda była taka że miłość szczenięca jest czymś co przeżywa się tylko raz i jest najpiękniejsza. Liam kochał w zupełnie inny sposób. Wręcz czułam jak bardzo chce być tuż obok. Nagle obok mnie usiadł mój narzeczony i przytulił ramieniem. Podał mi kubek kawy. No w końcu! Skinęłam głową wpatrując się w góry. Ten krajobraz szczytów i lasów pod nimi był fenomenalny. Widziałam go tyle razy, a wciąż zachwyca.
-O czym myślisz? - zapytał.
-Szczerze? O Jamesie i Regu, ciekawi mnie czy spoglądają na nas z góry.
-Nie wiem czy wierzę w śmierć, ale jeśli istnieje to sądzę że Reg kibicuje, a James szanuje twoją decyzję.
-Jesteś zły? - spytałam odwracając twarz w jego stronę.
Często był zły.
-Nie, oni nie żyją i mam szacunek do Rega za uratowanie ci życia. Jamesa nie lubiłem, ale wiedziałem że chce cię chronić.
-Coś w tym jest. Zostajemy tutaj na długo?
-Mamy kilka osób do skasowania, ale to nie jest istotne. Zostajemy na około pięć lat.
-Dziękuję! - pisnęłam z radości przytulając go.
Odłożyłam kawę i spokojnie poszłam do domu aby wziąć prysznic.
Po dwudziestu pięciu latach mieszkania w górach czułam tą bliskość z naturą. Bardzo dużo biegałam w postaci sporych rozmiarów wilka po Tatrzańskich lasach. Zrozumiałam wtedy że minęło już trzydzieści lat od całej tragedii. Nie czuję tego. James miałby już pięćdziesiąt lat. Zresztą ja już tyle mam. Moje ciało, wygląd zewnętrzny oraz dusza nie uległa zmianie. Zresztą tak wygląda wieczność oczami mojej przypadłości. Zawsze młoda, zdrowa i lekka. Wadą tej choroby był brak płodności, nie mogłam mieć dzieci. Życie z Liamem okazało się być czymś przyjemnym. Powolnymi krokami uzyskiwaliśmy porozumie i wspólną nić. Zależało mi na nim, kochałam go. Jednocześnie był całym moim światem. Czasami zdarzały się kłótnie i nieprzyjemne sytuacje, ale chyba tak jest w każdym związku. Powoli szłam lasem, trasa jak zawsze. Lubiłam chodzić przy potokach, była to jedyna droga jakiej nie znał Liam. Często tu chodziłam starając się zebrać myśli. Gdy nie miałam pomysłu to kładłam się na jednym z potoków i starałam się skupić na szeleszczącej wodzie. Tym razem wolałam spacerować. Od dwudziestu pięciu lat mam obiecane że poznam rodzinę mojego narzeczonego. Niestety nie miałam odwagi postawić twardo na swoim. Ja mając wieczność i jedyne osoby w niej trwające byłabym z nimi na dobre i na złe. Wróciłam do domu spoglądając na siedzącego na kanapie Liama. Chował do pudła stare dokumenty związane z morderstwami. Często wyjeżdżałam z nim w najróżniejsze zakątki Polski oraz Słowacji załatwić tych którzy już dawno powinni umrzeć. Usiadłam obok niego i pocałowałam w policzek. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę i dał mi się zatopić w swoich ustach. Całowaliśmy się aż do momentu gdy przypomniałam sobie po co do niego przyszłam.
CZYTASZ
YOU (Zakończone)
Fantasy"-Ciekawie się patrzy na człowieka który poznaje proste rzeczy od początku. Piękne to. "