Rozdział Siedemnasty

12 3 1
                                    


Liam:

Następnego ranka obudziłem się już o ósmej rano. Materac, który zafundował mi Frank okazał się być nieszczelny, przez co już w środku nocy zeszła z niego większość powietrza. Sam gospodarz spał w najlepsze, rozwalony na swoim łóżku jak rozgwiazda. Wiedziałem, że nie ma najmniejszego sensu podejmować próby budzenia go. Cichaczem wymknąłem się z jego pokoju, pożegnałem z jego mamą, z żalem dziękując uprzejmie za śniadanie, którym jak zwykle chciała mnie poczęstować i opuściłem ich przytulny, pachnący smażonym bekonem dom. Szczękając zębami z zimna, zdrapałem szron z szyb mojego auta, po czym zasiadłem za kierownicą, włączając ogrzewanie na fula. Czekając aż samochód się rozgrzeje i szyby odparują przeglądałem komentarze pod moim ostatnim filmikiem. Pojawiło się kilka nowych, wyrażających zmartwienie moją dłuższą nieobecnością na kanale. Koniecznie musiałem coś w końcu nagrać. Scrollując ekran po raz kolejny rzucił mi się w oczy komentarz, który już kiedyś przykuł moją uwagę. Miałem wielką ochotę na niego odpisać, jednak nie miałem pojęcia co.

W końcu szyby były przejrzyste, więc włączyłem muzykę i ruszyłem w drogę.

Kiedy wszedłem do mieszkania ojca, moje nozdrza wypełnił cudowny zapach kawy. Skuszony cudowną wonią zawędrowałem do kuchni. Ojciec i pani prokurator siedzieli przy małym stoliku pod oknem i jedli śniadanie. Tata miał na sobie biały podkoszulek i dżinsy. Musiał wykopać ten zestaw chyba z dna szafy, bo już dawno nie widziałem go w podobnym stroju. Ostatnio nawet mecz piłki nożnej oglądał w koszuli i spodniach od garniaka. Maria, mimo wczesnej pory, wyglądała jakby lada chwila miała brać udział w sesji do Vogue. Pochodziła z bardzo mieszanej etnicznie rodziny, miała korzenie między innymi w Hiszpanii oraz Indiach, co zaskutkowało naprawdę niewiarygodną urodą. Jej największymi atutami była oliwkowa cera i czarne, lśniące włosy oraz soczyście zielone oczy. Mimo, że przekroczyła niedawno czterdziestkę nie wyglądała na więcej niż trzydzieści lat, w odróżnieniu od taty, któremy powoli siwizna zaczęła wkradać się na skronie.

Przywitałem się z nimi i nalałem sobie kawy z ekspresu.

— Siadaj z nami — zachęciłą mnie Maria z uśmiechem. Spotykała się z ojcem dość krótko, więc nie miałem jeszcze okazji lepiej jej poznać.

— Jak tam było u Franka? — zagadnął ojciec. — Nie wyglądasz na wyspanego, pewnie przegraliście całą noc, co? Albo sprzedałeś mi kit i tak naprawdę byłeś u Emily.

Przetarłem oczy jakby na potwierdzenie jego słów o niewyspaniu. Całkiem zapomniałem, że ojciec nie wie o moim rozstaniu z Emily. Ostatnio tyle miałem na głowie, a i on ciągle przesiadywał w pracy, że mimo iż z nim mieszkałem widywaliśmy się chyba rzadziej, niż gdy mieszkałem u mamy.

— Nie jestem już z Emily — powiedziałem, starając się, aby mój głos brzmiał jak najbardziej neutralnie. Nie miałem ochoty na współczujące spojrzenia i pocieszające gadki. — A u Franka było spoko. Wcale nie graliśmy całą noc. Byliśmy na imprezie.

— A co się stało z Emily? Byliście razem tak długo.

— Teraz jest z Hubertem.

Tata zakrztusił się kawą i zaczął kaszleć.

— Co to za Hubert? — spytała Maria, klepiąc ojca po plecach.

— Mój były najlepszy przyjaciel.

— Och... — Zrobiła dokładnie tę minę, której pragnąłem uniknąć.

— A co z waszym zespołem? — dociekał tata, gdy zaczął na powrót swobodnie oddychać.

Miłosny KociołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz