Chapter IX Cold new york

7 1 2
                                    



Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


___________

𝚆 𝚛𝚣𝚎𝚌𝚣𝚢𝚠𝚒𝚜𝚝𝚘ś𝚌𝚒 𝚙𝚒𝚎𝚔ł𝚘 𝚓𝚎𝚜𝚝 𝚙𝚛𝚣𝚎𝚛𝚊ź𝚕𝚒𝚠𝚒𝚎 𝚌𝚑ł𝚘𝚍𝚗𝚎. 𝚃𝚘 𝚖𝚒𝚎𝚓𝚜𝚌𝚎 𝚣𝚒𝚖𝚗𝚎 𝚒 𝚛𝚘𝚣𝚙𝚊𝚌𝚣𝚕𝚒𝚠𝚒𝚎 𝚜𝚊𝚖𝚘𝚝𝚗𝚎"

___________

Czy był wściekły? Nie. Czy żałował że ją poznał? Nie. Jedynie czego chciał to skończyć agonię w jaką zapadł gdy Elouise pozostawiła go samego ze sobą. Nienawidził się, nienawidził swojego wglądu, nienawidził swojego charakteru, nienawidził tym kim był. Aulus Cato nienawidził siebie i chciał umrzeć. Chciał umrzeć nie wtedy kiedy kapłan zabił, jak mniemał wtedy jego ukochaną, nie wtedy kiedy Artis wbiła mu nóż w plecy, chciał umrzeć w wieczór po balu, gdy Elouise zostawiła go samego sobie. Był jednak przeklęty i mógł próbować, mógł się topić, mógł sobie podciąć krtań, mógł nawet strzelać w serce, głowę w cokolwiek, jednak po chwili bólu odradzał się na nowo, mając ochotę wyłączyć emocje jakie odczuwał.

Przez te kilka dni, jakie spędził na próbie zniknięcia z tego świata, nie dopuszczał do siebie nikogo, zaszył się z dala od Nowego Jorku, nie odbierając telefonów, nie odpisując na wiadomości, nie opuścił nawet czterech ścian w których leżał w zaschniętej już kałuży jego niemalże czarnej krwi.

Gdy w końcu w sobotę wieczorem, dokładnie dwa tygodnie po balu Calista znalazła go z pistoletem w dłoni oraz kamieniem przywiązanym do szyi, stojącego na brzegu jeziora, wyglądał już jak widmo mężczyzny, którym się stał na potrzeby nowego życia.

– Stój, gdzie stoisz! – Krzyknęła, sprawiając, że z szoku spowodowanego jej obecnością, spluwa, którą dzierżył w dłoni, wypadła z pluskiem do wody tuż przed nim.

– Czego tu szukasz? – Odparł zachrypniętym głosem, ponieważ poprzednią śmiercią jaką wybrał, było poderżnięcie sobie gardła.

– Ona chce się z tobą widzieć. – Oznajmiła, podchodząc w kierunku pierwotnego. W mgnieniu oka pozbyła się kamienia, po czym chwyciła Cato za rękę i pociągnęła w kierunku domu.

– Elouise?

– Tak, a kto inny? Wyglądasz gorzej niż Diaval 100 lat temu, gdy wpadł na minę.

– Elouise. – Szepnął ponownie.

– Chodź, wrócimy do twojego mieszkania nie możesz tak wyglądać. – Westchnęła wampirzyca, po czym pomogła Aulusowi wsiąść do swojego samochodu i nie zwracając uwagi na ograniczenia prędkości, pomknęła ku wieżowcom migającym w oddali.

Starając się jak najlepiej uniknąć wszystkich ludzi, przedostali się do kamienicy, w której na co dzień mieszkał. Nie zwracając uwagi na przyzwoitość niemal pchnęła mężczyznę w kierunku łazienki, po czym pomogła mu zdjąć zakrwawione ubrania, w końcu i tak niegdyś była jego żoną więc, widziała już Aulusa w pełnej okazałości wiele stuleci temu.

Zimna woda zdecydowanie orzeźwiła jego zmysły, po kilkunastu minutach ponownie wyglądał... znośnie. Mimo, że jego cera była idealna pod oczami odznaczyły się sińce, a skóra przybrała szarawy odcień. Wyglądał jak cień, tego kim był naprawdę, jakby w mgnieniu oka postarzała się o kilka mileniów.

– No teraz możesz się z nią spotkać, tylko lepiej zachowaj dystans, wiesz... – Nie dał jej dokończył, ponieważ biegiem ruszył w kierunku drzwi, po tym jak usłyszał lekkie stukanie.

– Are... Aulusie. – Szepnęła, mierząc go uważnym spojrzeniem. Wyglądał zupełnie nienaturalnie, nie był jej Aulusem, był tylko jego cieniem.

– Będę czekać pod kamienicą, gdyby coś się działo wołaj. – Poleciła Calista, głaszcząc lekko Elouise po ramieniu, gdy mijała ją w progu.

– Ja...

– Nie wiem od czego zacząć. – Przerwała mu.

– Wejdź. – Polecił, odsuwając się by dać jej nieco przestrzeni.

W ciszy dostali się do salonu, w którym jeszcze niedawno tańczyli w świetle świec i księżyca. Rozkoszując się chwilą.

– Nienawidzę siebie. – Oznajmił, zakłócając otaczającą ich ciszę.

– Nie mów tak. – Powiedziała Elouise, spoglądając na niego, w jej oczach dostrzegł zbierające się łzy.

– Taka jest Prawda Lou, nienawidzę siebie, tego kim jestem i co robiłem... – Odparł, po czym opadł na krzesło, stojące w rogu pomieszczenia.

– Kocham cię. – Powiedziała, tym razem w stu procentach pewna swoich słów.

Kochała go, choć wiedziała kim jest, wiedziała że niegdyś mordował, siał zniszczenie, sądził i karał. Wiedziała, że kocha go ponad to wszystko, może i był drapieżnikiem stojącym na czele łańcucha pokarmowego zdecydowanie wyżej niż ona, może i wypił by jej krew w mniej niż kilka minut, jednak wciąż był też tym szarmanckim, ale i skrytym mężczyzną, którego poznała najpierw.

– Nie możesz mnie... – Nie dała mu dokończyć, podeszła w jego kierunku, usadowiła się na jego kolanach i wpiła w usta, pokazując wszystkie emocje, jakie czuła. Smutek, ale i szczęście, miłość i pożądanie, miłość była ponad wszystkim, w końcu czym jest życie bez niej, kim jest człowiek bez tego głupiego uczucia.

– Kocham cię Aresie, Aulusie czy jakkolwiek się nazywasz. Kocham cię i nawet mogłabym dla ciebie umrzeć, tak bardzo cię kocham.

Czym jest bowiem człowiek bez miłości? Jedynie skórą pozbawioną radości, która egzystuje w zimnym Nowym Jorku, miłość zaś sprawia, że i piekło jest niczym przy jej mocy.

___________

"W rzeczywistości piekło jest przeraźliwie chłodne. To miejsce zimne i rozpaczliwie samotne" – Jayne Ann Krentz

Śmierć w filiżanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz