Walki Gladiatorów część II
Torsję nie ustępowały. Jimin wypluwał całe jedzenie, które nie zostało jeszcze dostatecznie przetrawione, a dźwięk ten rozprzestrzeniał się echem po wąskim korytarzu. Z poczucia własnej bezsilności Kochanek Wody osunął się na podłogę, we własne wymiociny. Zaczął pluć żółcią, ponieważ już nic więcej nie miał na żołądku.
— Słyszałeś to? — Głos Tzuyu dobył do Jimina w nikłej podświadomości. Kobieta zdawała się być jednocześnie tak daleko, jak i przerażająco blisko. W duchu Jimin zamarł, bojąc się, że zostanie odkryty.
— Chodź do środka — nakazał Jungkook zaraz potem, niemal warcząc. — Jeśli Cesarz nas zobaczy, nie będzie wesoło.
W tle rozbrzmiał trzask otwierania i zamykania drzwi. Chwilę później przywitała go kojąca cisza. Wcześniej myślał ze strachem, że książę odwrócił się na tyle, by móc zobaczyć jego sylwetkę, wychylającą się zza ściany. Widocznie jednak musiało mu się to tylko wydawać, za co był wdzięczny bogom.
Ulga, że nie został przyłapany, nie trwała jednak długo. Echo czyiś kroków znowu przeraziło Jimina. Niemniej udało mu się unieść nieco głowę, by dostrzec nadchodzącą z naprzeciwka służkę. Szła spokojnie z tacą w dłoniach, póki jej wzrok nie spoczął na Jiminie. Właśnie wtedy porcelana z brzękiem uderzyła o podłogę, a następnie roztrzaskała się w drobny mak. Służka spanikowana podbiegła do księcia. A raczej zamierzała, ale nagle piątka asasynów zagrodziła jej drogę, nie dopuszczając do Kochanka Wody. Pojawili się nieoczekiwanie, jakby uformowani z samych cieni. Byli też przyczyną krzyku dziewczyny. Jimin tym razem miał ochotę ich za to przekląć.
— Amnes...tia, przepuść... — nie zdołał uformować poprawnego zdania, mimo że naprawdę mu na tym zależało. Na całe szczęście okazało się, że właściwie nie musiał. Asasyni łatwo zrozumieli przesłanie i odsunęli się mechanicznie dwa, równe kroki, aby zrobić miejsce.
— Wasza Wysokość! — Służka opadła obok niego, jednak nie dotknęła blondyna. Powstrzymała się w ostatniej chwili. Bała się, że utną jej ręce, jeśli chociaż musnęłaby szaty Kochanka Wody. Zamiast tego więc swoją sukienką zaczęła wycierać, w gwałtownych ruchach, podłogę.
— Co tu się dzieje?
Cesarz stanął w przejściu z kapłanką oraz swoim oddanym wartownikiem. Zmarszczył brwi, przyglądając się nieporuszonym asasynom oraz klęczącemu księciu, który dalej wypluwał żółć z gardła. Potem zerknął uważnie na służkę. Ta nadal ścierała rzygi z płytek. Pod ciężkim spojrzeniem Namjoona dziewczyna zastygła, w widocznym na twarzy strachu.
— Królu, pozwól. — Towarzysząca Namjonowi Jisoo wyminęła i jego, i strażnika. Szła płynnie, bez wahania. Nie było po niej widać ani zdziwienia, ani zmieszania.
Assadyni odsunęli się o jeszcze jeden krok.
— Tak mu nie pomożesz — szepnęła kapłanka do ucha dziewczyny, kładąc dłoń na jej odkrytym ramieniu. — Zbieraj się, Oro i nikomu nie mów, co widziałaś. Rozumiesz?
Oro nikle skinęła głową. W pośpiechu wstała, ukłoniła się nerwowo, a potem ruszyła w drugą stronę.
Jimin wciąż miał drgawki, ponadto ręce mu się trzęsły i z każdą kolejną sekundą czuł się coraz słabszy. Kapłanka zdawała się to rozumieć, na co wskazywał jej zmartwiony wzrok, kiedy przyklęknęła. Ściągnęła z głowy białą chustę, a potem otarła nimi spoconą twarz Jimina.
— Czujecie to? — zapytał Wonho na głos, rozglądając się na boki z niepewnością. Podłoga pod nimi zaczęła dziwnie wibrować. — Co to, cholera, jest? Stado konnych się zbliża, czy jaki czort?
CZYTASZ
DIONYSUS || Kookmin
FanfictionEra Spokoju przeminęła. Namjoon, Wielki Cesarz, zdaje sobie z tego sprawę jak nikt inny. To on podejmuje ostatnie próby ratowania tego, co może przeminąć na zawsze. Wierzy, że uda mu się przezwyciężyć nadchodzące zło. Ale wizje nie są klarowne, wszy...