40. Ojciec

819 58 19
                                    

༺❀༻

Gdyby ktoś zapytał się, jak głęboko w miłość wpadł Syriusz, on sam wyparłby się tego, a jego najlepsi przyjaciele powiedzieliby, że Black zwyczajnie nie widział świata poza młodą Lavoile.

Tamtego wieczoru, na dzień przed świętami pogoda dopisywała idealnie. Lekko pruszyło, nie było wcale aż tak zimno, ale śnieg się nie topił. W zimę wieczory bywały krótsze, a za czym szło — o dwudziestej już dawno było zupełnie ciemno, bo zachód słońca był kilka godzin wcześniej. Często zdarzało się, że na dworze panował totalny mrok, a w zamku nadal toczyło się życie i odbywały się lekcje.

Syriusz miał prezent dla Camili — i to nie byle jaki. Jedynie James utrzymywał, że było to nic, w porównaniu do tego, co on przygotował dla swojej dziewczyny; nie zdały się na nic próby tłumaczenia Rogaczowi, że Black nie jest z Camilą, i nie jest najlepszym pomysłem kupowanie jej koronkowej bielizny... W każdym razie przynajmniej jeszcze nie teraz.

Syriusz doskonale wiedział o tym, że mimo tego, że Camila grała twardą, bardzo ciężko było jej pozbierać się po śmierci ojca. Nie dlatego, że kochała go nad życie i bardzo za nim tęskniła. Jej rozdarcie polegało na tym, że moralność i sumienie mówiło jej, że powinna być w żałobie — w końcu umarł jej rodzic, to logiczne. Z drugiej strony w głębi serca czuła do niego jedynie nienawiść za brak miłości czy też zainteresowania z jego strony przez praktycznie całe jej życie, ale również to, że sprzymierzył się z czarownikiem, który pustoszył cały kraj i mordował wielu, wielu ludzi — mugoli i czarodziejów.

Każdy grzeszył, to Syriusz i Camila wiedzieli doskonale. Połowa ich życia była zapisana na stronicach ksiąg rodowych, a ich karty zdobiły bogate życiorysy ich postaci — do czasu, aż matka Blacka go nie wydziedziczyła; Gryfonka wiedziała, że w jej przypadku była to tylko kwestia czasu. Kwestia czasu tego typu, że jeżeli na Boże Narodzenie Camila nie pojawiłaby się w domu, stałoby się to jeszcze szybciej, niż było to planowane — a przecież doskonale wiadome było, że dziewczyna pojawiać się u matki nie zamierzała.

Mimo że Syriusz nie miał najmniejszego zamiaru pokazywać Camili tego, co czuł wobec niej, stwierdził, że raz kozie śmierć i oznajmił jej (nie zapytał się, po prostu bezczelnie stwierdził), że o dwudziestej ma być gotowa i idą nad jezioro pogadać. Szatynka, choć z początku bardzo sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, zgodziła się, tak czysto teoretycznie — nie mając żadnego wyboru.

Gdy na chwilę przed wybiciem ósmej wieczorem na zegarze Syriusz pojawił się w pokoju wspólnym (co ogólnie było cudem, bo Black wręcz słynął ze spóźnienia się), nie wiedział jeszcze, że jeszcze sobie poczeka, zanim Lavoile raczy się pojawić. Aby zająć czymś sobie ręce, wziął w dłoń pergamin i pióro przypadkowo pozostawione na jednym ze stoliku przez jakiegoś ucznia będącego w trakcie pisania wypracowania, prawdopodobnie na eliksiry (tak, Slughorn był w stanie zadać wypracowanie na święta).

Choć z początku nie miał pomysłu, co zrobić z pozostawionymi przez nieuważnego Gryfona (bądź też Gryfonkę) przedmiotami, po chwili namysłu, na górze częściowo zapisanej kartki, nabazgrolił resztką atramentu C.L + S.B, cały napis obrysowując nierównym serduszkiem.

I myślał, że nic się w związku z tym nie wydarzy.

— Millie! — przywitał Syriusz Gryfonkę jakieś dziesięć minut później, gdy ta zeszła po schodach na dół.

— Panie Black, co tak punktualnie? — zaśmiała się Lavoile, dźgając go łokciem w żebra.

Brunet posłał jej tajemnicze spojrzenie, po czym sugestywnie poruszył brwiami. Camila już wtedy wiedziała, że nic więcej z niego nie wyciągnie, więc po prostu przewróciła oczami i ruszyła w stronę wyjścia z zamku za Syriuszem.

Na dworze padał śnieg, znacznie mocniej niż wcześniej, a ciało Camili owiał chłodny wiatr, na co dziewczyna szczelniej owinęła się szalikiem. Syriusz prychnął, widząc jak jego przyjaciółka siłuje się z wietrzyskiem, po czym zdjął swoją czapkę i siłą założył ją na jej głowę.

— Zabieraj te łapy Black — syknęła, gdy ten zaczął majstrować coś przy jej włosach.

— No to nie narzekaj, że ci zimno, ja nie umiem kontrolować pogody. — Wzruszył ramionami, ale pomimo jej protestów, i tak nałożył jej czapkę.

Camila prychnęła, i dalej będąc owinięta własnymi ramionami i drżąc z zimna zaczęła brnąć przez zaspy śniegu na błonia.

— Millie? Jest w porządku wszystko? — spytał nagle Syriusz, łapiąc szatynkę za rękę, jednocześnie ją zatrzymując.

— No zimno tylko trochę, a co? — Dziewczyna zmrużyła oczy, nie wiedząc do końca, o co chodziło jej przyjacielowi.

— Nie o to mi chodzi. — Gryfon energicznie pokręcił przecząco głową. — Tak ogólnie.

— No tak, a jak ma być? — uśmiechnęła się, a Syriusz mógł przysiąc, że był to najbardziej sztuczny uśmiech, jaki w życiu widział. No dobra, może tylko jego matka potrafiła szczerzyć się jeszcze bardziej fałszywie.

— Nie kłam, serio chcę wiedzieć.

Camila prychnęła, ruszając dalej przez śnieg, samej nie wiedząc, dokąd zmierza.

— A jak mam się czuć jak ojciec, którego szczerze nienawidziłam umarł? Ludzie oczekują ode mnie żałoby, wiesz?

W tamtym momencie w Lavoile coś pękło, i sama nie wiedząc czemu, upadła na śnieg, zakrywając twarz czerwonymi, popękanymi od zimna dłońmi. Za dużo emocji związanych z tamtym wydarzeniem skumulowało się w jednym momencie — wystarczyło tylko, że to on zapytał, czy jest w porządku.

Być może Camila nie chciała dopuścić do siebie tej możliwości, ale Black był dla niej zawsze największym wsparciem; w sumie oboje zawsze nim byli dla siebie samych. Chociaż dziewczyna zawsze stroniła od pokazywania swoich prawdziwych emocji i uczuć, tym razem wiedziała, że nie była w stanie kontrolować tego, co się z nią działo.

Z jej oczu spłynęła samotna łza, a gdy spojrzała w górę na Syriusza, jego ciepłe dłonie od razu wylądowały na jej zaczerwienionych policzkach, zimnych jak lód. W jego oczach było widać troskę i zmartwienie, chęć pomocy oraz przejęcie. Mimo, że Black mało kiedy okazywał takie wsparcie wobec kogokolwiek, jego impulsywność jak zawsze przejęła stery. Gdy zobaczył dziewczynę, którą kochał — w tym momencie był już tego w stu procentach pewny, na skraju płaczu, jego stan emocjonalny uległ pogorszeniu i już wtedy wiedział, że jedyne, co może zrobić, to udowodnić jej, że zrobi dla niej wszystko.

Chciał pokazać, że będzie dla niej tarczą i obroną przed wszystkim, co przyniosą następne dni; że okaże jej tyle wsparcia, ile będzie potrzebować. Bo wojna już się zaczęła, a Camila zdążyła to poczuć.

— Nie musisz żałować, że umarł — wyszeptał. — Nie jest to zasrany interes innych ludzi, czy jest ci przykro, czy nie. Nikt nie będzie cię oceniał. Może to był twój ojciec, ale nie miał w sobie nic z prawdziwego ojca. Zakończ ten etap w swoim życiu.

Camila przełknęła ślinę i mocno przytuliła przyjaciela, nadal siedząc na śniegu i nie przejmując się wilgocią przenikającą przez jej ubrania. Liczyło się to, że dostała to, czego najbardziej potrzebowała; tych właśnie słów.

Może teraz w końcu będzie wolna.

༺❀༻

Wierzba Ci Odbiła • Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz