Rozdział 3

73 3 0
                                    

Środa.

Czy może być coś gorszego od środka tygodnia? Dwa dni tygodnia minęły, zostały jeszcze dwa do weekendu. Chociaż w tym tygodniu wolałabym, aby czas leciał naprawdę powoli bo zbliżała się ta nieszczęsna impreza. Wczoraj wieczorem napisała do mnie Chloe. Poinformowała mnie, że idziemy dziś we trójkę, po zajęciach do sklepu wybrać coś szałowego. Przewróciłam oczami na to, bo przecież ja nienawidzę zakupów a w dodatku z nią. Zazwyczaj, gdy się na nie wybieramy ona trajkocze jak najęta, a ja milczę jak owca. Jest mi wtedy niedobrze, bo ile może słuchać ciągle gadającej Chloe? Czasem to już się robi nudne, a zbyt częste chodzenie z nią do sklepów może spowodować stały ubytek na zdrowiu. Nie powinnam tak ryzykować, ale co miałam zrobić? Odmówić? To by mnie chyba zjadła żywcem.

Jeśli jeszcze chodzi o wczorajszy wieczór to raczej nie zaliczę go do udanych. Liam się na mnie poważnie obraził. Powiedział, że nie może przyjaźnić się z kimś kto nie jest z nim szczery. Powiedziałabym mu o tym chłopaku z uczelni, i że Chloe chce mnie z nim umówić, ale przez cały czas który ze sobą spędziliśmy, Liam mnie ignorował. Czasem jego humorki doprowadzały mnie do szału. Nawet jak mnie odwiózł po obiedzie do domu, to nie powiedział nawet głupiego cześć na pożegnanie. Patrzył w inną stronę, jakby chciał mi przekazać niemą wiadomość, żebym sobie już stąd poszła i nie truła jego cennego powietrza.

Dzisiejszego ranka zaraz po wstaniu pomyślałam sobie, że będę musiała wyjść wcześniej z domu bo chłopak po mnie nie przyjedzie. Witaj autobusie, pomyślałam.

Schodząc na dół po schodach, gdy już się przygotowałam i przebrałam, weszłam do kuchni. Moja mama rozmawiała akurat z kimś przez telefon trzymany między uchem, a barkiem. Robiła kanapki jedną ręką, a drugą zalewała kubki wrzącą wodą. Podeszłam do niej, aby jej pomóc. Wyjęłam nóż z jej dłoni, a kobieta aż podskoczyła z zaskoczenia. Pomachałam jej przed twarzą, gdy zamarła na chwilę. Pięć sekund później odzyskała równowagę i kiwnęła tylko głową w moją stronę, po czym zniknęła w swoim gabinecie. Wzruszyłam tylko ramionami i dokończyłam robienie kanapek. Poukładałam wszystkie ładnie na dużym talerzu i odwracając się za siebie, chciałam położyć je na blacie wysepki kuchennej, gdy prawie dostałam ataku serca.

Liam siedział na jednym z krzeseł przypatrując się mi z uśmiechniętą miną.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zakładając zbłąkane pasemko włosów za ucho.

- Jak co dzień czekam na ciebie, by odwieźć cię na uczelnię. - oznajmił zabierając z talerza jedną z kanapek i biorąc ją do ust.

- Ale...

- Żadnego ale Mag, tak ma być i niech tak już będzie. - oznajmił wzruszając lekko ramionami. Nie rozumiałam jego dzisiejszej reakcji. Najpierw się na mnie wkurza mówiąc, że nie jestem z nim szczera, a na drugi dzień zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało. To jest naprawdę dziwne i nie mam pojęcia, jak ja mam za nim nadążyć, gdy jego nastrój co chwila się zmienia.

Poddałam się, nawet nie wiem co miałam powiedzieć w takiej sytuacji. Liam wydawał się taki wycofany, jakby bał się cokolwiek powiedzieć i obawiał się mojej reakcji na jego zachowanie. Nie poznawałam go. Wczoraj był jeszcze inny.

- Dzień dobry Liam. - moja mama przerwała nam rozmowę, a raczej niezręczne milczenie. Ucałowała mnie w czoło, po czym usiadła obok.

- Dzień dobry pani Malik. - Li posłał mojej mamie najbardziej nieszczery uśmiech, na jaki było go dziś stać.

- Jak praca? - zapytał wskazując oczami na telefon leżący obok dłoni mojej mamy.

- Męcząca. - odpowiedziała mama przewracając oczami. Chyba przewracanie oczami mam po niej, pomyślałam sobie.

Never look back (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz