Kim ona jest

9 2 0
                                    

Minęły trzy miesiące. Postanowiłam odejść wraz z Liamem z domu Jamesa. Dzieciaki powoli wróciły do rzeczywistości będąc lżejsi. Przekraczając granicę znów stałam się wolną, zwykłą osobą. Liam przez ten czas okazywał mi tyle samo obojętności i wsparcia. Zbliżyły nas do siebie bardziej wspólne decyzje, musieliśmy dbać o psychikę podatnych na emocje nastolatków. Podzieliła nas sprawa uczuć żałobnych. Pogrzeb opłakiwałam dość długo. Samotność ogarnęłam chwilę gdy położyłam białą lilię na jego trumnę opadającą w dół. W międzyczasie zdążyłam sprzedać nasz dom w górach. Liam miał pokój u rodziny, obiecał mi że zamieszkamy z nimi. Nikt nie wie że pojedziemy do nich.

-Uwierz że moja rodzinka nas nie przyjmie z otwartymi ramionami, jesteś nowa i wyczują że masz królewską krew. Staraj się unikać tematów o tym co ci kiedyś zrobiłem, chodzi o to że cię uderzyłem nie jeden raz, porwałem i no czysto teoretycznie zmusiłem do spania w jednym łóżku, zabijania. - powiedział Liam wpatrzony w drogę.

-Może są inni. Co do tematów to postaram się unikać. Dlaczego tak się tego boisz?

-Nie boję, raczej jest to dla mnie wygodne.

-Yhm, napewno. Kochasz mnie?

-Czemu się pytasz?

-Bo chcę się upewnić, praktycznie nigdy tego nie mówisz. - stwierdziłam poprawiając sobie włosy w lusterku.

-Uważam, że słowo "kocham cię" jest tak mało znaczące, każdy może ci to powiedzieć, ale czuje tylko jeden. I odpowiadając na pytanie, to oczywiście że cię kocham. Teraz pytanie czy ty też mnie kochasz?

Uśmiechnęłam się lekko dusząc w sobie jednak brak tego słowa. Jakoś ja myślę że ono ma w sobie tę magię.

-Oczywiście! A dlaczego pytasz? - odparłam lekko zbulwersowana.

-Ostatnio mówiłaś że mam się wynosić i inne tego typu słowa.

-Bo wtedy chciałam abyś nigdy mi się na oczy nie pokazał, teraz wręcz przeciwnie.

-Z babami... - zaczął.

-Ty patrz na drogę. - zaśmiałam się głośno.

-I kto się teraz boi? - zapytał z cwaniackim uśmiechem.

-Boję się że stracimy życie jak się na drodze nie skupisz.

-I ty się o mnie boisz?

-Tak, bo to ty sprawiłeś że jestem tu gdzie jestem. - wyszeptałam.

-Już nie mów że tylko ja. Prawda jest taka że to ty też tego musiałaś chcieć. Myślisz że warto było?

-Pierwszy raz to ty chyba się sam zapytałeś o coś. No ja myślę że warto, ale tak bardzo bym chciała ich wszystkich zobaczyć.

-Nie warto, uwierz że zmarli mówią ci to co myślą.

-Czyli?

-Elizabeth znała mnie przed śmiercią i jak tylko mnie zobaczyła to już chciała mnie zabić. Cieszyłem się że popełniła samobójstwo, zresztą ja nie byłem lepszy.

-Ciekawe, może wymyślała i nie było aż tak źle. - stwierdziłam zamykając temat.

Nie chciałam wiedzieć dlaczego on nawinął się Elizabeth. Musiał zrobić kolejną straszną rzecz, on nie potrafił być dobry. Zresztą zrobił to same ze mną, nie potrafiłam się sprzeciwić kiedy powinnam. Tylko dzięki temu zyskałam miłość, tą dorosłą miłość. Wjechaliśmy do lasu, czasem wydawało mi się że zamiast po drodze to jedziemy po lesie. Spory kawałek czasu zajął nam dojazd. Nie dziwię się, aby ukrywać się trzeba by było niedostępnym. Delikatnie zerknęłam na Liama i potarłam jego ramię idąc dłonią na szyję i miejsce obok dalszego ramienia. Uśmiechnął się, nie był to ten zwyczajny uśmiech. Dawno nie widziałam jakby miał tak spięte mięśnie i drżał wewnętrznie. Nie chciałam głupio gadać że będzie dobrze, ale jedyne co mogłam zrobić to siedzieć cicho poprawiając usta w lusterku. Tak trudno mi było zrozumieć filozofię strachu przed rodziną. Na jego miejsce bym się cieszyła. Marzyłam aby zobaczyć Jamesa i tatę, czasem tak bardzo że wydawało mi się że czuję ich obecność. Wyszliśmy z auta przed dom, obok było jezioro. Dom był nowoczesny i na wpół oszklony. Czarny mający swój urok. Szłam w stronę drzwi gdy nagle zatrzymał mnie Liam. Skinął głową i wszedł pierwszy bez pukania. Dla mnie było to niewyobrażalne i serio chamskie. Znaleźliśmy się w pięknym salonie jak z gazetki promocyjnej. Czarne blaty kuchenne, szara narożnikowa sofa stojąca przed telewizorem i nienaganny stolik kawowy. Szliśmy tak jakbyśmy mieli ukraść lampę i wybiec. Nagle poczułam czyjś zapach, był intensywny przez nutę wody kolońskiej. Znałam tą nutę, Liam miał podobną jak nie taką samą. Odwróciłam się wpadając na mojego towarzysza. Przed nami stał wysoki mężczyzna z lekko kręconymi, czarnymi jak kruk włosami do połowy szyi. Miał zaostrzone rysy twarzy. Spojrzał się na mnie wręcz przygniatając wzrokiem.

YOU (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz