15. Żałoba.

8.1K 158 3
                                    

Spakowana znosiłam walizkę na dół.
- Mogłaś zawołać pomógł bym ci.
- To nie jest ciężkie chyba jutro wrócimy do domu?
- Myślę, że tak, nic nas tam nie trzyma.
Wzięliśmy do auta po czym udaliśmy się do domu Malcolma. Czekałam w salonie gdy on się pakował. Nie przychodzę tu zbyt często ale mimo to czuje się jak u siebie. Podchodzę do barku i nalewam sobie nie wielką porcje whisky po czym wypijam na raz. Pieczenie w gardle sprawia, że przestaje myśleć o tym co mnie czeka ale jest to chwilowe dlatego ponownie nalewam sobie ciemnego płynu do szklanki, kolejny łyk i kolejna dawka pieczenia w gardle. Przyjemnie. Mam ochotę na kolejnego łyka ale powstrzymuje się i odstawiam szklankę a biorę butelkę z wodą.
- Rozsądnie- słyszę za sobą głos, od którego zawsze robi mi się gorąco.- Obydwoje wiemy, że picie w niczym nie pomoże.
- Wiemy.- Potwierdzam.- Gotowy?
- Tak, możemy jechać.
- W takim razie chodźmy.- Tym razem to ja biorę go za rękę i prowadzę do wyjścia.- To nasze zachowanie wydaje się takie naturalne i normalne. Jakbyśmy od zawsze trzymali się za ręce.
Malcolm bierze walizkę w drugą rękę po czym zamyka za nami drzwi. Wsiadamy do auta i wyruszamy w drogę.
Pomyśleć, że parę dni temu jechałam tam sama. Bałam się ale byłam w głębi ducha czułam się  też szczęśliwa, że zobaczę mamę a teraz?
- Eli telefon ci dzwoni w torebce.
Tak się zamyśliłam, że nawet tego nie słyszałam.
- Hallo?
- Eli- słysząc głos taty czuje, że wszystkie złe emocje są co raz bliżej.- Hej, Skarbie.
- Hej tato, jak się czujesz?
- Ja? Dobrze..jak ty się czujesz? Malcolm dzwonił przed wyjazdem. Cieszę się, że przyjedziecie dzisiaj ale nie musiałaś.
- Musiałam. Chcę być tam z tobą.
- Dobrze, czekam więc w hotelu. Wynająłem wam już pokoje.
Pogadaliśmy jeszcze przez chwilę i się rozłączyłam.
- Tata ma już dla nas pokoje w hotelu.
- Tak, wiem. Będziemy za jakieś półtorej  godziny.
Jedziemy w ciszy, muzyka w radio też leci cicho, spokojnie. Inaczej niż zawsze u niego w aucie. Znowu pogrążam siew swoich rozmyślaniach ale nieba długo bo po chwili zasypiam.
- Słodka, jesteśmy pod hotelem.- Budzi mnie delikatny głos. Otwieram oczy i widzę pochylonego nade mną przystojniaka.
- Przespałam prawie całą drogę?
- Tak- śmieje się.- Spałaś tak słodko.
- Świetnie- mamrocze zawstydzona po czym wychodzę z auta.
W recepcji czeka na nas tata. Przytulam się mocno do niego.
- Już dobrze, jestem tu. Dobrze cię widzieć.
- Ciebie też tato.
- Chodźcie się zameldować.
Okazało się, że tata ma pokój piętro niżej a ja i Malcolm obok siebie.
- Spotkajmy się za pół godziny w restauracji na dole.- Zarządza tata w windzie. On wyszedł a my jedziemy na swoje piętro.
Malcolm wnosi mój bagaż po czym idzie do siebie.
Rozglądam się po pokoju. Wypakowują z walizki czarną sukienkę bo na drogę ubrałam luźne czarne spodnie z wysokim stanem i czarną bluzkę do pępka. Teraz ubieram zwykłą czarną sukienkę na ramiączkach do kolan a do tego płaskie sandałki. Włosy związuje w luźnego koka. Poprawiam trochę makijaż i kładę się na łóżku. Jest po dwudziestej więc już powoli robię się głodna. Biorę z minibarku butelkę wody gazowanej i wypijam kilka łyków. Odwlekam pójście do restauracji bo boje się tego co tata ma do powiedzenia a na pewno będzie chciał powiedzieć w jakich okolicznościach mama się zabiła.
Wyjmuję z torebki paczkę fajek. Biorę jednego razem z zapalniczką i idę na balkon zapalić. Zaciągam się raz po raz żeby chociaż trochę ukoić nerwy w połowie papierosa słyszę pukanie. Kładę go na popielniczce i idę otworzyć.
- Idziesz?
- Wejdź, właśnie palę.- Malcolm spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
Poszłam dokończyć a on poczekał w saloniku.
Razem idziemy do windy i zjeżdżamy na dół.
- Co kolwiek usłyszysz od taty jesteśmy tu do ciebie, ja jestem. Możesz na mnie polegać- odwraca się do mnie ale wtedy słyszymy dźwięk zatrzymującej się windy więc wychodzimy.
Tata czeka już na nas z drinkiem w ręku. Zarówno tata jak i Malcolm emanują siłą i pewnością siebie. Chyba nie ma kobiety czy dziewczyny, która przeszła by obok nich bez chociażby rzucenia okiem.
Usiedliśmy po czym zamówiliśmy napoje i jedzenie.
- Eli musimy pogadać. Chcę żebyś wiedziała co się tu wydarzyło.
- Oczywiście, możesz mówić.
- Obiecaj mi, że nie będziesz się denerwowała.
- Tato, nie jestem dzieckiem, mów.
- Twoja mama została wypuszczona kilka godzin wcześniej i miała czekać na rozprawę w domu. Dostała zakaz przemieszczania się. Jak tylko się dowiedziałem pojechałem do niej na skoczyłem na nią. Zaczęliśmy się kłócić. Powiedziałem, że zrobię wszystko żeby zgniła w więzieniu. Później wyszedłem. Spotkałem się na mieście z adwokatami i rozmawialiśmy o strategii. Do jednego z nich zadzwoniono z policji. Przyjaciółka twojej mamy znalazła ją martwą. Obok leżała igłą więc pewnie coś sobie wstrzyknęła. Przykro mi.- Tata zawiesił głowę. Widać, że w jakimś stopniu się za to obwinia ale ja go nie winię. Chciał mnie chronić zresztą przez ostatnie lata to właśnie on się mną opiekował.
- To nie twoja wina tato. To mama źle postąpiła a później sama to sobie zrobiła. Tyle razy próbowaliśmy jej pomóc z marnym skutkiem.
- Ah Eli mimo wszystko tak strasznie mi przykro, że musisz to przeżywać szczególnie teraz kiedy tak dobrze zdałaś szkołę i zaczęłaś wakacje.
- Czy na pochowanie mamy jest w ogóle dobry czas? Nie myśl tak o tym tato, proszę nie chcę żebyś i ty był smutny.
- Mam dla ciebie prezent ale w tych okolicznościach raczej nie będziesz go chciała.
- Co to takiego?- Pytam gdy tata podaje mi kopertę.
- Chciałem, żebyśmy we trójkę polecieli na kilka dni do Honolulu. To miał być taki zasłużony odpoczynek dla nas wszystkich. Ostatnio nie miałem dla ciebie za dużo czasu.
- Przecież za tydzień zaczynam pracę.- Ale w duchu już się cieszę na tą wycieczkę.
- Wiem, mieliśmy lecieć jutro i wrócić dzień przed twoją pracą.
- Aaaaa tato w takim razie lecimy.- Krzyczę i przytulam się do niego.
- Na prawdę?
- Tak. Chyba po pogrzebie tym bardziej mi się przyda zmiana otoczenia.
- Jeżeli tak to jutro zaraz po pogrzebie musimy wylecieć stąd helikopterem do domu po rzeczy i paszporty i na lotnisko. Samolot mamy o 17.30.
- Stary żartujesz? Jak to ma się udać?- Malcolm w końcu zabiera głos, śmiejąc się z pomysłu taty.
- Oj uda się uda.- Mówię z uśmiechem.

Przyjaciel ojca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz