Jechałam do Tokio sama. Ja, moje walizki, mój zawód i moja złość. Nazajutrz po śmierci Hirokazu Saioji wśród domowników panowała głęboka, przytłaczająca cisza. Nie czułam się komfortowo, a dodatkowo pan Kawashima stał się oschły. Omijał mnie szerokim łukiem.
Co zrobiłam źle? Nic. Zastanawiałam się i nie mogłam dojść do konstruktywnego wniosku.
Czyli to nie była wina moja, a okoliczności.
W głowie układałam sobie najbardziej prawdopodobną wersję wydarzeń.
Hirokazu Saioji i Shiro Kawashima przyjaźnili się od dzieciństwa. Byli sobie bardzo bliscy, możliwe, że żaden z nich nigdy nie czuł większej bliskości z żadną inną osobą. Owszem, rozdzielili się na jakiś czas, kiedy Hirokazu pojechał do Prus, ale spotkali się znów w szkole oficerskiej. Przyjaźń trwała i nie osłabła.
Potem wybuchła rebelia i ojciec pana Kawashimy opowiedział się po stronie Saigo. Pan Kawashima wybrał lojalność wobec cesarza, ale nigdy nie był do końca pewien, kto – on czy jego ojciec – wybrał dobrze. Będąc wojskowym stanął przed perspektywą walki przeciw własnemu ojcu i choć do tego nie doszło, strach obciążył go dostatecznie. Tym bardziej, że jego ojciec w końcu zginął. Nie z jego rąk, w innej części kraju, ale jednak. To wystarczyło, by czuć się winnym.
Potem obaj przyjaciele poznali panią Haru, wówczas gejszę. Pan Kawashima, którego krótkie małżeństwo zakończyło się może nawet przed rebelią, zakochał się. Czy pani Haru w ogóle go kochała? Może nie. Może tak. Na pewno w którymś momencie pokochała Hirokazu Saioji. Może byli już wtedy małżeństwem. Może nie. Czy on ją kochał? Tego nie dowiem się nigdy.
Potem zamach na wiosnę, niedługo po tym, jak spotkałam ojca, syna i synową. Hirokazu Saioji ratuje życie ojca, ale odnosi ciężkie rany. Nigdy ma nie dojść do pewnej sprawności. Takeshi Saioji przekonany, że jego syn nie żyje nie wytrzymuje. Popełnia samobójstwo. Pan Kawashima mu w tym asystuje.
Tu zadrżałam. Z mojego europejskiego punktu widzenia obcięcie głowy własnemu przełożonemu i w jakimś sensie przyjacielowi jest przerażające. To nadal zabicie człowieka. W dodatku bliskiego
Ale dobrze. W Japonii coś takiego widzi się zupełnie inaczej.
Hirokazu Saioji chce umrzeć. Jest w złym stanie: w jakim dokładnie też nigdy się nie dowiem. Pewnie nie może chodzić. Nie chce kontaktować się ze światem. Ze wstydu? On też zawiódł, a ojciec zabił się przez niego. Przypuszczam, że i jego psychika nie funkcjonuje jak należy. Pani Haru zaczyna się osuwać i łamać. Pani Chiyoko Saioji nie radzi sobie z sytuacją, wzywa córkę. Panna Fujiko też jest przerażona, więc zabiera mnie.
To przykre: prawdopodobnie byłam osobą, której panna Fujiko ufała najbardziej.
Gdzieś po drodze mimo złego stanu męża pani Haru udaje się zajść w ciążę. Może to ostatnia dramatyczna próba przedłużenia ciągłości rodu. Może próba wyrażenia miłości. W każdym razie ciąża pogłębia w pani Haru jej szaleństwo. Możliwe że moja rozmowa z nią na ten temat pogorszyła sytuację.
Pani Haru pomaga mężowi popełnić samobójstwo, daje mu nóż. Z tego wniosek, że Hirokazu Saioji był za słaby, żeby wziąć któryś z mieczy ze ściany. Może próbował. Ostatecznie jednak zabił się przecinając sobie tętnicę na szyi. Dla pani Haru był to ostateczny cios. Lęk, silne emocje, rodzinne legendy, żal do innych – w tym do pana Kawashimy – to wszystko złożyło się na scenę, której byłam świadkiem.
Gdzie ja byłam w tym wszystkim? Na uboczu. Poza układem. Przyszłam z zewnątrz i przez chwilę panna Fujiko i pan Kawashima sądzili, że wniosę jakąś nową jakość do ich życia.

CZYTASZ
Sztuka Zmian
Storie d'amoreDziewiętnasty wiek. Elżbieta spędziła ostatnie kilka lat w podróży przez Azję - teraz dociera do Japonii, kraju właśnie przechodzącego wielkie zmiany. Fascynacja nieznanym jej dotąd społeczeństwem wkrótce zaowocuje dla Elżbiety nową przyjaźnią - i f...