Liam

1.8K 65 4
                                    


Dopiero teraz wiem co zrobiłem.
Jak mogłem to powiedzieć.
Gdzie ja mam ten głupi łep? Stoję i wpatruje się w drzwi które zamknęła za sobą. Przecieram twarz rękoma i wracam do biurka, kopie w niego. Jestem wściekły na siebie i to co powiedziałem. Nie powinienem się wcale czepiać tego jak wygląda wręcz przeciwnie, mogłem z tego skorzystać. Ale widok tego idioty dotykającego i smyrgającego ja po plecach wyprowadził mnie z równowagi. Nie może jej tak dotykać, nikt. Nalewam sobie do szklanki alkohol i wypijam jednym haustem.  Kręcę głową i siadam na fotelu. Jestem idiotą.
W pewnym momencie słyszę brzdęk jakby coś upadło. Wstaję i wyglądam przez drzwi.
-Coś się stało?
-Nniiee szefie myśleliśmy że to u Pana.
Kręce głową i zamykam drzwi. Może to
Sophie.
Okrążamy biurko kilka razy. I decyduje że pójdę do niej. Podchodzę do drzwi ale okazują się zamknięte. No tak nie chcę mnie widzieć.
-Sophie? Jesteś tam ? Powiedz coś.
Pukam kilka razy ale odpowiada mi cisza.
Wychodzę z gabinetu i przechodzę przez sekretariat, bez pukania otwieram drzwi od jej gabinetu. Staje w drzwiach i pierwsze co wiedzę to Fiołki, kto je tu przyniósł. Uchodzę i widzę Sophie na podłodze, podchodzę do niej i delikatnie podnoszę głowę, bardzo ciężko oddycha i a jej twarz na szarawy kolor
-Sophie? Hej? Słyszysz mnie?
Uchyla powieki i próbuje unieść rękę.
-Leeeee
-Głośniej Soph,nie zmykaj oczu.
-Kkkkkkiii
-Leki? -Pytam upewniając się. Jej głową opada. A ja cholernie się martwię. Kładę ja delikatnie w bezpiecznej pozycji.  Przechodzę na klęczkach do jej biurka i przeszukuje szufladkę. Są. Wyjmuje pudełko cały czas obserwując Sophie. Oddycha. Szukam jeszcze aplikatora z adrenaliną,  on zadziała szybciej i będzie efektywniejszy. Chwytam jej torbę i przeszukuje, ile ona ma tu rzeczy. Ale jest na szczęście.
Klękam przy Sophie i kładę sobie jej głowę na kolanie.
-Sophie, spokojnie -Mówię do niej bo zaczyna mieć drygi.
Odpinany jej spódnice bo wiem że w brzuch będzie lepiej. Ale nie jestem w stanie podciągnąć bluzkę i dlatego rozrywam ja.  Przecieram i od razu wbijam   igłę w jej brzuch. Podaję jej cała dawkę. Zabezpieczam wyjęta igłę i miejsce nakrywamy wacikiem a potem podciągam materiał spódnicy.  Przykrywam ja moją marynarką i przytulam do siebie.
Jej oddech staje się pewniejszy i przestaje się trząść  Przecież ona mogła się udusić. Jak mogła nie wziąć leków. Ma ostrą astmę. Dodatkowo te gówniane kwiatki których nie powinno tu być.
Dowiem się kto przyniósł te kwiaty.
Zabije własnoręcznie.
Po kilku minutach Sophie odzyskuje pełną świadomość.
-Sophie, spokojnie leż sobie.
Odpycha się ode mnie i próbuje złapać się i wstać. Podnoszę się żeby wyrazie czegoś móc ją złapać. Widzę że ledwo trzyma się na nogach.
-Nie powinnaś wstawać.
-Daaj spokój- Mówi i chce zrobić krok w bok ale traci równowagę. Łapę ja i przytulam do siebie. Jest słaba i nie walczy ze mną. Podnoszę ja, otwieram drzwi i przenoszę do mojego gabinetu.
-Sophie?!- Unoszę głowę i widzę tego ciula. -Co jej się stało?
-Nie twoja sprawa! Wypierdalaj!- Przytulam ja do siebie mocniej bo ten debil podszedł i chce ja dotknąć. -Na ma Cię.
-Ale ja mogę pomóc.-Kładę ją na sofie. Michael podchodzi i dotyka ją  po ramieniu.  -Sophie co się stało?
Nalewam wody do szklanki i podchodzę do niej.
-Mam astmę, miała ataki i dodatkowo ktoś przyniósł  fiołki.  Ona jest uczulona.
-Coo? Fiołki? Astma? Skąd wiesz?
-Znam ją! Wynocha. Michaela wyjdź, pozwól jej odpocząć.
-Ja przepraszam, nie wiedziałem że ty jesteś uczulona.
No nie wytrzymam, zwariuje. To on je przyniósł.
-Nic się nie stało idź do pracy, zaraz będzie wszystko okej.
Ściska rękę Sophie, spogląda na mnie i wychodzi jak zbity pies.
-Bedzie okej? Serio Sophie? On mógł cię zabić.
Siadam obok niej i chce złapać za rękę. Ucieka nią ode mnie, i patrzy w stronę drzwi.
-Porozmawiaj ze mną Sophie, ja Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć.
-Daj sobie spokój, nie tłumacz się. Nie ma o czym mówić więcej się tak nie ubiorę.
Siada obok mnie i bierze szklankę z wodą.
-Dziękuje.
Spoglądam na nią i delikatnie się uśmiecham. Zbieram jej włosy i zakładam za ucho. Jest blada i widać że jeszcze nie do końca wszystko okej. Próbuje ją przytulić ale oddala się odemnie. 

Nie pozwoliłem jej iść do siebie. Siedzi ze mną w gabinecie, na sofie pisząc notatki. Nie mogę się powstrzymać i co chwilę na nią zerkam. Nie za bardzo chce ze mną rozmawiać
-Jak sobie radzisz na studiach?
Zadaje jej pytanie i patrzę na jej twarz.
-Skąd wiesz?
Eeehh. No tak myśli że nic nie wiem.
-Wiem, pytam jak sobie radzisz.?
-Świetnie.
-A może coś więcej?  Skończyłaś? Jak się czujesz? Masz jakieś plany na wakacje? Masz przyjaciół? Jak Noah?
Boże, czy ona naprawdę musi być taka uparta.
-Jak twoje wyniki? Co u twojej babci? Kiedy ostatnio u niej byłaś?
-Wydaje mi się że nie powinniśmy o tym rozmawiać, to nie temat dotyczący  naszej pracy.
Jej poprawność polityczna i społeczna mnie dobija.
Kręce głową i wstaję, podchodzę do niej, siadam i wyjmuje jej długopis z ręki. Spogląda na mnie, łapę jej twarz w dłonie i robię to na co ochotę miałem ostatnie kilka dni. Jak zwykle smakuje, toffi. Zawsze ma gdzieś te swoje cukierki. Muszę ją siłą trzymać ją  przy sobie, bo uciekłaby mi, dopiero kiedy jej ręką znajduje się na moich włosach zmniejszam nacisk.
-Liiiaam! - Odrywamy się od siebie i patrzymy na drzwi w których stoi Nicholas. Nie wiem kto jest bardziej przerażony my czy on.
-No Hej ludzie. Ja mogę wyjść. Jej wy chcecie dokończyć.
Uśmiecha się do nas i siada na fotelu.
- Ja muszę do domu.
Sophie wstaję i zabiera swoje rzeczy.
-Dasz radę sama?
Upewniam się, ona tylko przytakuje głową i wychodzi.
-Stary, no no, brawo. Wiedziałem że coś jest nie tak. Za dużo czasu przesiadujesz tutaj a nie w głównej firmie. Teraz wiem czemu. Też wolałbym tu być.
Uśmiecha się do mnie.
-Tylko co się odjebało dwa lata temu? Albo nie sam sobie odpowiedź. Gol wraca dziś. Napisała więc stwierdziłem że cię powiadomię.

Wchodzę do domu i od razu wiem że Gor wróciła. Znowu pachnie tu tym jej perfumami. Nie lubię tego zapachu, jest ciężki. Odkładam laptop na komodę i idę do kuchni. Myślałem że skoro wróci to będzie czekać na mnie z kolacją nie żeby coś,ale raz na ruski rok mogłaby coś zrobić a nie tylko rządać. No ale nadzieję matką  głupich. Siedzi w salonie z pomalowanymi paznokciami, jakimś świństwem na twarzy i ogląda jakiś głupi serial.
-Kochanie witaj, dobrze że jesteś.
-Ja też się cieszę.
-Moze obejrzysz ze mną? Chodź kochanie.
-Nie, muszę popracować.
Odwracam się i idę prosto do mojego gabinetu.
Wyjmuje mój drugi laptop, muszę sprawdzić kontrakt sprzed dwóch lat. Włączam go, i wpisuje hasło. Na ekranie wyświetla mi się zdjęcie. Jeszcze chyba nigdy nie zwracałem uwagi na nie. Uśmiecha się. Zamiast znaleźć umowę, wchodzę w galerie zdjęć i przewijam. Pamiętam dzień w którym miałem ochotę je usunąć ale teraz żałowałbym tego.
Po jakiś dwóch godzinach idę na górę. Biorę szybki prysznic i idę prosto do sypialni. Glor leży już gotowa do spania.
Kładę się i próbuje ją przytulić ale ta odpycha mnie.
-Liam, wysmarowałam się nie dotykaj.
No tak, kurwa.
Odwracam się od niej i przytulam do poduszki.


Nasz Liam trochę przesadził...

Do następnego...❤️❤️❤️

Last Chance(ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz