Marilyn:
Nie mogłam uwierzyć, że było już tak blisko, że już miałam Liama w łóżku, że kilka minut dzieliło nas od maksymalnej bliskości i Madlene wszystko zepsuła! No dobra, nie zrobiła tego umyślnie. No i Danny też trochę pomógł. No i niestety ja też sama trochę zawaliłam zapominając o naszym spotkaniu. Zawsze jednak wolałam kierować swój gniew na innych, więc umownie wszystko było winą Danny'ego. I taty Liama, który nie mógł sobie wybrać innej nocy na sleepover ze swoją dziewczyną. Ugrh! Byłam wściekła.
Wiedziałam, że mój upór, aby pozostać w domu był niezrozumiały dla Madlene i Liama, ale to była jedyna opcja, żeby po raz kolejny tego wieczoru zaciągnąć go do łóżka. Jeśli poszlibyśmy gdziekolwiek, raczej ciężko byłoby stworzyć sprzyjające temu okoliczności. A jeśli następnego dnia wyjechałabym bez uprzedniego solidnego przypieczętowania naszej znajomości, wiedziałam, że do mojego powrotu wszystko mogłoby pójść w diabły.
Ulżyło mi kiedy Madlene zgodziła się zostać. Wiedziałam, że nie cierpi Danny'ego, który podrywał ją w najbardziej tandetny z tandetnych sposobów przy każdej sposobności. Oczywiście nie robił tego na serio, bo przecież był zakochany w tej swojej Vivian. Robił to tylko dlatego, że jej irytacja sprawiała mu jakąś chorą satysfakcję. Szczerze to miałam to gdzieś. Madlene sama go nakręcała i sama była sobie winna.
— To co robimy? — zapytała Madlene, siadając na moim obrotowym krześle od biurka.
Tak naprawdę to nie bardzo wiedziałam co robić. Plan był taki, żeby spędzić czas z Liamem aż impreza się rozkręci i wtedy niepostrzeżenie wmieszać się w tłum, razem z jego kolegami. Teraz, kiedy była z nami również Madlene głupio było tak siedzieć w trójkę w moim pokoju.
— Za ile będzie Frank i reszta? — zapytałam Liama.
— Powiedziałem im żeby wpadli o dwudziestej.
Było dziesięć po dziewiętnastej.
— Dobra, chodźmy na dół. Danny na pewno zbierze wszystkich w salonie Johna, więc możemy na razie pójść do głównego salonu.
Salonem Johna nazywaliśmy jeden z pokojów dziennych. Był to jedyny pokój w całym domu, którego ojczym nie pozwolił mojej mamie przearanżować. Było to jego miejsce, w którym spędzał najwięcej wolnego czasu. Miał tam bar, telewizor i bilarda, czyli wszystko co było mu potrzebne do szczęścia. Idealne miejsce na imprezę Danny'ego.
Na dole zeszło się już sporo ludzi. Tak jak przypuszczałam Danny kierował wszystkich do salonu Johna. Bardzo byłam ciekawa miny ojczyma, kiedy zobaczy swoje ukochane miejsce po tej imprezie.
Ukradkiem przemyciłam swoją małą ekipę do głównego salonu. Sama poszłam do kuchni, żeby wykraść jakieś przekąski i alkohol z zapasów brata. Kiedy wróciłam Liam i Madlene zagłębieni byli w jakąś dyskusję, co niezmiernie mnie ucieszyło, gdyż obawiałam się, żeby nie było sztywno.
O dwudziestej zjawili się koledzy z zespołu Liama, więc postanowiliśmy w końcu dołączyć do głównej imprezy. Chłopaki od razu pognali do stanowiska z alkoholem. Ja próbowałam jakoś wtopić się w tłum. Niestety, moje pojawienie się nie umknęło uwadze Danny'ego. Na widok tego, że zmierza w naszą stronę Madlene jęknęła niezadowolona.
— A co ty tutaj robisz? — zapytał, unosząc jedną brew. W obu rękach trzymał butelki z alkoholem, jednak nie był jeszcze tak pijany jakbym sobie życzyła.
— To również mój dom. Mam prawo tu być.
Danny zamyślił się przez chwilę.
— No dobra, ale są dwie zasady.
CZYTASZ
Miłosny Kocioł
RomanceKiedy stawką w grze jest miłość, wtedy nie ma sentymentów! Honor? A czym on jest? Przyjaźń też zdaje się niewiele znaczyć, kiedy serce jest na wojnie. Bohaterowie kotła, rządzą się różnymi prawami, dzięki temu są wyjątkowi pod każdym względem. Nie...