Bardzo chciałam mieć możliwość nauki równocześnie z panną Kitty i panną Fujiko. Uważałam, że obie skorzystały by na tym. Niestety, obie moje uczennice różnił poziom zaawansowania, a ponieważ panna Kitty nie znała ani słowa po japońsku, porozumienie byłoby niemożliwe. Oczywiście, rozważałam skonfrontowanie ich obu, ale dopiero za jakiś czas, kiedy panna Fujiko podszkoli się nieco we francuskim i angielskim. Z tego pierwszego języka znała kila słów: nauczyła się ich od pana Kawashimy i swojego brata. Francuskiego, jak się dowiedziałam, uczono tu w szkole oficerskiej. Oczywiście było to zupełnie inny zakres słownictwa, niż wymagano po edukacji kobiety, ale ja nie przejmowałam się tym zbytnio. O ile jeśli chodzi o naukę panny Kitty i jej siostry miałam wyraźne wytyczne od lady Harway, o tyle edukacją panny Fujiko zarządzała ona sama. To dawało mi o wiele więcej swobody. Nikt nie stał nam nad głową, sprawdzając, czy literatura którą omawiamy jest aby na pewno „stosowna".
– Matka na szczęście nie ma takich oporów, jakie miał ojciec – powiedziała mi. – Ojciec się bał, że za dużym wykształceniem nie znajdę męża. Żona powinna znać się na zarządzaniu gospodarstwem. Oczywiście, posłali mnie do szkoły, bo cała arystokracja posyła córki, więc nauczyłam się czytać, pisać, układać kwiaty i parzyć herbatę. Znam literaturę japońską i chińską, umiem kaligrafować, układać poezję... Uczyłam się posługiwać naginatą.
– Naginatą? – spytałam.
– To taka długa włócznia. W dawnych czasach, kiedy w Japonii było wiele wojen, kobiety też walczyły – uśmiechnęła się, oczy jej zalśniły. – Nosiły zbroje, jak mężczyźni, ale nie walczyły mieczem, a naginatą. Może pani pokażę?
– Oczywiście.
Poprowadziła mnie przez pusty dom. Przerażała mnie ta pustka, tak, jakby piękna rezydencja pomału zmieniała się w skorupę. Wiedziałam już, że pozostali członkowie rodziny, włącznie z Hirokazu Saioji, który powinien być (Czy był? Żył, jak twierdziła jego siostra, ale coś w całej tej historii bardzo się nie zgadzało.) głową rodu, mieszkają poza miastem. Zapewne tam też przebywało więcej służby, tutaj pracowało zbyt mało osób, by utrzymać dom w odpowiednim porządku. Jeśli nikt nie zadba o piękny ogród i pawilon herbaciany, ten podupadnie niedługo.
Podobało mi się, że wyszłam poza część domu przewidzianą dla gości i poza urządzony po europejsku salon. W głębi rezydencji pomieszczenia dzieliły przenośne papierowe ściany, drzwi rozsuwały się z cichym stukiem, czasem wystarczyło przesunąć ścianę by zobaczyć ogród. Na podłodze leżały maty ze słomy ryżowej. Niemal nie było tu mebli: czasem widziałam półki, stoliki lub skrzynie we wnękach, zwoje z kaligrafią, kompozycje kwiatowe albo drobne dekoracyjne przedmioty.
To, co chciała mi pokazać panna Fujiko, znajdowało się w jednej z wnęk. Zbroja składała się z mniejszych i większych płytek z utwardzanej, lakierowanej skóry, naszytych na gruby, pikowany kaftan, miała potężne prostokątne naramienniki i osłony na uda, oraz hełm z rogami półksiężyca nad czołem. Nad zbroją wisiała broń drzewcowa z długim, zakrzywionym ostrzem, które przypominało mi osadzoną na sztorc kosę.
– To jest zbroja, którą nosiłabym, gdybym miała iść do walki – oznajmiła panna Fujiko. – Oczywiście, teraz nie miałabym szans – przyznała. – Kiedyś uczono kobiety walczyć naginatą, bo dystans działa na naszą korzyść, mogłyśmy zabić silniejszego przeciwnika, zanim on by podszedł... Teraz wszyscy mają karabiny. Kobiet nie uczy się strzelać, chociaż powinny sobie z tym radzić równie dobrze, jak mężczyźni. Jeśli Rosjanie zaatakują nas tak, jak zaatakowali pani kraj, kobiety nie będą umiały się bronić. Będziemy tylko mogły popełnić samobójstwo. Gdzie w tym sprawiedliwość? Nie umiemy ani rozmawiać z cudzoziemcami, ani się przed nimi obronić! Czy po to mój kraj otwierał się na świat?
CZYTASZ
Sztuka Zmian
RomanceDziewiętnasty wiek. Elżbieta spędziła ostatnie kilka lat w podróży przez Azję - teraz dociera do Japonii, kraju właśnie przechodzącego wielkie zmiany. Fascynacja nieznanym jej dotąd społeczeństwem wkrótce zaowocuje dla Elżbiety nową przyjaźnią - i f...