Unika mnie

9 3 0
                                    

Gdy obudziłam się obok mnie siedziała Adel z talerzem pełnym jedzenia. Bułka z szynką, sałatą, pomidorem i serem wyglądała apetycznie. Obok pieczywa leżała pasta jajeczna. Na stoliku nocnym prócz leków stała szklanka soku pomarańczowego i kubek z herbatą.

-To wszystko masz zjeść i wypić. Kroplówkę ci podłączyłam, nie ruszaj się zbytnio. Ja będę przychodzić co przerwę, to tylko dziś sześć godzin i jestem cała twoja. - powiedziała trzymając mnie za dłoń.

-Toć już nie przesadzaj tak. - warknęła Klara ciągnąć dziewczynę do drzwi.

Z jednej strony wyczułam od niej coś w rodzaju zazdrości. Klara wydawała się zawsze patrzeć na mnie w swój dziwny sposób. Uważała na mnie i wręcz robiła to na widoku abym widziała że mam trzymać się z daleka. Poczułam się utrapieniem, każdy ma mnie na sumieniu i musi się mną opiekować. Nie jestem małym dzieckiem i umiem o siebie zadbać. Nawet nie wiem dlaczego leżę w łóżku i nie mam chodzić. Mogłabym robić wszystko i uczyć się. Najbardziej chciałabym zawody i pokazać co umiem. Graham się jeszcze zdziwi i pokażę kto jest najlepszy. Powoli naprawdę się nudziłam. Kroplówka powoli skapywała wydając się nie mieć końca. Astra siedziała na szczycie łóżku i przyglądała się kroplówce co jakiś czas spoglądając na mnie. Zjadłam wszystko z ogromnym trudem. Czułam się nie swojo jedząc, a tym bardziej takie duże porcje. Moje ciało nie chciało pokarmu, herbatę przełykałam z trudem. Najgorszy chyba pomimo wszystko był sok pomarańczowy, nigdy sama bym nie odważyła się na taki krok. Nagle ktoś zapukał i wszedł do pokoju. Był to Remi z dużą tabliczką czekolady mlecznej. Podszedł do mnie uśmiechając się od ucha do ucha. Przytulił delikatnie siadając obok.

-Jak się czujesz? - zapytał.

-Dobrze, nawet bardzo.

-Przepraszam za Jamesa, on jest naprawdę głupi.

-Nie jest. On chciał pomóc i zdenerwował się, a przynajmniej tak mi się wydaje. Myślał że pomoże mi. Dlaczego nie przyszedł.

-Nie wiem co o nim myśleć. Pogodzić się z nim?

-Tak, podobno przyjaciele wybaczają i nigdy nie opuszczają więc musicie. Jest warty ciebie?

-Dianuś, naprawdę mam mentlik w głowie. Myślę że warto walczyć. Nie gadam z nim, podobno przeżył twój atak. - stwierdził łapiąc mnie za dłoń.

-Dianuś?

-Takie zdrobnienie, używa się ich zamiast imion, tak pieszczotliwie i miło.

-Dziękuję, że tłumaczysz. Nie mów nikomu, ale ja nie rozumiem wielu rzeczy. Przez te wszystkie lata uczyłam się w domu, pod batem. Nie umiem rozmawiać, odróżniać dobra i zła, przytulać się i mówić o uczuciach. - wyszeptałam nieśmiało.

-Rozumiem, mogłaś mówić od początku. To dużo wyjaśnia, jeśli będziesz chciała pogadać to ja zawsze będę miał czas. Co do czasu, chcesz wyjść na mecz gdy wyzdrowiejesz?

-Nie byłam nigdy i chcę zobaczyć. Na czym to polega?

-Jest to tak zwany Fotball amerykański. Rozgrywka dla mocnych zawodników. James jest kapitanem, Kaspian też gra, a Alex sprzedaje popcorn.

-A ty co robisz? - zapytałam.

-Ja? Kibicuje swojej drużynie. W szkole są dwie walczące o punkty drużyny. Pierwsza to my, a drudzy to banda ludzi myślących że są lepsi.

-Poczytam trochę o tym. Co będzie dziś na obiad?

-Jak się nie mylę to leczo i pyzy na parze. Jadłaś?

-Nie, wielu rzeczy nie jadałam. Dobre to chociaż?

-Może być dla ciebie niezbyt, dużo warzyw i wogóle. Po czasie jedzenie normalne będzie dla ciebie łatwiejsze. Wiem że wymuszają na tobie to, niestety musisz to przyjąć. Diana, zależy tutaj wszystkim na tobie.

YOU (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz