Rozdział Szesnasty

9 3 0
                                    

Marilyn:

Zwabienie Liama z powrotem do mojej sypialni okazało się nie lada wyzwaniem. Choć jego ekipa nieźle zintegrowała się z innymi ludźmi to i tak ciągle ktoś był obok nas. Madlene też nie oddalała się zbytnio, w obawie przed Dannym. Po jakimś czasie dołączyła też do nas dziewczyna Franka, co było dla mnie niemałym szokiem. Nie wiem dlaczego, ale odniosłam wrażenie, że był singlem. Lizzie okazała się być od nas o rok starsza. Studiowała gdzieś daleko i rzadko bywała w Mansfield. Z wyglądu przypominała mi trochę taką seksowną kujonkę. Naturalne blond włosy spięte w wysoki kucyk, duże okulary, ledwie widoczny makijaż i jakiś przyduży nerdowski T-shirt z ilustracją joysticka na piersiach. Zupełnie nie mój klimat. Frank jednak wydawał się być zakochany po uszy, bo odkąd się pojawiła momentalnie porzucił swój wizerunek casanovy i niemal nie wypuszczał jej z objęć.

Czas mijał a ja nie miałam pojęcie jak zwabić Liama na górę. Nadszedł czas na radykalne kroki. Wyciągnęłam Madlene do łazienki na babską naradę. Po pierwsze chciałam uświadomić jej prawdziwe pobudki stojące za moim uporem, aby zostać na tej lipnej imprezie, a po drugie miałam nadzieję, że wymyśli coś na co ja nie wpadłam i da mi jakąś radę. Wiedziałam, że z Liamem trzeba delikatnie, aby go nie spłoszyć. Już trochę zdążyłam go poznać i zdawałam sobię sprawę, że jeśli wyszepczę mu kokieteryjnie na ucho, żeby poszedł ze mną na górę raczej wyzeruję swoje szanse na to, że tak się stanie. Trzeba odpowiednio go podejść.

— Nie możesz po prostu odpuścić? — zapytała Madlene, kiedy skończyłam mój wywód na temat Liama. — Nie chce to nie. — Stała oparta o umywalkę, bawiąc się kosmykiem swoich długich, jedwabistych blond włosów. Nawet w tej łazienkowej scenerii wyglądała tak, że tylko wziąć pędzel i machnąć arcydzieło. Zawsze jej tego zazdrościłam.

— Ugh! — żachnęłam się. — Nie rozumiesz, że jeśli odpuszczę to ona mi go odbije! — Czy ona słuchała w ogóle o czym nawijałam przez piętnaście minut?!

— A ona wie o tym, że chce ci go odbić? — Spojrzała na mnie przenikliwie swoimi błękitnymi oczami, unosząc lekko idealnie wyregulowane brwi. Nie wierzę! Następna się znalazła! — Marilyn, nie obraź się, ale wydaje mi się, że trochę dramatyzujesz. Liam nie wygląda na takiego faceta, który lubi chodzić na łatwiznę. Daj mu się trochę wykazać. Może jak przestaniesz tak mu nadskakiwać to zacznie wykazywać więcej entuzjazmu.

— No nie wiem — mruknęłam.

— Zobacz na Nathana. Stanowisz dla niego wyzwanie i facet lata za tobą od przedszkola.

— Proszę cię! — prychnęłam. — Nawet ich nie porównuj. Nathan to zwykły natręt. — Zrezygnowana usiadłam na zamkniętej desce klozetowej i podparłam brodę dłonią.

Madlene westchnęła.

— To nie wiem co mam ci poradzić. Moim zdaniem bycie lekko niedostępną to najlepsza metoda.

— Tak? — zirytowałam się. — Najlepiej widać to na przykładzie tego twojego Eliota. Ile już do niego wzdychasz? Rok? Całowałaś się z nim chociaż?

— Eliot to co innego — Madlene przybrała rzeczowy ton. — On jest dżentelmenem. I jeśli chcesz wiedzieć to zaprosił mnie do siebie na obiad w drugi dzień świąt.

— Gratulacje — powiedziałam z nutą ironii.

Eliot Moore nosił tytuł hrabi i był największym sztywniakiem jakiego w życiu widziałam. Z powodzeniem mógłby cofnąć się w czasie o jakieś 200 lat i bez problemu by się tam odnalazł. W sumie tworzyliby z Madlene całkiem udaną parę, ona też czasem zachowywała się jakby pomyliły się jej epoki.

Miłosny KociołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz