30. Łazienka prefektów

1K 72 94
                                    

༺❀༻

Kilka godzin wcześniej Camila szła na piętro, na którym znajdowała się jej ulubiona łazienka. Musiała przemyć twarz, była zmęczona już wszystkim. Wszystko ją przygniatało, bo znowu męczyła się z tą niepewnością, i niewiedzą na temat tego, co miało się wydarzyć. Czy była zła na Syriusza za to, co zrobił? Ona sama nie wiedziała — naprawdę, już teraz nie obchodziło jej to, co sobie pomyśleli uczniowie i nauczyciele siedzący na sali — nie dbała o to.

Zastanawiała się, dlaczego on to zrobił. Czy w ogóle to było możliwe, że jego pytanie było na poważnie? Przecież ona... Ona nic do niego nie czuła. Nie była na niego teraz za to zła, przynajmniej nie w tym momencie. Po prostu wolałaby, żeby nic takiego się nie stało.

Camila najbardziej na świecie nie znosiła właśnie tej niepewności. Niepewności, co czuje, co się wydarzy, jaki sens miało to, co się wydarzyło. Dręczyła ją jedna, jedyna rzecz — czy Syriusz w ogóle mógł ją kochać? Czy w ogóle ktokolwiek... chciałby ją pokochać?

Usiadła na zimnych kafelkach, a jej twarz oblało zimne, nieprzyjemne światło przedostające się do środka przez okienne witraże. Jej samej automatycznie zrobiło się zimno, a przez jej plecy przeszedł dreszcz. Nie płakała, chociaż była tak bliska wylania całego morza łez. Coraz mniej obchodziło ją to, dlaczego Syriusz zdecydował się na taki ruch — zastanawiała się, czy on mówił poważnie? Czy z tego dziecinnego zachowania miało wyniknąć coś poważniejszego?

Światło padające na nią sprawiało, że jej skóra zdawała się być bardzo blada. A może to wcale się nie zdawało? Może po prostu nie miała już siły? Była już przytłoczona tym wszystkim, nie wiedziała, co robić. Jej głowę rozsadzał silny ból, nadmiernie myślała o tym przeklętym poranku.

Niekontrolowanie zaczęła myśleć o wojnie, chociaż tak usilnie starała się tego nie robić. A co by się stało, gdyby teraz któryś z jej przyjaciół zginął? Obwiniałaby o to siebie, że nie była w stanie go ochronić.

A gdyby to był Syriusz? Przełknęła ślinę, siadając na mokrych kafelkach. Dlaczego o nim myślała jako o oddzielnej osobie, a nie jako jednym z przyjaciół? Zastanawiała się, czy on też tak bardzo uciekał przed realiami sytuacji w Wielkiej Brytanii; nie wiedziała tego ani on nie wiedział o tym, co siedziało w głowie dziewczyny.

Przez chwilę zastanawiała się, co takiego by się wydarzyło, gdyby zgodziła się umówić z Syriuszem. Czy to byłaby taka autentyczna... randka? Jak w ogóle miałoby to wyglądać? Jak by to się zakończyło? Poza tym, ona nie miała prawie żadnego doświadczenia, jeśli chodziło o kwestię związków — natomiast, jak przypuszczała, on w tej sprawie był specjalistą — wśród dużego grona płci pięknej uchodził on za ikonę, za osobę o urodzie greckiego boga. W sumie... Camila sama nie wiedziała, czy byłaby w stanie temu zaprzeczyć.

Szatynka uśmiechnęła się smutno. Przypomniała sobie czasy, kilka dobrych lat temu, kiedy śmiała się z Syriusza, nazywając go pięknisiem, a w późniejszych miesiącach — psem na baby, chociaż tak naprawdę, to nigdy nie widziała go całującego się z kimś innym, niż z miotłą Jamesa na początku szóstej klasy... Swoją drogą, to była ciekawa akcja, bo Łapa nigdy nie należał do asertywnych osób, a kiedy ktoś zaproponował mu zakład o to, kto wypije więcej Ognistej Whisky bez wymiotów — nie odmówił.

Syriusz również nie miał mocnej głowy, zdecydowanie nie. A że... był wtedy, jak to James uwielbiał mówić; niewyżyty seksualnie (Syriusz kiedyś groził mu, że urąbie mu głowę, kiedy Rogacz powiedział o tym McGonagall) — to padło na biedną, niewinną miotłę. Swoją drogą, Camila z Syriuszem później szorowali Nimbusa, bo James stwierdził, że było pewnie na nim tyle bakterii, pcheł i Merlin wie czego jeszcze, że jak tylko na nim usiądzie, to zajdzie w ciążę.

Szatynka zaśmiała się pod nosem na te wspomnienia — dlaczego więc chciała odrzucić Syriusza? Może powinna dać mu szansę...?

Otrząsnęła się momentalnie. Przecież to nie o to chodziło! Może gdyby miała pewność, że chłopak nie robi sobie z niej żartów, to by przemyślała całą sprawę, i zdecydowała, ale... Ale nie wiedziała, czy to brać na poważnie. Może znowu się upił nieco za mocno? Może... nie robił tego świadomie? Albo był to jakiś głupi zakład? Nie zdziwiłaby się, gdyby James i Black wymyśli coś takiego.

Nagle, dziewczyna usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, a jej serce niemalże podskoczyło do gardła.

— Merie? — przywitała się z osobą, która stała w przejściu. — Co ty tu robisz? To łazienka dla prefektów. — powiedziała beznamiętnie.

Ślizgonka uniosła do góry brwi, po czym niepewnie weszła do środka.

— No wiesz, w odróżnieniu od ciebie, ja jestem prefektem — zauważyła młodsza dziewczyna.

Siostry popatrzyły się na siebie, a Camila uśmiechnęła się lekko.

— Właśnie, powiedz mi, jak ci się układa z Danielem? Już... planujecie ślub? — zaczęła Gryfonka łagodnie, udając śmiech, jednak w jej oczach Meridiane dostrzegła błysk zdenerwowania.

— Cóż... dogadujemy się — uśmiechnęła się obojętnie. Nie chciała narażać się na potencjalny gniew Camili.

— Ach tak — odparła twardo szatynka. — Czyli podoba ci się zabieranie chłopaka starszej siostrze spod nosa — wykrzywiła usta w grymasie, wyciągając z kieszeni różdżkę, tym samym podnosząc ją na wysokość gardła Meridiane.

— O czym ty w ogóle gadasz — parsknęła nerwowym śmiechem Ślizgonka, nie zdając sobie z niczego sprawy.

— Ach, no tak — powtórzyła, udając rozbawioną — Kochałam go, dla twojej wiadomości. Zabrałaś mi go! — krzyknęła, dając ponieść się emocjom.

Czuła, że jej serce zaraz wyskoczy z piersi. Głowę przeszywał ból, spowodowanym nadmiarem uczuć i emocji. W oczach powoli zbierały się łzy, a jej płuca nie mogły na spokojnie nabrać powietrza.

— Daniel mi mówił — odpowiedziała nadzwyczaj spokojnie młodsza dziewczyna, odsuwając dłonią różdżkę siostry ze swojego gardła. — Nie chciał cię zranić. Od początku... chodziło mu o mnie — wyjaśniła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. — Powiedział mi — dodała.

Camila nie wierzyła w to, co słyszała — czyli wszystko, co przeżyła z Danielem, było jedynie ukartowane przez niego? Te wszystkie uprzejmości, przytulanie, ten cały spędzony z nim czas był tylko... złudzeniem?

— I ty wyrażasz na to zgodę? — zapytała z niedowierzaniem Camila, opuszczając rękę z różdżką. — Jesteś moją siostrą, Merie! — zawołała.

— Camila, poczekaj, proszę — przerwała, nie dopuszczając do tego, aby siostra uznała ją za kogoś złego. — Kocham go. I on nie chciał dla ciebie źle, nigdy. Po prostu nie przewidział, że się w nim zakochasz...

— Po prostu się od niego odwal! — wykrzyknęła niekontrolowanie, nie będąc nawet w stanie opanować emocji.

— Mówię ci, że to kocham! To ty powinnaś zrozumieć, że nie będziesz zawsze dostawała tego, czego chcesz! — wrzasnęła Meridiane, chcąc uspokoić siostrę.

— Tak?! To ty zawsze masz to, co chcesz! To ciebie rodzice zawsze kochali, to ty miałaś szczęście! — W oczach Camili powoli zbierały się łzy, a ona zaczynała odczuwać silny ból w skroni. Była już na samym skraju wytrzymałości.

— Uspokój się! — powiedziała stanowczo młodsza z dziewczyn, odpychając Gryfonkę.

Nagle, Camila, tracąc jakiejkolwiek siły zachwiała się na nogach, po czym poleciała prosto na jedną z umywalek, uderzając głową o kamienny przedmiot.

— Camila, nie chciałam! — wykrzyknęła z przerażeniem, po czym niewiele myśląc, wybiegła z pomieszczenia, zostawiając dziewczynę na podłodze.

༺❀༻

Iii mamy to, rozdział dodany — zaczynam jedną z ważniejszych akcji w całym opowiadaniu. Poza tym, zaczynam się intensywnie przygotowywać do konkursów kuratoryjnych (hehe pewnie i tak tego nie będę robić), ale gdybym zaczęła faktycznie, to rozdziały mogą pojawiać się rzadziej — zobaczymy.

Miłego dnia!

Wierzba Ci Odbiła • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz