Rozdział 15

190 9 1
                                    

Krukonka rzuciła zaciekawione spojrzenie swojej towarzyszce, która intensywnie wpatrywała się w listę nazwisk umieszczoną na pierwszej stronie gazety.

-Jakiś Angus zmarł.- powiadomiła cicho blondynka, podsuwając czasopismo pod dłonie Lanelle.

Przyjrzała się jednemu z pierwszych nazwisk i machnęła dłonią, przez co na twarzy Lilith zagościła wyraźna ulga.

-To jakiś kuzyn od strony brata ciotki mojej babci. Kuzyn czy wujek, nieważne.- wzruszyła ramionami, a Malfoy rozchyliła zdziwiona usta.- Ha! Skomplikowane co? Mam wielodzietną rodzinę.- wyjaśniła.

Oddała zdziwionej koleżance gazetę, a ta przerzuciła na ostatnią stronę i ją wyrwała. Sięgnęła po pióro, nabazgrała coś, po czym posłała uśmiech zdziwionej krukonce.

-No co? Można wygrać książkę, która ma pomóc w nauce do SUM-ów.- rzekła, wstając z krzesła.- Idziesz ze mną? Muszę to wysłać.- prychnęła, a Angus ruszyła za nią.- Ophelia leży chora, a Regulus to Regulus, więc nie pójdzie ze mną.- wyjaśniła.

Gdy doszły do pomieszczenia pełnego ptaków, Malfoy skierowała się do sowy o ciemnym kolorze piór. Wręcz wepchnęła jej zwiniętą w rulonik kartkę i odwróciła się w stronę szatynki.

-Jest nieznośna.- prychnęła, zaraz po tym, jak sowa odleciała.

Dziewczyna chciała jeszcze coś powiedzieć, lecz do pomieszczenia wpadł James a zaraz za nim Syriusz. Ten starszy wpadł na wyższą z dziewczyn. W ramach przeprosin sięgnął po jej dłoń i ucałował jej wierzch. Potter pociągnął go za rękaw koszuli.

-Ten idiotyczny niby woźny nas goni.- poskarżył się, a Lilith wywróciła oczami, ignorując zdezorientowane spojrzenie Lanelle.

-Radziłabym schowanie się, a nie uciekanie.- mruknęła z uśmiechem, po czym wskazała na okno, którym wylatywały sowy.- Parapet tam jest, możecie tam...- zaczęła, ale Black już wychodził przez okno na drewnianą półkę.

Rogacz wszedł zaraz za swoim kolegą. Gdy zniknął im z oczu, do pokoju wpadł niezbyt urodziwy mężczyzna. Rozejrzał się po pokoju niczym drapieżnik szukający swojej ofiary i spojrzał na dziewczyny, które udawały zdziwienie.

-Ty!- wskazał brudnym paluchem na blondynkę.- Zadajesz się z tymi gówniarzami... Gdzie oni są?- zapytał.

Lilith wzruszyła ramionami i wróciła do karmienia cudzej sowy. Filch jeszcze raz rozejrzał się po sowiarni, po czym wręcz wybiegł z niej. Malfoy zastukała w ścianę, a chłopcy spokojnie weszli przez okno do pomieszczenia.

-Możemy pogadać? Sami.- spytał James, patrząc wymownie na krukonkę.

-Dobra, pa.- pożegnała się szatynka, patrząc podejrzliwie na brunetów.

Wyszła z pomieszczenia, a ślizgonka spojrzała zaciekawiona na chłopaków. Potter podszedł do drzwi i je zamknął, po czym przyjrzał się prefekt.

-Serio chcesz spędzić z nami pełnię? Te widoki są...- urwał, szukając odpowiedniego określenia.- Nie dla ludzi z twoich...- zaczął.

-Jasne, bo jako dziewczyna nie widzę krwi paręnaście razy w miesiącu.- prychnęła.- Wiem, na co się pisze.

Rogacz przygryzł wargę i zacisnął palce wokół bladego nadgarstka Lilith.

-Dzięki, że chcesz to zrobić dla Lunia.- mruknął cicho, klepiąc ją po policzku.

Black zakrył usta dłonią, próbując ukryć swoje rozbawienie. Gdy blondynka uderzyła Jamesa w ramię, ryknął śmiechem, a blondynka wywróciła oczami.

Mistletoe ☆ Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz