Weszliśmy do czarnego samochodu. Trochę poczułam się tak jak ciocia mnie porzuciła. Czarne włosy chłopaka lekko upadały mu na czoło. Miał kasztanowe oczy, i taki dziwnie idealny nos.
-Co to za organizacja? - zapytałam.
-Dowiesz się na miejscu. Jak czujesz się miesiąc przed zawodami?
-Nic nie czuje. Zmuszono mnie tam iść i jakby nie czuję w tej kwestii absolutnie nic.
-Ciekawie. Powiem ci że jest to absolutnie super ważne wydarzenie. Jestem pewien że wygram, oczywiście mogę dać ci fory. - powiedział.
-Ja wygram, chcesz się założyć? - zapytałam.
-Mogę się założyć o tylko i wyłącznie jedną rzecz. Mianowicie o to że jak ty przegrasz to prześpię się z twoją przyjaciółką Adel, jeśli ty jakimś trafem wygrasz to nic jej nie zrobię. Stoi?
-Stoi! - krzyknęłam ściskając mu dłoń.
Nie wiem czy wygram, ale chyba nie ma problemu z tym że Adel prześpi się z nim. Gdy dojechaliśmy na miejsce przed oczyma ujrzałam dom. Był dość zwykły. Weszliśmy do środka, rozmowy było słychać już w korytarzu. Weszliśmy do dużej jadalni. Na stole było sporo jedzenia. Byłam bardzo głodna, nie jadłam śniadania.
-Diana Ross, czekaliśmy na ciebie tyle lat. Szesnaście, prawie siedemnaście lat czekałem na ciebie. Usiądź tam, twoja matka swoich czasów siedziała w tamtym miejscu. - powiedział mężczyzna o siwiejących włosach w ciemnym golfie.
-Opowiecie mi trochę o mojej matce? - zapytałam.
-Oczywiście. Twoja matka była najpiękniejszą kobietą na świecie. Figurę miała jak modelka, smukła sylwetka, twarz rzeźbiona dłutem złotym. Posiadała tak wielką moc jak ty. Sekta do której należy twój tata chce abyś nie używała swej mocy. My chcemy ci tylko pomóc i zachować twą moc aby pomóc światu. Nigdy nie damy cię skrzywdzić, proszę wstąp do nas.
-Zrobię to jak powiesz coś więcej o Monice Ross. - warknęłam.
-Identyczna oraz mądra jak matka. Monica ona przez długi czas wstydziła się swojej mocy, ale my jej pomogliśmy. Gdy urodziłaś się ty to stwierdziła że przekaże ci jej część. Kochała jeść jabłka, musiały być one tak czerwone jak jej szminka. Ten wypadek wstrząsł nami wszystkimi, wielu odeszło lub popełniło samobójstwo. Jesteśmy rodziną, twoją rodziną. Zostaniesz z nami? Damy ci wolność i nikt nie będzie mówił ci co masz robić oraz kim być. - powiedział mężczyzna.
-Chcę się nad decyzją zastanowić. Dajcie mi czas. - powiedziałam.
Wszyscy w pomieszczeniu zaczęli szeptać coś pomiędzy sobą. Zrobiło się głośno, a mi zarazem głupio. Moja mama miała pełną klasę, w mojej wyobraźni jest identyczna. Chciałabym z nią porozmawiać. Szkoda że nie można przywracać zmarłych do życia. Monica to chyba znała każdego, była tak kochana.
-Decyzja podjęta! Wyślij do nas list z decyzją w ciągu niecałego miesiąca.- powiedziała kobieta w średnim wieku z szarymi włosami i krwistą szminką.
-Dobrze, miło was było poznać. Jesteście cudownymi ludźmi, tak jak moja mama. - powiedziałam wychodząc z Zacem.
Śnieg już nie padał. Pomimo to puch utrzymywał się, może nie tyle co puch a jego resztki.
-Byłaś kiedyś szczęśliwa? - zapytał.
-Nie wiem, a co?
-Mam na sprzedaż proszek który uszczęśliwiać cię będzie gdy go zażyjesz.
-Narkotyki są złe. - warknęłam.
-Nie, a wręcz przeciwnie. Narkotyki uwalniają nową rzeczywistość. Mogę ci sprzedać trochę, poczujesz się lepiej. Niszczą one ból, nie czujesz nic.
CZYTASZ
YOU (Zakończone)
Fantasy"-Ciekawie się patrzy na człowieka który poznaje proste rzeczy od początku. Piękne to. "