~ROZDZIAŁ III~

117 8 27
                                    

Witam was moje masełka
Chciałam tylko powiedzieć zanim przeczytacie ten rozdział, jest on nieco inny

~~~~~~

⫸pov Enmu ⫷

po tym jak zabiłem tego człowieka nie mogłem dłużej mieszkać w mojej jaskini. popatrzyłem na karczycho mojej już nieżywej ofiary. musiałem coś wykoncypować i znaleźć nowe umiejscowienie w którym mógłbym się zatrzymać na dłużej. przez moją głowę niczym impuls przebiegła prędko jedna myśl ,,łóżko'', nie mogłem tak pozostawić na pastwę losu mojego dzieła. więc szybko ruszyłem w stronę swojego byłego miejsca zamieszkania.

z jaskini zabrałem ze sobą tylko mój drogocenny mebel i udałem się na poszukiwanie nowej miejscówki. oczywiście najlepiej by było gdybym znalazł coś podobnego do mojej poprzedniej pieczary ale nie wiem czy to było możliwe.

na szczęście końcem końców odkryłem małą grotę w oddaleniu o dosyć długi kawałek drogi od mojego poprzedniego mieszkania. nie była zbyt duża, ale moja najważniejsza część dobytku-czyli oczywiście moje łóżko-bez problemu się tam zmieściła. następnego dnia zamierzałem się udać na poszukiwania materiałów do zrobienia nowych mebli żeby mój nowy tymczasowy dom nie świecił tak pustkami. zamierzałem zbudować więcej bardzo szykownych mebli tak jak w moim poprzednim miejscu zamieszkania i miałem nadzieję, że uda mi się to osiągnąć.

już zacząłem wymyślać jakich materiałów będę potrzebować do poszczególnych elementów. na szczęście o moje kochane posłanie nie musiałem się martwić, ponieważ jakoś udało mi się je zatachać aż tutaj. bardzo długo nad nim pracowałem i było dla mnie bardzo ważne, więc to chyba oczywiste, że potrzebowałem go tutaj ze sobą.

ale teraz nie zamierzałem się już tym zajmować i udałem się do snu.

leżałem i patrzyłem się na sufit mojego mieszkania. jeżeli tak można go było nazwać. rozmyślałem o snach.

od kiedy pamiętam przynosiły mi spokój i ukojenie od brutalnej codzienności. były dla mnie ucieczką od mojej fatalnej sytuacji rodzinnej. niestety fatalna była ona tylko dla mnie. od kiedy pamietam moja rodzina używała mnie jako swojego popychadła, osoby na której wszyscy mogli spokojnie rozładować swój gniew bez martwienia się, że zrobię coś w odwecie. może i bym się kiedyś odważył, ale nie miałem nikogo kto byłby dla mnie oparciem lub stanął po mojej stronie.

jedynie w moich snach mogłem naprawdę być sobą, moje marzenia przez chwilę stawały się prawdą po czym znowu były niszczone przez traumatyczną rzeczywistość.

kiedy stałem się demonem chciałem zachować dla siebie jedyne przyjemne wspomnienia z mojego dzieciństwa czyli właśnie moje sny. początkowo nawet moim planem było uprzyjemnienie ludziom ich ostatnich chwil, jednak od czasu do czasu miewałem wizje wspomnień, w których moi najbliżsi krzywdzili mnie. to budziło we mnie niepohamowaną złość i chęć zemsty na całej rasie ludzkiej.

teraz chciałem uczynić ich śmierć jak najbardziej bolesną, a wiedziałem doskonale jak to zrobić. w ten sposób narodziła się moja technika.

sprawiałem, że ludzie cierpieli przez idiotyczne sny, w których ginęły im najważniejsze dla nich osoby lub tracili wszystko co dotychczas osiągneli. sprawia mi to niesamowitą radość, jak ci idioci cierpią przez wytwór ich własnej wyobraźni.

żałuję, że nie mogłem sprawić takiego samego cierpienia mojej rodzinie. ich śmierć w porównaniu do zakończenia życia przez moją technikę była bardzo szybka i nudnie brutalna. po prostu zabiłem ich własnymi dłoni z nowymi możliwościami jakie uzyskałem po zostaniu demonem.

do tej pory nigdy nawet mi przez myśl nie przeszło żałowanie mojej decyzji. to było najlepsze co mnie spotkało w moim nędznym ludzkim życiu.

wydawało mi się, że już niedługo powinno zacząć świtać. byłem już dosyć zmęczony, prawie zasypiałem i w głowie zaczęła mi lecieć piosenka. było to dziwne ponieważ chyba nigdy wcześniej jej nie słyszałem, ale już prawie spałem, więc nie zwróciłem na to większej uwagi.

ale chyba jednak powinienem.

jak tak teraz o tym myślę to to nawet nie była piosenka, tylko sama melodia bez żadnych słów.

zerwałem się z łóżka. melodia nie rozbrzmiewała tylko w mojej głowie. teraz już byłem pewien. ktoś stał pod moją jaskinią i nucił jakąś piosenkę. właściwie w tym momencie już ją śpiewał. wydawało mi się że słowa szły jakoś ,,hava nagila'' czy coś takiego?

to musiał być jakiś żałosny człowiek, który wybrał się na spacer żeby zobaczyć wschód słońca czy coś równie bezsensownego, ale przez skruszony fragment skały nie wpływały jeszcze do środka promienie słoneczne-

udało mi się rozpoznać, że był to męski głos.

~~~~~~

siemson byczongi
jak pewnie możecie zauważyć tego rozdziału nie napisał autor pozostałych dwóch, ponieważ ja jestem dzisiaj gościem tutaj i mam zaszczyt napisania fragmentu tego dzieła. napisalxm je z okazji, że właścicielka tego konta ma dzisiaj urodziny, a to jedyny prezent na który było mnie stać(poza matą do ćwiczeń). mam nadzieję, że mój styl pisania nie odstaje aż tak bardzo i jakoś daliście radę to wszystko przeczytać, a naprawdę się starałxm mimo, że nie piszę nic poza wypracowaniami na polski LOL

napewno wszystkich was bardzo zastanawia kim jestem?? więc możecie to odkryć przez poszukanie w osobach obserwujących to konto. taka podpowiedź, mam bardzo hot profilowe z reinerem z snk.

myśle że to już wszystko, bo nie umiem pisać notatek od autora

PAPA

(30.07.2021)

Potęga karczycha - czyli ratunek dla Polski [EnmuxDoumaxMuzan]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz