15.

17 3 0
                                    


Kolejny dzień był szary i chłodny, rano padał deszcz. Bardziej przypominało to polski listopad, niż to, do czego już przyzwyczaiła mnie japońska jesień. Po południu jednak chmury rozsunęły się na tyle, by wyjrzało przez nie słońce. Pogoda nie była może idealna na spacer, zwłaszcza, jeśli trzeba było pokonywać wezbrane potoki przepływające przez miasto, jednak nie zniechęcała zupełnie.

Pannie Kitty udało się nakłonić rodziców żeby pozwolili jej iść. Lord Harawy po raz kolejny pokazał, że ma do mnie o wiele lepsze nastawienie, niż żona. Jednak moje dni w tym domu były już policzone. Musiałam myśleć o wyprowadzce. Jedynym, co udało mi się zyskać, było odroczenie wyroku oraz niechętne zapewnienie lady Harway, że nie będzie opowiadała o owym „incydencie". Oczywiście, nie wierzyła po nim w moją wiarygodność. Nie dziwię się – pod wpływem gwałtownych emocji naraziłam jej córkę. Wielkim wysiłkiem było dla niej pozwolić nam na wyjście do parku, oczywiście pod warunkiem, że wrócimy przed zmrokiem.

Miałyśmy mało czasu.

Gdyby lady Harway wiedziała, że każda z nas idzie na ten spacer z nadzieją spotkania obiektu swoich uczuć... Okłamywałyśmy ją obie.

Panna Kitty musiała jednak jakoś wykorzystać ostatnie tygodnie pobytu w Tokio i względnej wolności. Niedługo jej miłość do Dymitra Filipowicza zostanie wystawiona na próbę, z której niewielkie ma szanse wyjść zwycięsko. W drodze dziewczyna opowiadała, że zamierza pisać długie listy i że na pewno kiedyś spotkają się, jeśli nie tu, to w innym miejscu. Jeśli pan Dymitr Filipowicz ją kocha...

Kiwałam głową. Nawet, jeśli ją kochał, tak wielkie oddalenie nie przysłuży się uczuciu. Miłość rozdzielona na lata i cały niemalże świat niewielkie ma szanse na utrzymanie się. To działa najlepiej w sentymentalnych powieściach – w życiu bywa gorzej.

Nie chciałam jednak przedwcześnie niszczyć jej marzeń. Życie samo je zweryfikuje. Być może będzie tak, że za kilka lat panna Kitty faktycznie znów spotka Dymitra Filipowicza i zorientuje się, że nie czuje już do niego nic. Może w ciągu rozstania spotka kogo innego. Dymitr Filipowicz Fiodorow ma duże szanse zakochać się lub ożenić. Niewielkie – pozostać wiernym. Nie w świecie, który przymyka oczy na mężczyzn szukających przyjemności.

– A pani co zamierza? – spytała mnie panna Kitty, gdy już skończyła dzielić się swoimi planami. – Pani ma szczęście. Pani tu zostaje. Pani może wiele rzeczy zrobić. Zamierza pani za niego wyjść?

– Formalnie cały czas jestem mężatką – przypomniałam jej. – Jeśli mojemu mężowi udało się unieważnić małżeństwo, to nie za bardzo mam możliwość dowiedzenia się czegoś na ten temat... zresztą, nawet gdyby, małżeństwo z kimkolwiek jest teraz ostatnim, o czym myślę.

– Więc co pani zrobi?

– Nie wiem.

Popatrzyła na mnie podejrzliwie.

– Ale...

– Kitty, naprawdę nie wiem. Za wcześnie, żeby o tym myśleć. Na razie tylko dostałam szansę. Zamierzam z niej skorzystać, ale nie wiem, co z tego wyjdzie i czy w ogóle cokolwiek...

Prawda była taka, że za bardzo się bałam że znów coś źle zrozumiemy i zepsujemy wszystko. Za wiele nas dzieliło, społeczeństwo miało swoje wymagania, tematu małżeństwa panny Fujiko bałam się poruszać. Na razie chciałam tylko spotkania, w świetle dnia, na oczach wszystkich, na bezpiecznym publicznym terenie, gdzie będziemy uważani po prostu za dobrych znajomych i gdzie pokusa dotyku nie dostanie szansy.

Tradycyjnie pokręciłyśmy się z panną Kitty po parku, potem usiadłyśmy na ławce, którą na szczęście ktoś wytarł wcześniej do sucha. Dziewczyna zaczęła szkicować to, co widziała, ja wyjęłam książkę. Spędziłyśmy tak jakiś czas, zanim w okolicy nie pojawił się Dymitr Filipowicz. Podszedł, ukłonił się, zaproponował pannie Kitty przechadzkę. Taki przebieg pobytu w parku stał się już tradycją, niemalże rytuałem. Tym razem jednak zamiast obserwować ich z oddali, zaczęłam z niecierpliwością wyczekiwać na mężczyznę, z powodu którego się dziś tu zjawiłam.

Sztuka ZmianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz