5.

28 4 0
                                    


Zostałam w domu panny Fujiko jeszcze na chwilę, porozmawiać o rzeczach, które w trakcie samej ceremonii były wykluczone z kręgu tematów. Moja nowa znajoma miała wiele pytań dotyczących przede wszystkim mojej podróży. Fascynował ją sam fakt, że kobieta przebyła pół Azji sama, z własnej inicjatywy, a nie z woli mężczyzny.

– Jechałam do ojca – zaprotestowałam. – Więc stał za tym mężczyzna. Poza tym nigdy nie byłam sama. Większość podróży odbywałam w jakimś towarzystwie.

– Czy ojciec kazał pani przyjechać do siebie?

– Nie. Wolałby, żebym została we Francji.

Oczywiście ojciec nie wiedział o moim mężu. Gdyby wiedział, pewnie miałby inne zdanie – przynajmniej lubiłam tak myśleć. Sam zresztą mi powiedział, że współczuje mi tego, co przeszłam.

– Więc czemu sprzeciwiła się pani jego woli? – spytał pan Kawashima.

Znów przypatrywał mi się uważnie, niż można uznać to za stosowne. Nie wyglądał na urażonego, ale znów odniosłam wrażenie, że coś go gryzie.

– Czułam się zobowiązana go znaleźć.

Kiwnął głową ze zrozumieniem.

– Czemu mówi pani „znaleźć"? – spytał.

Zamyśliłam się.

– Wie pan cokolwiek o moim kraju?

Teraz on myślał przez chwilę.

– Podbili go Rosjanie – powiedział.

– Owszem. Rosjanie, Prusacy i Austriacy. Podzielili Polskę między siebie. Jakieś dwadzieścia lat temu wybuchło powstanie, niestety upadło. Mój ojciec brał w nim udział. Przeżył, ale został aresztowany przez rosyjskie władze. Zesłano go na Syberię. Ja i matka pojechałyśmy do Francji. Matka nie chciała zostawać w kraju, we Francji miała rodzinę... Miałam dwanaście lat. Potem, kiedy rozstałam się z mężem, a matka umarła, byłam panią samej siebie. Czułam że mam obowiązek odnaleźć ojca, więc zrobiłam to.

– Pani swoje obowiązki wobec ojca wypełnia, jakby była jego synem – zauważył pan Kawashima.

– Nie mam rodzeństwa. Chyba tak. Chyba ma pan rację. Byłam ojca i córką i synem... – to miało zapewne więcej sensu w mojej głowie, niż w słowach, które powiedziałam. – Pojechałam do Polski, spotkałam się z babcią, zanim umarła. Sprzedałam rodzinny majątek. Pojechałam do Rosji, a potem na Syberię...

– Znalazła pani ojca? – spytała panna Fujiko.

– Nie żył, kiedy przyjechałam. Pokazali mi jego grób.

Pamiętam ten moment: Dunia prowadzi mnie do miejsca, w którym pochowano Wincentego Czacharowskiego. Jej stare, pokręcone palce ściskają mocno moją rękę. „Tu leży twój ojciec" mówi. „Chcesz z nim rozmawiać?". Czarnecki, który towarzyszył ojcu na zesłaniu, a potem zaopiekował się mną w tych syberyjskich czasach, krzywi się na słowa szamanki, ale ja kiwam głową: tak, chcę rozmawiać z ojcem. Przebyłam tak daleką drogę, że dla tej rozmowy zaprzedałabym duszę diabłu, a co dopiero demonom Ewenków.

– Wypełniła pani swój obowiązek – powiedział pan Kawashima.

– Może. Może wypełniłam.

Chciałam wyrzucić z siebie to, co stało się potem. Nie mówiłam tego dotąd nikomu. Nawet Duni. Gdy się wybudziłam, a ona spytała, czy widziałam ojca, potrząsnęłam tylko głową. Nie naciskała. Czarnecki też nie naciskał: ale on nie wierzył, przekonany, że majaczyłam po prostu, napojona wywarem z muchomorów.

Sztuka ZmianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz