Rozdział Siódmy

17 3 0
                                    


Danny:

Ostatnia lekcja tego dnia, dobiegła końca i poczułem ogromną ulgę, że w końcu będę mógł wyjść z klasy. Dobrze, że pracowaliśmy dziś w ciemni, przynajmniej nikt nie dostrzegł mojego zażenowania, kiedy prowadziłem rozmowę z moją przyjaciółką. Znałem już prawie każdy szczegół na temat chłopaka o którym non stop nawijała Vivian. Z chęcią uderzyłbym w coś, by dać upust emocjom, mogłaby to być nawet szczęka tego całego Lee. Byłem zazdrosny i już kiedyś sobie o tym uświadomiłem, kiedy umawiała się ze swoim poprzednim chłopakiem. Jednak kiedy zniknął z jej życia, zniknęły również moje obawy i nadal się przyjaźniliśmy. Od tamtej pory, niewiele zrobiłem by zmienić status naszej przyjaźni na związek, ale jakoś nigdy się na to nie odważyłem, obawiając się iż Vivian może nie czuć tego co ja. Mogłem się spodziewać, że pojawią się kolejni i nie wszyscy będą tacy jak jej eks.

— Umówiliśmy się na dzisiaj, wiesz? — spytała śpiewająco, robiąc rozmarzone oczy.

Cała hałda uczniów rzuciła się ku wyjściu z klasy, zupełnie jakby poparzyli sobie tyłki na jakiś rozżarzonych metalowych krzesłach, lub jakby nauczyciel wyjawił im, że ma chorobę zakaźną, bo jeden przez drugiego przepychali się bez kultury. Choć nie miałem tego w zwyczaju, dziś czułem pragnienie wybiec razem z nimi, ale jakoś nie potrafiłem zachować się jak dupek. Musiałem nauczyć się cieszyć szczęściem, mojej przyjaciółki — jeśli chodziło o sprawy sercowe, bo w innych przypadkach, nigdy nie sprawiało mi to trudności, wręcz przeciwnie. Zawsze radowałem się razem z Vivy.

— Wspominałaś już o tym — zacząłem, próbując ugryźć się w język — ... z milion razy — dodałem uszczypliwie, nie mogąc całkowicie podarować sobie złośliwości.

— A no tak, możliwe... Jestem taka podekscytowana! — Podskoczyła uradowana i uścisnęła mnie, kiedy byliśmy już na korytarzu. Chwyciłem ją i obróciłem się wokół własnej osi, starając się podzielać jej entuzjazm.

Kiedy ruszyliśmy dalej, jej twarz nage spowarzniała. Znałem ją i to bardzo dobrze, wszystko wskazywało na to, że coś przyszło jej do głowy i poddała to analizie.

— Męczy mnie jedynie to, że wydaje się zupełnie inny, niż na tych filmikach — wyznała.

— To akurat proste, wiele osób tworzy sobie nową sceniczną osobowość.

— Wiem, ale nie do takiego stopnia. Jakby miał kompletnie dwie różne twarze, dwie osobowości, dwa temperamenty.

— A który podoba ci się bardziej?

— Sama nie wiem... Ten wykreowany w filmikach, zdaje się być bardzo wrażliwy. Odniosłam wrażenie, jakby każdą piosenkę, którą śpiewa, wybierał z konkretnych przyczyn. Jakby przez utwory wyrażał jego stan ducha. Rozumiesz?

— Nadążam. — Nie bardzo nadążałem, dziewczyny lubią doszukać drugiego dna, którego przeważnie nie ma.

— Za to ten na żywo, którego poznałam, wydaje się żyć chwilą. Jest tak wyluzowany, pali, pije, prawie mieszka w lokalu z sziszą. Dodatkowo na kamerze wygląda też na zdecydowanie bardziej barczystego. W rzeczywistości jest o wiele chudszy. Chociaż ten jego uśmiech...

— Żadnych uśmiechów błagam, zaraz powiesz, że ma hollywoodzkie zęby, seksowne dołeczki w policzkach i zarysowaną kwadratową szczękę na miarę tanich komedii romantycznych. Przecież widziałem go z tobą w Maku i dobrze wiem jak wygląda.

— A coś ty taki cięty? Swoją drogą, uwielbiasz komedie romantyczne. — Poczochrała mi włosy, wydymając usta pocałowała powietrze, wysyłając mi całusa.

— Jakbym ci przez pół dnia nawijał o Zoe, to też byłabyś cięta.

— To prawda, ale to nie to samo, Zoe jest... nie jest dla ciebie odpowiednia.

Minęliśmy właśnie panią, która pracowała na kantynie, a że bardzo ją lubiłem i nie była, aż tak stara jak reszta załogi, puściłem do niej oczko. Uśmiechnęła się wyszczerzając zęby i pomachała do mnie. Dobrze, że chociaż kobiety w podeszłym wieku jeszcze mnie zauważały.

— A dlaczego? Ja myślę, że chyba dam jej szansę — powróciłem do tematu.

— Proszę cię Danny, ty sam jej nie trawisz. — To prawda, ale nie miałem ochoty się do tego teraz przyznawać.

— Trawię czy nie trawię. Jest całkiem seksowna.

— I całkiem pusta. Wygląd to nie wszystko!

— Ha! I kto to mówi? Właśnie umówiłaś się z najlepszym towarem w mieście, chociaż okazał się zajebistym aktorem. Do tego należy do typu chłopaków, którego nie znosisz i przechodzisz na drugą stronę ulicy, kiedy kogoś takiego spotykasz.

— Nie jest chuliganem, tylko lubi się zabawić.

— O czym rozmawiacie? O jakich chuliganach? — usłyszeliśmy głos Zoe, która również kierowała się do wyjścia z collegu.

Kilka męskich spojrzeń powędrowało w stronę jej długich, seksownych nóg.

— Danny, ma obiekcje do mojego nowego kolegi — wyznała uszczypliwie Vivian.

— A co ty Danny, jej ojciec? — zapytała z kpiną Zoe, denerwując mnie, że w ogóle dołączyła do naszej rozmowy.

— Przyjaciel, który wie co jest dla niej dobre — odpowiedziałem przez zęby i zacząłem marzyć, by w końcu zapalić papierosa.

— E tam pieprzysz Danny, daj jej spokój. Co ma zostać zakonnicą?

— Czemu nie. Dobry pomysł.

— Pfff — Zoe wydawała się zażenowana — Przystojny? — zwróciła się do Vivian, a natychmiastowe maślane oczy Vivian, zdradzały jej zachwyt.

— W takim razie olej rady Danny'ego, sam nie jest święty, więc co będzie się wypowiadał.

— To samo mu powiedziałam.

— Myślałem, że od czasu tego kretyna, wyciągnęłaś wnioski, by nie pakować się w nic podobnego. Chłopaki takie jak Lee, nie będą czekać pół roku zanim dostaną całusa w policzek, to nie czasy Jane Austen. Nie zrozumiałaś tego jeszcze, że do nich nie pasujesz? Jesteś za porządna dla tych pustaków.

Zoe wybuchła śmiechem, jakby to co powiedziałem było żartem, albo jakbym celowo chciał ją rozbawić. Jednak wręcz przeciwnie! Chciałem, żeby sobie poszła i pozwoliła mi powiedzieć to co już dawno powinienem.

— Teraz to przesadzasz Danny. Nie każdy jest jak David mówiłam Ci, a dla Twojej wiadomości całowałam się już w życiu, a to że lubię Jane Austen nie znaczy, że będę zachowywać się jak bohaterki jej powieści.

— Jakiej Austen? — skrzywiła się Zoe, zbita z tropu. — Z resztą nieważne, nie słuchaj się go. Rób swoje.

Wyszliśmy na świeże powietrze, ale nadmiar emocji nie pozwalał mi się cieszyć przestrzenią i świeżością świata. Paliłem się ze złości. Zoe szybko wypatrzyła swoją koleżankę i żegnając się z nami odeszła, zostawiając mnie wkurzonego. Obiecałem sobie, więcej jej nie adorować.

Wyraz twarzy Vivian, zmieniał się z każdym wypowiedzianym słowem.

— Vivian, naprawdę myślisz, że facet, który ma dwie osobowości, jest odpowiednim wyborem?

— Może po prostu czuję się przy nim swobodnie i udowodnię ci, że tym razem nie zrobię niczego głupiego. Mam dość życia w strachu przed ponownym zakochaniem. Chcę, być jak każda młoda dziewczyna. Ty powinieneś to najlepiej rozumieć, sam lubisz poszaleć.

— To nie to samo.

— Oczywiście, że nie... to seksizm. Wydaje się wam, że wy możecie wszystko, ale dziewczyny już nie.

— To nie tak — zacząłem się bronić, ale Vivian już wpatrzona była w pewien punkt.

Spojrzałem w kierunku, którym intensywnie patrzyła, głęboko oddychając. Zupełnie jakby przygotowywała się psychicznie na jakiś bieg w zawodach. Obawiałem się, że właśnie złota rybka zamieniła się w piranię, gotową zabić by zdobyć swój cel.   

Miłosny KociołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz