ROZDZIAŁ PIERWSZY

307 22 3
                                    

Kiedy wróg nadciąga


Lubił stać na werandzie i podziwiać dorodne ogrody. Po tej stronie pałacu trwała przyjemna, ogłuszająca cisza, którą tylko zakłócała od czasu do czasu niewinna natura. Namjoon w zamyśleniu przyglądał się ptakom, które podrygiwały śmiało na gałązkach, prężąc się ochoczo, by mu zapewne zaimponować. W innym wypadku prawdopodobnie uraczyłby je szczerym oraz gładkim uśmiechem, teraz jednak pochmurny wyraz nie opuszczał go ani na sekundę. Nawet gdy patrzył w dal na błękitne niebo, które stykało się z żyzną ziemią, zmarszczka nie ustępowała. Nieważne jak piękne było jego królestwo dzisiaj, otoczone Słońcem Bogini, i tak nie poprawiało jego nastroju. Wręcz przeciwnie. Niepokój się tylko wzmagał.

— Jisoo — mruknął. Imię poszybowało wraz z wiatrem, a gdy przekręcił głowę piękna, blondwłosa kobieta stała tuż obok niego. Jedna z czterech kapłanek pochyliła się na gest szacunku, a potem spojrzała na niego. Namjoon śmiało odparł spojrzenie, mimo że nie ujrzał jak zawsze źrenic, ani tęczówek w jej oczach. Były białe, ale wciąż nie odbierały jej uroku.

— Co mówi mrok? — zapytał srogo.

Kobieta przechyliła głowę, a potem obróciła się, również opierając o barierki i patrząc w dal. Tyle że w przeciwieństwie do niego musiała widzieć, co innego, niż blask słońca czy szarość usłanych na niebie chmur. Musiała błądzić gdzieś, gdzie zwykli śmiertelnicy nie mieli wstępu.

— To, co od wielu, wielu dni. Mówi, że przyszłość może być końcem, ale może być też początkiem. Nie zna odpowiedzi, ale wkrótce odpowiedzi zapewne nadejdą — szepnęła przytłumionym tonem.

Namjoon skinął głową.

— Co wtedy?

— Wtedy może być za późno, królu — dodała pokornie Jisoo, smutno uśmiechając się kącikiem ust. — Wybacz, ale wraz z moimi siostrami wiemy, że tym razem nie możesz czekać na odpowiedź. Tym razem świat chce, abyś sam napisał naszą historię. Tym razem... nic nie jest pewne, oprócz nadchodzącego zła. Ono nie będzie czekać, panie. A każda wątpliwość może okazać się naszą zgubą.

— Dobrze — powiedział do siebie Namjoon, zaciskając dłonie na barierce. Potem je puścił, odwracając się w stronę ogromnego wejścia, do pałacu. Jego szata zafalowała, tak jak przezroczysta suknia kapłanki. Jisoo skłoniła się i pozostała w tej pozycji, czekając na rozkazy.

— Powiedz Wohno, że ma wypuścić orły do Kraju Wód i Powietrza, a do Świata Ognia i Ziemi niech pośle konnych, resztą sam się zajmę. Będziemy czekać na odpowiedź i miejmy nadzieję, że okaże się pozytywna. Jeśli tak, przyszykujemy ucztę, która powita sześciu królów w Armitries. Niech poznają naszą gościnność przed nadchodzącą wojną.

— Tak, królu. Wszystkim się zajmę — szepnęła Jisoo z szacunkiem. — Sugerowałabym jednak w tym czasie się zrelaksować, póki nie mamy jeszcze na głowie kaprysów innych władców. Twoja żona o ciebie, panie, wypytywała. Pewnie oczekuje cię w swoich komnatach.

— Nie sądzę, żeby mi to pomogło, Jisoo — westchnął Namjoon, chociaż przypuszczał, że kapłanka już wiedziała, co zamierza rzec. Mimo że się nie przyznawała, bliższa przyszłość nadal nie była jej obca. — Wyślij do niej swą siostrę, Rose. Niech zabawki kapryśną panią.

— Właściwie to już to zrobiłam, martwiąc się, że jednak jej, królu, odmówisz — wyznała kapłanka. — Moja druga siostra też ją zabawia, więc nie musisz się martwić. Ale myślę, że odmawianie sobie przyjemności nie jest zdrowe, wasza wysokość. Może pomóc przy odzyskiwaniu zdrowych zmysłów. Królowa, na swój sposób, dba o ciebie.

DIONYSUS || KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz