Chapter VII Light in Darkness

7 0 4
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



___________

Ś𝚠𝚒𝚊𝚝ł𝚘 𝚙𝚘𝚝𝚛𝚊𝚏𝚒 𝚝𝚛𝚣𝚢𝚖𝚊ć 𝚗𝚊 𝚞𝚠𝚒ę𝚣𝚒 𝚙𝚘𝚝𝚠𝚘𝚛𝚢 𝚖𝚘𝚓𝚎𝚓 𝚠𝚢𝚘𝚋𝚛𝚊ź𝚗𝚒.

___________

Ares miał żonę? Nie, sam powiedział że jest jego byłą żoną. Nawet jeśli była jego eks, co robiła w jego mieszkaniu, zazwyczaj małżonkowie po rozwodzie, jeśli nie mają dzieci nie wchodzą sobie do domów bez pukania.

Elouise nerwowo krążyła po swoim gabinecie w poniedziałek rano, jej myśli zaprzątała blondwłosa Artis, która podczas kolacji wtargnęła do mieszkania Aresa, wprawiając wszystkich w zakłopotanie, a przynajmniej to ona była zakłopotana, gdy niczym tarcza, Cowen osłaniał ją swoim ciałem przed kpiącym spojrzeniem niespodziewanego gościa.

Nie robili nic złego, przecież kolacja i taniec nie są niczym nieodpowiednim, jednak tego wieczoru poczuła się jak pięciolatka, przyłapana na gorącym uczynku, podczas podkradania czekolady z szafki mamy.

Długo wahała się czy nie wziąć wolnego w poniedziałek, jednak postanowiła stanąć twarzą w twarz z swoim szefem. Nie wiedziała w końcu jakie relacje łączą Aresa z Artis oprócz byłego małżeństwa, więc chciała mu dać szansę by wytłumaczył jej na czym stoją, a w najgorszym wypadku skończy ich krótką relację.

– Elouise? – Zapytała Emma Brown, uchylając drzwi jej gabinetu. – Pan Cowen prosi cię do gabinetu.

– Dobrze już idę. – Odparła, sięgając w międzyczasie po telefon, pozostawiony na biurku.

Przemierzyła korytarz tym razem nie spoglądając na obrazy, by kilka chwil później zastukać w dębowe drzwi. Nie czekając na odpowiedź weszła do przestronnego gabinetu, intuicyjnie kierując wzrok w stronę biurka, przy którym zawsze siedział Ares.

– Wzywałeś mnie. – Oznajmiła, podchodząc w jego kierunku.

– Mam dla ciebie propozycje...

– Zamieniam się w słuch. – Odparła, zajmując miejsce przed biurkiem.

– Nasza kolacja w piątek została przerwana w dość... niemiły sposób, dlatego chcę ci zaproponować wyjście na jutrzejszy bankiet w ratuszu.

– Ohh...

– Jeśli nie chcesz nie nalegam. – Dodał szybko, jakby spłoszony, po czym w duchu uderzył się mocno w czoło.

Był wampirem, do tego pierwotnym, a ta mała istotka mieszała mu głowie. Elouise nie mogła być zwykłym człowiekiem, musiała coś w sobie mieć, skoro jako jedyna od stek lat, potrafiła nawiedzać go nawet w snach.

– Nie o to chodzi, ja tylko... nie mam sukienki, a to ma być bankiet kostuimowy. – Westchnęła.

– Ach... Powinienem mieć kilka sukni po mojej prababce w mieszkaniu, jeśli chcesz oczywiście? – Zaproponował.

– Bardzo chętnie, przyjadę o 17, zaraz jak tylko zostawię kilka rzeczy po pracy w moim mieszkaniu. – Oznajmiła, po czym wstała z fotela, kierując się ku wyjściu.

Gdy tylko trzasnęły drzwi, mężczyzna westchnął, kręcąc przy tym głową w geście rozpaczy. Co on najlepszego wyprawiał?!

– Calista, Calista. – Mruczał pod nosem imię swojej pierwszej żony. – Chodź tu na chwilę.

– Co się stało? Czyżbyś nie miał prababci i wołasz mnie? – Zaśmiała się wampirzyca, wchodząc do gabinetu Aulusa.

– Mogłabyś pożyczyć mi którąś z twoich sukienek? – Zapytał, spoglądając błagalnie na kobietę.

– Podrzucę ci kilka przed szesnastą. – Westchnęła, po czym pozostawiła go samego z kłębem myśli, w których królowała Elouise.

W co on się wpakował. Miał ponad 2000 lat jednak wciąż czasem zachowywał się jak młodzieniec jakim nie był od tysięcy lat.

– Na bogów, czy kiedyś mógłbym zmądrzeć! – Warknął, po czym sięgnął po swoją aktówkę i opuścił gabinet w ekspresowym tempie, kierując się ku podziemnemu parkingowi, gdzie pozostawił swój samochód.

Wyjechał na ulicę Nowego Jorku chwilę przed godzinami szczytów, więc w szybkim tempie, przemierzył ulicę metropolii, znajdując się, kilka chwil później pod swoją kamienicą. Musiał przygotować się na bankiet fizycznie, jak i przede wszystkim psychicznie.

___________

Światło potrafi trzymać na uwięzi potwory mojej wyobraźni. – Becca Fitzpatrick

Śmierć w filiżanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz