20. Rozczarowanie.

7.5K 167 6
                                    

Pod hotel podjeżdżam chwilę przed dwunastą. Mimo późnej pory ludzi jest tutaj tak samo dużo jak za dnia.
Idę do domku a to co tam widzę wprawia mnie w osłupienie. Cofam się kilka kroków i chowam za belę drzewa na, której opiera się dach. Próbuje się uspokoić i przetrawić to co widzę ale nie, nie da się. Zaraz mnie chyba szlak trafi. Mój kochany tata chciał się mnie poprostu pozbyć, żeby pieprzyć tutaj jakieś laski. Tak, dokładnie nie jedną a dwie. Malcolm stoi kawałek dalej z prawie pustą butelką whisky a między jego nogami klęczy jakaś łask i robi mu loda. Kurwa przecież to jakaś orgia. Obrzydliwe. Na szczęście taty za bardzo nie widzę ale na Malcolma mam dobry widok. W trakcie gdy jakaś szmata robi mu dobrze on prawie nie odkłada butelki od ust a jego grymas na twarzy świadczyć może o tym, że to mu się nie podoba a wręcz cierpi. A może faktycznie cierpi. Może zrobił to tylko po to, żeby się na mnie odegrać. Nie, pewnie nie. Zawsze coś sobie muszę ubzdurać.
Od tych jęków robi mi się nie dobrze. Nie wiem co mam robić, przerwać im czy poczekać aż skończą.
W końcu wpadam na pomysł i pisze do taty, że zaraz będę. Wracam pod hotel i czekam ale on nie odpisuje.
Aaaaa jak tam zaraz pójdę i wykopie te zdziry..... Nie no, nie spojrzała bym już wtedy chyba nigdy tacie w oczy. Przecież w końcu muszą wyjść. Idę po raz kolejny w stronę domku tym razem przeskakuje schodzę na plażę tak, żeby mnie nie zauważyli. Skradam się idąc po piasku w stronę brzegu i bum. Wpadam na coś albo raczej na kogoś.
- Eli- stwierdza szeptem Malcolm łapiąc mnie w pasie.- Co ty tu robisz?- Bełkocze.
- Próbuje wejść do swojego pokoju.- Docinam jadowitym tonem wyszarpując się z jego objęć.
- Widziałaś?- Zatacza się gdy go lekko odpycham.
- Nawet mi kurwa nie przypominaj.- Syczę.
Próbuje przejść obok niego bo w takim stanie i tak nie pogadamy ale on łapie mnie za rękę.
- Słodka.- Kiedy wymawia to przezwisko bełkocząc i po tym co robił, gotuje się we mnie. Szlak mnie trafia i mam ochotę go zdzielić.
- Nie. Nazywaj. Mnie. Tak. Jesteś pijany i pieprzyłeś jakąś.....eh. Zostaw mnie samą albo wyświadcz mi przysługę i idź powiedzieć swojemu przyjacielowi, żeby kończył imprezę bo jego córka wróciła.
- Przepraszam.- Rzuca i ciężkim, pijanym krokiem idzie najprawdopodobniej przerwać to co się dzieje w chacie.
Po kilku minutach widzę, zbliżającego się tatę.
- Eli...
- Nawet nie próbuj. Nie chcę o tym gadać. Idę spać. Dobranoc.
Zostawiam go samego i prawie biegiem rzucam się do domku a później do mojego pokoju. Prysznic wezmę jutro. Dzisiaj nie chce się już na nikogo natknąć.
Ciężko mi jedno zasnąć. W głowie mam Malcolma i jego minę. Wyglądał jakby wcale nie było mu przyjemnie. Picie takiej ilości alkoholu też nie jest do niego podobne. Pod powiekami czuje pieczenie a po chwili łzy moczące poduszkę. Nie chcę płakać ale te głupie łzy nie przestają płynąć. Dopiero teraz odczuwam ból przez to co widziałam. Płaczę aż robi się jasno. W końcu wiedząc, że i tak już nie zasnę, wstaje. Przebieram się w strój kąpielowy i idę na plażę. Z daleka widać już pierwszych surferów. Wchodzę powoli do wody po czym zanurzam się cała. Może zimna woda sprawi, że moje opuchnięte oczy wrócą do normalności. Płynę kawałek po czym wracam powtarzam ten proces kilka razy aż zaczynają boleć mnie mięśnie. Wracając do brzegu patrzę w stronę chatki. Na tarasie stoi Malc. Wychodzę powoli na piasek ale już na niego nie patrzę. Rozciągam przez chwilę mięśnie po czym siadam na piasku. Patrzę przed siebie. Staram się uspokoić bo nerwy w niczym tu nie pomogą ale jak można być spokojnym po tym jak widziało się ukochaną osobę w intymnej sytuacji z kimś innym. Oczywiście nie raz widziałam jak do Malcolma łaszą się kobiety. Wiem, że on nie jest święty. Wiele razy przeklinałam w duchu te wszystkie kobiety z którymi sypiał ale teraz mam wrażenie, że to coś innego. Wydawało mi się, że między nami na prawdę coś zaczyna się dziać. Coś poważnego. Nie proszone łzy znowu pojawiają się w kącikach oczu ale nie daję im popłynąć. Wstaje i idę do domku. Jednak gdy jestem już blisko słyszę kłótnie.
- Mówiłem ci, że to durny pomysł. Teraz mnie znienawidzi.
- Daj spokój. Przejdzie jej. Przecież wie, że świeci nie jesteśmy i mamy swoje potrzeby.
- Nie wiesz co mówisz.
- A może nawet nic nie widziała. Sam mówisz, że nie pamiętasz wszystkiego.
- Była wkurzona to mi wystarczy. Odepchnęła mnie.
- A co ona ma do tego kogo bzykasz? To nie jej sprawa a ty nie powinieneś się przejmować. Już ci mówiłem ona nie jest dla ciebie.
- Dobrze wiesz, że ją.....- Kurwa i znowu w takim momencie. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi więc Malc przerwał.
- Dzień dobry, obsługa hotelu. Śniadanie.- Słyszę głos Kanoa.
- Dobry, zostaw na tarasie.- Mówi sucho tata.
To dobra okazja żeby wejść do środka.
- Hej.- Witam się z Kanoa olewając tych dwóch.
- Hej. Jak tam? Wysłałaś się?- Spojrzał na moją twarz i się skrzywił więc chyba jednak zaczerwienienie i opuchlizna od płaczu nie zeszły.- Coś się stało?
- Nie, nie. Nic. Woda morska tak na mnie działa.
- Masz alergie? To faktycznie dość częsta przypadłość.
- Tak, właśnie. Wezmę lekarstwa i będzie lepiej. Jeszcze raz dziękuję za wczoraj- zmieniam temat a żeby po wkurzać trochę Malca dodaje.- Ty i twoi kumple jesteście niesamowici. Ubawiłam się jak nigdy.
- Ciesze się bardzo. Chłopaki są tobą zachwyceni. Może masz ochotę wybrać się z nami do kina? Dzisiaj wchodzi film akcji na, który długo czekaliśmy biletów już dawno nie ma ale jeden z kumpli musi iść na drugą zmianę do pracy więc bilet się zwolni.
- O której ten film?
- Na 21.00
- Pewnie. Mogę iść.
- Super to napiszę do kumpli, że już znalazłem godną zastępczynię. Do zobaczenia pod hotelem o 20.00.
- Świetnie, do zobaczenia.
Ucieka a ja idę pod prysznic nie zwracając uwagi na tych dwóch.
Z pod prysznica wychodzę w lepszej formie. W samym szlafroku idę na taras zjeść śniadanie. Panowie już prawie kończą. Nie zaszczycam ich ani jednym słowem. Siadam i jem.
- Eli, przepraszam, że musiałaś być świadkiem tego wszystkiego, że widziałaś nas....- Tata zaczyna ale ciężko wychodzi mu dobieranie słów.
- Serio tato nie wystarcza ci już jedna musisz mieć dwie kobiety?! Zresztą nie chcę o tym gadać przy śniadaniu. Nie dobrze mi się robi.- Te słowa kieruję bardziej do Malcolma.
- To moja wina, ja namówiłem Malcolma. Nie miej do niego pretensji.- Wybucham śmiechem.
- Ty? No błagam każdy odpowiada za swoje czyny.
- Też tu jestem i to prawda, każdy odpowiada za swoje czyny.- Oburza się Malc i wstaje.
Po obu widać, że zabalowali. Słyszałam jak jeszcze siedzieli i pili na plaży.

Przyjaciel ojca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz