Rozdział 9

67 2 0
                                    

Liam wyglądał jakby zjadł coś niedobrego. Jego oczy były jeszcze bardziej brązowe niż normalnie, wciągał głośno i gwałtownie powietrze przez otwarte usta. Nagle jego wzrok spoczywający na mnie, przeniósł się na osobnika stojącego obok. Louis dołączył do mnie, nawet nie wiedziałam kiedy. Głowa Liama nagle zaczęła poruszać się w prawo i w lewo skanując otoczenie. Szybkim krokiem ruszył w naszą stronę. Przełknęłam głośno ślinę bojąc się tego. co zaraz miało się stać.

- Co to ma znaczyć? - zapytał głośno wskazując na Louisa.

- Nic. - odpowiedziałam cicho obserwując go cały czas. Bałam się, że może rzucić się na bruneta, a wiem że wtedy go nie powstrzymam.

- Ja widzę co innego. - powiedział Liam patrząc cały czas na zadowolonego z siebie Louisa. Bałam się ich obojga.

- Liam daj spokój to tylko kolega. - wyjaśniłam podchodząc do niego. Położyłam mu dłoń na ramieniu, ale ją odepchnął. Popatrzyłam na niego wkurzona. Rozumiałam to, że może być wściekły na mnie, ale żeby od razu wyżywać się za to? Niedoczekanie twoje, pomyślałam.

- Wiesz co Liam? Wkurzaj się, proszę bardzo. - cofnęłam się o krok od niego, a on dopiero wtedy odwrócił głowę w moją stronę. - Ja nic złego nie zrobiłam – uniosłam dłonie w obronnym geście i wzruszając ramionami, ruszyłam w stronę domu. Podziękowałam jeszcze cicho Louisowi, a ten kiwnął głową i posyłając Liamowi krzywe spojrzenie, wsiadł do samochodu i odjechał.

Będąc już pod drzwiami do domu szukałam w torebce kluczy, gdy nagle ktoś, a wiem że był to Liam, dotknął mojego ramienia.

- Nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać. Jak ochłoniesz to wróć, a może znajdę dla ciebie czas między nauką. - powiedziałam, nie dając mu dojść do słowa, po czym weszłam do domu. Oparłam się o zamknięte drewniane drzwi i westchnęłam głośno. W co ja się wpakowałam?

***

Późnym wieczorem siedząc na środku łózka i próbując się uczyć, ktoś zapukał do moich drzwi. Byłam stu procentowo pewna, że tym kimś był Liam i się nie myliłam. Ze skruszoną miną i nikłym uśmiechem wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Zza pleców wyjął mały bukiecik białych stokrotek i siadając na krześle stojącym obok biurka patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Westchnęłam głośno i pokręciłam głową.

- Przepraszam. - powiedział cicho przysuwając krzesło bliżej łózka i wyciągając rękę w moją stronę. Odebrałam od niego bukiecik i dziękując powąchałam maleńkie kwiatuszki.

- Nie wiem co w ciebie wstąpiło Li. Nie pamiętam kiedy się tak dziwnie zachowywałeś. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Chłopak tylko spuścił głowę w dół i zawstydzony swoim zachowaniem milczał.

- Dlaczego tak zareagowałeś na widok Louisa? Tylko odwiózł mnie do domu, czy to taka zbrodnia? - dopytywałam.

- No nie, ale...

- Dlaczego musisz mieć zawsze jakieś ,,ale” Liam? Mam prawo spotykać się z kim tylko chcę, mam prawo nawet chodzić na randki, a ty nie możesz mi tego zabronić. - wkurzyłam się, gdy uzmysłowiłam sobie że Liam zachowuje się jak mój ojciec, albo co gorsza zazdrosny chłopak.

- Maggie, posłuchaj mnie. Ja ...

- Nie mogę cię słuchać – przerwałam mu. - Pamiętasz jak było z Adamem? Też ci się nie podobał, też chciałeś zrobić wszystko bym tylko się z nim nie spotykała.

- I tak cię zostawił.

- Wiem, ale...

- Samą na środku parkingu, zgwałconą i ledwo żywą. I gdyby nie ja to byś teraz tutaj nie siedziała i nie użerała się ze mną. - Liam gwałtownie wstał z fotela, a ten uderzył z dużą siłą o kant biurka, na którym nasze wspólne zdjęcie z wakacji stojące w ramce przewróciło się.

Never look back (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz