Rozdział Osiemnasty

8 3 1
                                    

Vivian:

Od zawsze uwielbiałam święta i wszystko co z nimi związane, między innymi dlatego zgłosiłam się jako wolontariusz, przy organizacji Bożonarodzeniowego koncertu charytatywnego, na którym miały zostać zebrane fundusze na dom dziecka. Coś pięknego, całe miasto dokładało swoją małą cegiełkę, dla dobra tych biednych dzieciaków. Zresztą, biorąc pod uwagę, że mój dom był teraz ciągle pusty, fajnie było się czymś zająć, a przy okazji okazać trochę serca. Miałam też cichą nadzieję, że takie udzielanie się społecznie da mi zastrzyk pozytywnej energii i pomoże odnaleźć ducha świąt, którego w tym roku niespecjalnie czułam. Na dokładkę czekało mnie jeszcze samotne ubieranie choinki. Co to za frajda? Zawsze pomagał mi Danny, kiedy inni domownicy nie mogli, a babcia w tym czasie piekła nam pyszne cynamonowe ciasteczka, którymi pachniało całe mieszkanie. Już na samą myśl, zaburczało mi w brzuchu. Miałam nadzieję, że mimo ogromu pracy przy bliźniakach, znajdzie czas, aby je upiec i przywieź na święta. Miała przyjechać do nas w wigilię razem z ciocią Megan, jej mężem i dziećmi. Myśl, że w końcu, choć na chwilę, w naszym domu zatętni życie wywołała uśmiech na moich ustach.

Tego popołudnia razem z Emmą, stałyśmy na City Square i zbierałyśmy datki na dom dziecka, przy okazji rozdając ulotki na temat koncertu. Biletów nie zostało już wiele, jednak cel był taki, aby sprzedać wszystkie. Promocja musiała więc trwać do samego końca. Temperatura wyjątkowo (jak na Anglię) spadła poniżej zera. Zaczęłam tęsknić za moją kołderką, pod którą mogłabym się zakopać i oglądać film, albo przeglądać Instagrama. Dziś rano Liam wstawił wideo na YouTube'a, w którym zapraszał na koncert. Zaśpiewał nawet cover piosenki Coldplay - "Christmas lights". Nie jest tajemnicą, że utwór w jego wykonaniu bardzo mi się spodobał. Super to wymyślił, pewnie dzięki niemu sprzeda się więcej biletów. Jego forma promocji z pewnością była bardziej przyjazna zdrowiu.

— Zamarzam — powiedziała Emma, przebierając nogami, jakby chciało jej się siku. Była ubrana dwa razy grubiej ode mnie. Na głowie założoną miała śmieszną czapkę z wizerunkiem renifera, któremu świecił się nos na czerwono, a po jego naciśnięciu grała melodia "Jingle Bells".

— Co ty nie powiesz? Palce przymarzają mi do tej puszki. — Pokazałam jej moje skostniałe ręce, które zaczęły przybierać czerwono-fioletowe barwy.

— Kto zapomina rękawiczek w taki mróz? — Emma pokręciła głową mrużąc oczy, zupełnie jak moja mama.

— Mam nadzieję, że uda się nam zebrać sporo datków, żeby chociaż nasze poświęcenie nie poszło na marne.

— Jak na razie całkiem nieźle nam idzie — Zagrzechotała swoją puszką z pieniędzmi. — Stoimy tu jakieś pół godziny, a podeszło chyba z trzydzieści osób — stwierdziła entuzjastycznie.

Podeszła do nas jakaś młoda para, więc Emma zaczęła opowiadać im o naszej zbiórce i koncercie.

Przysłuchiwałam się jej wykładowi, który sama również znałam na pamięć, kiedy ktoś zaszedł mnie od tyłu.

— Ktoś zamawiał kawę? — usłyszałam wesoły głos Nathana. Odwróciłam się w stronę brata, który z wielkim bananem na twarzy trzymał trzy papierowe kubki z naszą ulubioną kawą z The Muffin Break. Mogłabym przysiąc, że zapach kokosowej latte uderzył w moje zziębnięte nozdrza ze zdwojoną siłą.

— Jesteś najlepszym bratem na świecie! — Moja radość była tak wielka, że stanęłam na palcach, by dać mu całusa w policzek, co nie zdarzało mi się zbyt często. Nathan mógł być najlepszym bratem na świecie, ale to jednak był brat, irytowanie mnie było wpisane w jego funkcję społeczną.

Kiedy rozmówcy Emmy odeszli, Nathan wręczył jej drugą kawę. Odniosłam wrażenie, że Emma znacznie poczerwieniała na twarzy, choć ciężko było stwierdzić przez ten mróz. Jej oczy jednak zdradzały, że bardzo się zawstydziła. Kiedy brała kubek od Nathana niechcący musnęła dłonią jego palce i o mało nie upuściła kawy, Nathan uratował jednak sytuację i uśmiechnął się do niej miło.

Miłosny KociołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz