Astra

20 3 0
                                    

Minął tydzień. Czuję się tutaj bardziej chciana niż u cioci. Trudne jest życie poza piwnicą. Walizki leżały spakowane w korytarzu. Powoli dogaduję się z tatą, okazał się naprawdę normalny. Rowan często czepia się o moje zachowanie. Dyrygent grupy. Nigel i Paul przypadli mi do gustu. Czasem do domu przychodził Henry, Rowan patrzy na niego spod byka. Codziennie staram się uśmiechać przed lustrem, nie jest to proste. Adel mówi że w szkole mamy pokój razem i mieszka z nami taka dziwna dziewczyna. Podobno ma rude mocno kręcone włosy. Tata miał na zawieźć do domu Paula aby poznać jego mamę. Mieliśmy tak przenocować i iść na pociąg. Kot jechał z nami. Rowan pożegnał nas i powiedział że wpadnie wieczorem.

-Do samochodu bo spóźnimy się, Benia nam nie wybaczy. - mówił tata.

Podróż minęła dość szybko. Trafiliśmy do domu stojącego bliżej cywilizacji. Za domami rosła trzcina energetyczna. Na podwórku biegał dość chudy i pies z rzadką szarą sierścią. Kobieta w szarych włosach spiętych w kok stała na ma ganku obok mężczyzny z rudo-siwymi włosami. Żołądek lekko mi się skręcił. Gdy wysiedliśmy to kobieta przybiegła i przytuliła nas czule. Czułam ciepło idące od niej.

-Do środka dzieciaki bo zimno. Zrobiłam gorącą czekoladę i upiekłam cynamonki. - mówiła pokazując na drzwi.

Jej dom był taki przytulny i można było powiedzieć że rodzina mieszkająca tutaj nigdy nie zaznała smutku. Usiedliśmy w salonie gdzie roiło się od narzut, serwetek i zdjęć rodzinnych. Mogłabym położyć się na tej wysiedzianej kanapie i zasnąć.

-Dianko jaka ty podobna do ojca, oczy po matce masz jedynie. Jesteś członkiem naszej rodziny, pamiętaj że możesz nam ufać. Pamiętam jak niedawno przyszła do nas Adelka, a już tyle lat z nami jest. - powiedziała kobieta siadając obok mnie.

Nikt nigdy nie mówił do mnie zdrobnieniami. Nie wiem czemu, ale czułam zaufanie do niej. Choć prawda może być taka że jeśli ktoś się uśmiecha to nie znaczy że jest dobry. Wypiłam gorącą czekoladę. Najpierw spojrzałam na tatę i dopiero gdy on kiwnął głową zaczęłam pić. Ten napój przypadł mi do gustu nawet bardzo.

-Słoneczko, mam coś dla ciebie na przywitanie. Proszę. - powiedziała podając mi pudełko.

Nigdy wcześniej nie dostałam prezentu. Mówiono że prezenty są dla głupców, ale Paul wytłumaczył mi że to normalne. Otworzyłam czerwony kartonik z moim imieniem. Wyjęłam z niej długi kawałek materiału o oliwkowym kolorze. Na końcówkach były frędzle, to chyba najpiękniejszy szal jaki widziałam. Przymierzałam go, pachniał starym różanym różańcem. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się nim tak mocno jak umiałam. Do moich wrażliwych nozdrzy dotarło ciepło bijące od przedmiotu. W pudełku było coś jeszcze, a mianowicie ptak. Nie był on zbytnio duży i można było powiedzieć że przypominał lekko mizernego. Jego czarne pióra lśniły w świetle lampy. Pogłaskałam go delikatnie biorąc na ręce.

-Pewnie nie masz zwierzęcego przyjaciela, kupiliśmy ci go wraz z twoim tatą i Rowanem. Urośnie większy i odda ci się jeśli zadbasz o niego.

-Jak o niego dbać? - zapytałam.

-Mogłabym ci mówić o dawaniu jedzenia, picia i innych tego typu rzeczach. Tylko to nie ma sensu. Musisz wykazać się cierpliwością, troską i oddaniem. Nawiąż z nim więź i połączcie złote umysły w jeden. Spójrz mu w oczy, widzisz? Niewinna istota zasługująca na miłość. Jedyne co musisz zrobić to oddać jej serce. Kruk może i wyda ci się specyficznym zwierzakiem, ale pamiętaj że odda wszystko aby chronić ciebie. - mówiła z pasją.

-Jest piękny, ma imię?

-Nie, to już twój wybór i decyzja.

-Astra, będzie to Astra.

YOU (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz