___________
Ś𝚠𝚒𝚊𝚝ł𝚘 𝚙𝚘𝚝𝚛𝚊𝚏𝚒 𝚝𝚛𝚣𝚢𝚖𝚊ć 𝚗𝚊 𝚞𝚠𝚒ę𝚣𝚒 𝚙𝚘𝚝𝚠𝚘𝚛𝚢 𝚖𝚘𝚓𝚎𝚓 𝚠𝚢𝚘𝚋𝚛𝚊ź𝚗𝚒.
___________
Ares miał żonę? Nie, sam powiedział że jest jego byłą żoną. Nawet jeśli była jego eks, co robiła w jego mieszkaniu, zazwyczaj małżonkowie po rozwodzie, jeśli nie mają dzieci nie wchodzą sobie do domów bez pukania.
Elouise nerwowo krążyła po swoim gabinecie w poniedziałek rano, jej myśli zaprzątała blondwłosa Artis, która podczas kolacji wtargnęła do mieszkania Aresa, wprawiając wszystkich w zakłopotanie, a przynajmniej to ona była zakłopotana, gdy niczym tarcza, Cowen osłaniał ją swoim ciałem przed kpiącym spojrzeniem niespodziewanego gościa.
Nie robili nic złego, przecież kolacja i taniec nie są niczym nieodpowiednim, jednak tego wieczoru poczuła się jak pięciolatka, przyłapana na gorącym uczynku, podczas podkradania czekolady z szafki mamy.
Długo wahała się czy nie wziąć wolnego w poniedziałek, jednak postanowiła stanąć twarzą w twarz z swoim szefem. Nie wiedziała w końcu jakie relacje łączą Aresa z Artis oprócz byłego małżeństwa, więc chciała mu dać szansę by wytłumaczył jej na czym stoją, a w najgorszym wypadku skończy ich krótką relację.
– Elouise? – Zapytała Emma Brown, uchylając drzwi jej gabinetu. – Pan Cowen prosi cię do gabinetu.
– Dobrze już idę. – Odparła, sięgając w międzyczasie po telefon, pozostawiony na biurku.
Przemierzyła korytarz tym razem nie spoglądając na obrazy, by kilka chwil później zastukać w dębowe drzwi. Nie czekając na odpowiedź weszła do przestronnego gabinetu, intuicyjnie kierując wzrok w stronę biurka, przy którym zawsze siedział Ares.
– Wzywałeś mnie. – Oznajmiła, podchodząc w jego kierunku.
– Mam dla ciebie propozycje...
– Zamieniam się w słuch. – Odparła, zajmując miejsce przed biurkiem.
– Nasza kolacja w piątek została przerwana w dość... niemiły sposób, dlatego chcę ci zaproponować wyjście na jutrzejszy bankiet w ratuszu.
– Ohh...
– Jeśli nie chcesz nie nalegam. – Dodał szybko, jakby spłoszony, po czym w duchu uderzył się mocno w czoło.
Był wampirem, do tego pierwotnym, a ta mała istotka mieszała mu głowie. Elouise nie mogła być zwykłym człowiekiem, musiała coś w sobie mieć, skoro jako jedyna od stek lat, potrafiła nawiedzać go nawet w snach.
– Nie o to chodzi, ja tylko... nie mam sukienki, a to ma być bankiet kostuimowy. – Westchnęła.
– Ach... Powinienem mieć kilka sukni po mojej prababce w mieszkaniu, jeśli chcesz oczywiście? – Zaproponował.
– Bardzo chętnie, przyjadę o 17, zaraz jak tylko zostawię kilka rzeczy po pracy w moim mieszkaniu. – Oznajmiła, po czym wstała z fotela, kierując się ku wyjściu.
Gdy tylko trzasnęły drzwi, mężczyzna westchnął, kręcąc przy tym głową w geście rozpaczy. Co on najlepszego wyprawiał?!
– Calista, Calista. – Mruczał pod nosem imię swojej pierwszej żony. – Chodź tu na chwilę.
– Co się stało? Czyżbyś nie miał prababci i wołasz mnie? – Zaśmiała się wampirzyca, wchodząc do gabinetu Aulusa.
– Mogłabyś pożyczyć mi którąś z twoich sukienek? – Zapytał, spoglądając błagalnie na kobietę.
– Podrzucę ci kilka przed szesnastą. – Westchnęła, po czym pozostawiła go samego z kłębem myśli, w których królowała Elouise.
W co on się wpakował. Miał ponad 2000 lat jednak wciąż czasem zachowywał się jak młodzieniec jakim nie był od tysięcy lat.
– Na bogów, czy kiedyś mógłbym zmądrzeć! – Warknął, po czym sięgnął po swoją aktówkę i opuścił gabinet w ekspresowym tempie, kierując się ku podziemnemu parkingowi, gdzie pozostawił swój samochód.
Wyjechał na ulicę Nowego Jorku chwilę przed godzinami szczytów, więc w szybkim tempie, przemierzył ulicę metropolii, znajdując się, kilka chwil później pod swoją kamienicą. Musiał przygotować się na bankiet fizycznie, jak i przede wszystkim psychicznie.
___________
Światło potrafi trzymać na uwięzi potwory mojej wyobraźni. – Becca Fitzpatrick
CZYTASZ
Śmierć w filiżance
FantasíaCᴢʏ ʙʏᴄɪᴇ ɴɪᴇśᴍɪᴇʀᴛᴇʟɴʏᴍ ᴍᴏżᴇ ʙʏć ᴋʟąᴛᴡą﹖ Aulus Marcus Cato był zwyczajnym Rzymskim senatorem, dowodzącym potężną armią rodu Cato, do czasu spisku o, który rzekomo go osadzono. W wyniku klątwy rzuconej przez wiedźmę młody mężczyzna, staje się rządny...