Wróciłam do tego samego pokoju gdzie nauka tętniła. Usiadłam na łóżku z Astrą na ramieniu. Jakoś nie mogłam zbytnio przyjąć do wiadomości że od jutra zaczyna się ten cały syf. Ćwiczyłam z Liamem tyle godzin, ale czuję niedosyt. Przez zeszły tydzień łączyłam wiedzę w jedną całość. Po prawicy Elizabeth a po lewicy Liam. Oboje starali się nauczyć mnie jak najwięcej w najkrótszym czasie. Zobaczyłam też że oboje są bardzo z sobą zżyci. Tata powtarzał że jeśli Liam postanowił wziąć ją pod dach to niech sam przyzwyczaja ją do tego świata. Chodzili razem na spacery, oglądali filmy wieczorami i w większości zasypiali razem na kanapie. Elizabeth bardzo szybko się budziła, zawsze robiła śniadanie i wręcz rywalizowała z Rowanem o kuchnie. Spojrzałam na siedząca na swoim łóżku Klarę. Nie widziałam jej tyle czasu że jak tylko ją widzę to wypiła bym ją do dna.
-Co się gapisz? Myślisz że się ciebie boję. - warknęła nieprzyjemnie.
Wstałam i podeszłam do niej. Szybkim ruchem złapałam ją za szyję i przygniotłam do łóżka. Wzrok dziewczyny wręcz zmienił się w strach. Uśmiechnęłam się szeroko odsłaniając nieskazitelnie białe i równe zęby.
-Wiedz że przegrasz. Nie zabijesz mnie, dobrze o tym wiem. Nie jestem po twojej stronie. - powiedziała wyrywając się.
Nachyliłam się jeszcze bardziej nad jej duszącym się ciałem. Nagle puściłam ją z impetem biorąc mocny oddech. Zrozumiałam że zło zbiera jeszcze większe żniwo.
-Jesteś jego lalką, wiesz? - powiedziałam leżąc na łóżku.
-Czekam aż twoja przyjaciółka będzie jego lalką i to dosłownie. Jej krzyk usłyszy nie jeden. Zrobimy z nią to co z twoją matką. - warknęła.
-Zabiję cię kiedyś, będę patrzeć na twoją słodką śmierć. Śpij dobrze moja przyjaciółko! - powiedziałam biorąc zeszyt z notatkami do ręki.
-Wzajemnie. Od początku cię nie lubiłam, wiesz?
-Hmmm... Ja myślałam że ty będziesz mniej naiwna. Żal mi ciebie, mądra a jednak tak głupio wstąpiła do zła. - powiedziałam spokojnym głosem.
-To moja decyzja, nie znasz powodu to proszę odpuść. - wyszeptała.
Chciałabym ją uratować i zabić jednocześnie. Jednak naprawdę trudno jest opanować sytuację. Poszłam do łazienki i zajrzałam do mojej szuflady. Leżała tam torebka z znaną mi tabletką. Usłyszałam jak Adela wchodzi do pokoju. Wzięłam tą tabletkę i popiłam surową wodą. Usiadłam na podłodze i podkuliłam nogi. Poczułam jak łzy lecą po moich policzkach. Jakoś znów poczułam na swoich barkach to co noszę. W moim świecie ściany pękały i widziałam błędy z wszystkich lat. Tych skrzywdzonych ludzi, wzrok moich ofiar i płacz dziecka tulonego przez matkę. Rozczarowana mina taty, wujka i innych. Kłamałam tyle razy że jak przyznam się do błędu to powieszą mnie na klifie. Poczułam moc, jakbym mogła wziąć tą siłę do siebie. Wstałam i wybiegłam na korytarz. Gdy opuściłam szkołę zaczęłam biec przed siebie. Nie czułam już bólu, zmęczenia i oporu. Momentalnie wbiegłam na pomost i bez chwili zastanowienia wskoczyłam do zimnej wody. Zanurkowałam i odbiłam się z impetem od dna. Spojrzałam na pomost. Stał na nim ten sam chłopak z którym paliłam na spółkę papierosa.
-Wyłaź z tej wody! Zimno jest! - krzyknął James pocierając o siebie dłonie.
Zaśmiałam się nonszalancko parskając.
-Mówię serio! - krzyknął znów.
-Jest dobrze, mówię ci! Choć! Jest ciepło! - krzyczałam coraz bardziej dając się ponieść temu co płynie w żyłach.
Chłopak zdjął z siebie bluzę i wskoczył do wody. Złapał mnie w pasie podtrzymując. Przytulił mnie do siebie, nasze oddechy powoli jednoczesnym. Połączyłam nasze czoła i zbliżyłam usta zarzucając na szyję swoje lekko niekontrolowane ręce. Złączyłam nasze usta w pocałunku takim samym jak na ganku. Tym razem już nie pijana, a naćpana. Gdy oderwaliśmy się od siebie to chłopak zaciągnął mnie na brzeg. Leżeliśmy zimni na brzegu. James przyglądał się uważnie moim oczom. Spojrzałam pytająco na niego. Wystawiając szereg białych zębów.
CZYTASZ
YOU (Zakończone)
Fantasy"-Ciekawie się patrzy na człowieka który poznaje proste rzeczy od początku. Piękne to. "