Chapter VI Murderous ex-wife

6 1 0
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


___________

𝙺𝚊ż𝚍𝚢 𝚙𝚘𝚍𝚎𝚓𝚖𝚞𝚓𝚎 𝚠 ż𝚢𝚌𝚒𝚞 𝚍𝚎𝚌𝚢𝚣𝚓ę - 𝚓𝚎𝚜𝚝 𝚖𝚘𝚛𝚍𝚎𝚛𝚌ą, 𝚊𝚕𝚋𝚘 𝚘𝚏𝚒𝚊𝚛ą

___________

Czuł narastający gniew jednak wiedział, że nagły wybuch złości w towarzystwie Elouise, będzie mieć fatalne skutki, więc odetchnął głęboko by uspokoić zszargane nerwy, po czym mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, zmierzył dumną sylwetkę Artis.

– Jak śmiesz się tu pokazywać? – Zapytał, a ton jego głosu brzmiał chłodno niczym stal.

Blondynka przeciągnęła się niczym kot, świeżo wybudzony ze snu, po czym ze znudzeniem rozejrzała się wokół. Jej nonszalancja doprowadzały Aulusa do szału, jednak twardo stał w miejscu, zasłaniając Elouise przed spojrzeniem byłej żony.

– Artis?

– Daj mi chwilę, moje kości są niczym z marmuru, ciekawe czemu? – Zakpiła.

– Wynoś się. – Mruknął, odwracając wzrok w kierunku Elouise.

– Słyszysz dziewucho, pa pa.

– Mówiłem do ciebie Artis, wynoś się! – Warknął.

Ton jego głosu spowodował gęsią skórkę na niemal całym świecie brunetki, czuła się osaczona i nie pasująca do ludzi z którymi właśnie znalazła się w jednym pomieszczeniu i choć tego wieczoru Ares był naprawdę czarujący, a czas z który z nim spędziła należał do jednego z najprzyjemniejszych w jej życiu, to w tym momencie miała ochotę uciec i nigdy więcej nie wrócić do mieszkania prezesa Cᴏᴡᴇɴ Oᴀsɪs Cᴏᴍᴘᴀɴʏ.

– Jak śmiesz! Jestem twoją żoną! – Krzyknęła blondynka, wywołując szok u Elouise.

Ares Cowen miał żonę i zaprosił ją na kolację?! Poczuła się zniesmaczona i zdradzona, jednak czego się spodziewała? Osoba na takim stanowisku jak on musiała mieć żonę i pieniądze, zawsze tak jest.

– Nie jesteś moją żoną, nie pamiętasz? Porzuciłaś mnie, więc rozstaliśmy się na zawsze, a ty wracasz raz na jakiś czas jak kot szukający jedzenia, więc możesz śmiało się stąd wynieść bo nie chcę cię skrzywdzić, a nie wiem ile jeszcze będę w stanie się kontrolować. – Oznajmił, z każdym słowem podchodząc w kierunku wampirzycy.

Elouise poczuła się pozbawiona ochrony, gdy dotąd osłaniający ją Aulus zaczął przesuwać się w kierunku coraz mniej pewnej siebie Artis. Blondynka powoli traciła pewność siebie, na myśl o ponownym utkwieniu w marmurze, jednak liczyła, że pierwotny powstrzyma swoje plany, kierując się rozsądkiem. Wiedziała, że nie wybaczyłby sobie gdyby musiał skrzywdzić śmiertelnego bez powodu, może kiedyś zrobiłby to bez zająknięcia lecz teraz z każdym dniem, Aulus Cato stawał się coraz bardziej zwyczajny i... nudny.

– Wiesz, że jestem zdolna do wszystkiego, włączając morderstwo? – Szepnęła, gdy wampir znalazł się blisko jej twarzy.

– Nienawidzę cię. – Odparł, niemal wypluwając niczym jad, gamę emocji jakie go dosięgały, gdy widział swoją byłą żonę.

Grała, widział to. Grała na jego emocjach, ponieważ sama nie była pewna siebie, każdy jej ruch, choćby drgnięcie palców dawały mu jasny sygnał, Artis miękła, a postawa jaką przybrała byłą grą, bała się tego co mógł jej zrobić, dzięki czemu czuł jak jego przewaga wzrasta. Nie okazywał tego jednak, czekał na potknięcie z jej strony, na jeden fałszywy ruch, który musiała wykonać prędzej czy później. Miał na to całą wieczność.

– Ja... Ja chyba już pójdę. – Oznajmiła nagle Elouise. – Porozmawiamy... porozmawiamy jak dasz mi znać. Do widzenia. – Powiedziała, po czym niemal natychmiast ulotniła się z mieszkania wampira, pozostawiając byłych małżonków samych sobie.

Nie próbował jej zatrzymywać, wiedział że musi dać jej ochłonąć. Gdy trzasnęły drzwi mieszkania wiedział, że już nikt go nie powstrzyma przed zemstą na morderczej byłej żonie, była zdana na jego łaskę i niełaskę.

– W tym momencie powinnaś zacząć żałować, że nie wierzysz w żadnego Boga. – Zakpił, przybierając swoją nadludzką postać.

Na czarnych włosach pojawiły się siwe pasma, paznokcie, ciemne niczym noc, wydłużyły się stając szponami, jednak wzrok zawsze przykuwały czarne żyłki, otaczające ciemne oczodoły oraz czerwone jak krew tęczówki. Oblizał spierzchnięte usta, błyskając przy tym śnieżnobiałymi kłami.

– Dziś to ja będę mordercą, my dear. Twój krzyk rozpaczy usłyszy cały, zimny Nowy Jork. – Oznajmił.

– Nie ośmielisz się!

– I tak za długo z tym zwlekałem.

___________

Każdy podejmuje w życiu decyzję - jest mordercą, albo ofiarą – Colleen Houck

Śmierć w filiżanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz