༺❀༻
Pomimo tego, że Lavoile zostawiła Syriusza na błoniach śmiejąc się i uśmiechając, jej prawdziwe emocje były schowane na samym dnie jej serca, i nie miała zamiaru nikomu ich pokazywać. Nie mogła pozwolić na to, by ktokolwiek zobaczył jej słabości i skrzywdził ją — tak, jak zrobił to Daniel Havenare.
Bała się, taka była prawda. Cholernie się bała. Była wręcz przerażona, przerażona tym, że sama nie miała zielonego pojęcia, co czuła. A najgorszy w tym wszystkim był fakt, że podejrzenia jej i Lily do tego, że Camila podobała się Syriuszowi, okazały się nieprawdziwe — w końcu on sam powiedział jej, że tamta niezręczna sytuacja była tylko przypadkiem i nie miała żadnego znaczenia.
Może gdyby miała pewność, że chociażby podoba się Gryfonowi, mogłaby chociaż zgeneralizować swoje uczucia co do niego. Po ich ostatnim spotkaniu jednak nie wiedziała już nic. Błąd. Wiedziała, że Black nie czuje do niej niczego więcej.
Natomiast co odczuwała ona sama? Sama chciałaby to wiedzieć.
Wróciła do dormitorium i pierwszą rzeczą, którą zrobiła, było rzucenie się na łóżko i zakopanie pod kołdrą i stertą poduszek. Jej głośny szloch stłumił materac i poduszka, a z oczu zaczęły płynąć strumienie łez. Nie wiedziała, dlaczego tak bardzo było jej smutno. W zasadzie nie wiedziała, czy było jej smutno, czy była zła, czy załamana — czuła jedynie, że było z nią bardzo, bardzo źle. W głębi serca wiedziała tylko jedno; tylko jednej osoby teraz potrzebowała. I najbardziej bolało ją, gdy myślała, że ta osoba nie potrzebuje jej.
Złamane serce to coś, co pojawia się z reguły wtedy, gdy dwie osoby zerwą ze sobą i skończą wspólną, piękną relacje, albo wtedy, kiedy jedna osoba kogoś kocha, a ten ktoś nie kocha tej osoby. W tym przypadku było jeszcze inaczej. Zarówno serca Camili, jak i Syriusza były w rozsypkach. Black przekonany, że jego uczucia są jednostronne oraz gubiący się w swoich czynach, zdający sobie sprawę jak blisko do trwałego stracenia przyjaciółki jest, oraz Lavoile, nie mająca zielonego pojęcia na temat tego, co czuje i dlaczego, a jednocześnie zawiedziona na tym, że okazało się, że jest Syriuszowi obojętna.
I tego dnia Camila myślała, że nic gorszego nie spotka jej przed tymi świętami. Jak bardzo się myliła...
Kolejnego poranka sowia poczta przyniosła Camili jeden list — ciemnozieloną kopertę zapieczętowaną woskową, krwistoczerwoną pieczęcią z ozdobną literą L.
— O nie — mruknęła pod nosem Camila, kiedy tylko ujrzała list. „L" jak Lavoile, i już wiedziała, od kogo owa wiadomość była.
— Co to — burknął Syriusz lekko kopiąc szatynkę w piszczel. Widać zauważył nieciekawą minę przyjaciółki.
— Od mojej matki, zakładam. Ewentualnie ojca — odparła, odrywając oczy od listu i patrząc się wymownie na Syriusza. — Co, nie jesteś już na mnie obrażony? — zapytała pretensjonalnie, unosząc prawą brew.
— Nigdy nie byłem przecież — parsknął kpiącym śmiechem. — To ty powiedziałaś, że lepiej będzie, jak od siebie odpoczniemy.
Szatynka przewróciła oczami, opierając łokcie na stole i kładąc głowę na dłoniach.
— Cóż, może już odpoczęliśmy? — zapytała przesłodzonym głosem, trzepocząc rzęsami i śmiejąc się samej z siebie.
— Oj Millie, ty to mnie jednak kochasz — zażartował, nie wiedząc że Camili w tym momencie stanęło serce. A co, jeżeli miał rację?
Mimo tego roześmiała się, po czym chwyciła kopertę i otworzyła ją, zaczynając czytać.
Po kilkunastu sekundach zmarszczyła czoło, a jej mina zrzedła.
— Mój ojciec nie żyje — poinformowała słabym głosem. James, Syriusz, Remus i Peter, z którymi Millie nie gadała na poważniejsze tematy od jakiegoś tygodnia popatrzyli się na nią nagle, z widocznym zdziwieniem w oczach. — I matka każe wracać mi do domu na święta. — Dziewczyna odrzuciła od siebie pergamin i prychnęła. — Na to nie ma szans.
— Tak mi przykro, Millie — wyszeptał Remus, patrząc na dziewczynę ze współczuciem, a pozostała trójka pokiwała głowami.
— A wiecie dlaczego? — zapytała niby wesoło, jednak jej przyjaciele zaczynali zauważać, że trzęsą jej się ręce, głos drży, a oczy się zaszkliły. — Bo miał zlecenie od Sami-Wiecie-Kogo. I je zawalił. — Na jej twarzy pojawił się sztuczny, wręcz obłąkany uśmiech. — Czaicie? Mój ojciec pracował dla tego, który chce rozpętać ogromną wojnę — szepnęła, a przerażający uśmiech nie schodził jej z twarzy, mimo, że z oczu płynęły niekontrolowane łzy.
༺❀༻
— I mogę się założyć, że moja matka też jest w to wplątana! — krzyknęła rozzłoszczona Camila, gdy tylko po spotkaniu z Lily opowiedziała jej całą historię ze śniadania.
— Nie wracaj do domu Cam, naprawdę — wyszeptała przerażona ruda, łapiąc przyjaciółkę za dłoń. — To może być zasadzka. Wiesz jacy są twoi rodzice, a jeśli zginęli to ten czarodziej, nazywają go Voldemortem, tak słyszałam, może ci zrobić krzywdę. — W głosie współlokatorki Camila słyszała wyraźne przejęcie całą sprawą.
— No wiem... — westchnęła Gryfonka, siadając na łóżku obok Evans.
Rozejrzała się po dormitorium. Było całkiem czysto. Oprócz jej łóżka oczywiście, bo na nim zawsze był bałagan, ale cóż, takie było życie. Poza tym, bałagan to było złe określenie. To był po prostu artystyczny nieład — i tyle. Poza tym, Marlena i Dorcas wyjechały, zatem dwie dziewczyny miały całe pomieszczenie do swojej dyspozycji. Bez wątpienia, zapowiadało się ciekawie — nie raz z inicjatywny tych dwóch Gryfonek i huncwotów (oczywiście oprócz Remusa, tak tak), odbywały się „małe" imprezy o których w rezultacie słyszał cały Hogwart.
— Skończmy tamten temat, proszę, i tak zostaję tutaj. Chociaż w święta nie chcę myśleć o tej cholernej wojnie. No i słuchaj Lily, muszę z tobą pogadać, bo mi wczoraj coś Syriusz powiedział — mruknęła po chwili milczenia niezadowolona szatynka. Rudowłosa wytrzeszczyła oczy, czekając na dalszą wypowiedź Camili.
To, co opowiedziała Lavoile nieźle zaskoczyło dziewczynę. Zaprzeczało w każdy możliwy sposób temu, o czym przez ostatni tydzień rozmawiały przyjaciółki. Lily nie miała pojęcia, co powiedzieć — zdawała sobie sprawę z tego, że Camila sama nie wiedziała, czego chciała w tej sprawie — czy żeby relacje pomiędzy nią i Syriuszem zostały takie, jakie były, czy też pomiędzy nimi pojawiła się miłość. W końcu nie codziennie przyjaciel chce pocałować swoją przyjaciółkę. Jeszcze rzadziej mówi jej, że to nie miało żadnego znaczenia.
Gdyby to nie był Syriusz, zarówno Camila, jak i Lily pomyślałyby, że po prostu się speszył, a tak naprawdę dziewczyna mu się podoba, więc w nerwach skłamał i tylko udawał uwodziciela. Jednak to był Syriusz. Obie doskonale wiedziały, że Gryfon był szczery do bólu i nie było szans, żeby to, co powiedział, mogło okazać się nieprawdą.
Tymczasem Syriusz i Remus, który stwierdził że musi koniecznie porozmawiać z Blackiem, siedzieli na fotelu w pokoju wspólnym. Lupin dobrze wiedział, że jego przyjaciel wpadł po uszy i naprawdę, zakochał się w znajomej szatynce. Nie dziwił mu się zresztą — od lat byli przyjaciółmi i skoczyliby za sobą w ogień.
I wiedział, że to dlatego Camila tak bardzo się opierała. Wiedziała, że Syriusz skoczyłby za nią w ogień. To tego się bała. Nie wiedział natomiast, że to, co powiedział jej Syriusz, zaprzeczyło wszystkiemu, co robił do tej pory. Zapewniło to Gryfonkę, że jej przyjaciel nie czuje do niej niczego więcej, niż przyjaźń.
༺❀༻
CZYTASZ
Wierzba Ci Odbiła • Syriusz Black
Fanfiction❝ ─ Wyrzucą mnie drzwiami, to wejdę oknem. Wyrzucą oknem, to rozwalę ściany. Naprawdę nie rozumiem, gdzie jest taki wielki problem. ❞ Camila, mimo pochodzenia z czystokrwistej rodziny, nigdy nie kierowała się tymi samymi wartościami, co jej krewni...