Rozdział 17

1.1K 82 16
                                    

Nowe środowisko

Roxie nie przeszkadzało, gdy czuła na sobie wzrok innych ludzi. Ale nie mogła znieść spojrzeń swoich kolegów z jej byłego domku... Dziewczyna musiała jak najprędzej uciec z salonu, bo powoli zaczynała tam wariować. To przecież nie jej wina, że była tak zajebista i że przenieśli ją do innej grupy, prawda? Nie prosiła o to! Miała zamiar wrócić do Hogwartu... Do swojego domu, do rodziny, przyjaciół... Zastanawiała się, czy za nią tęsknią... Kontakt tylko poprzez listy nie był tym samym... Cieszyła się, że wkrótce będzie przerwa świąteczna, podczas której wróci do domu.

Wpadła do pokoju i zaczęła się pakować. Kucnęła przy białej komodzie i wyjęła kilka pogiętych koszulek. Myślała, że zazna tam odrobiny samotności, ale nie dane jej to było, gdyż zaraz za nią przybiegła wściekła... Sam.

– Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? – wykrzyknęła Amerykanka, stając nad nią z założonymi rękoma. Stylowa czarnobiała czapka przechyliła się niebezpiecznie na bok, a połacie jej kremowego sweterka uderzyły dziewczynę w twarz. Sam wyglądała na naprawdę mocno zdenerwowaną, co zdziwiło Roxie. Jej koleżanka nie słynęła z tego, że wściekała się na ludzi. Znaczy, zdarzało jej się odrobinę wnerwić, gdy Weasley pożyczała bez pytania rzeczy, należące do niej, ale to nigdy nie było na poważnie.

Roxanne ostrożnie włożyła do torby koszulki i spojrzała na dziewczynę, unosząc brwi.

– Ale o czym? O tym, że mnie przenoszą? Sama nie miałam pojęcia. – Starała się zbytnio nie unosić, ale nie lubiła, gdy ktoś ją bezpodstawnie oskarżał.

– Ludzie mówią co innego. – Sam zacisnęła usta w prostą linię, a jej włosy przybrały ciemnoczerwoną barwę. – Mówią, że wujek ci to załatwił i że udało ci się od razu wkręcić Julesa i Cristiana.

– Myślałam, że nie jesteś z tych, co wierzą w plotki. – Roxie nie miała ochoty patrzeć na dziewczynę; kontynuowała pakowanie, wywalając wszystko z szuflad swojego biurka. – A mogę się założyć, że tymi ludźmi była Maelys. – Zmarszczyła nos, gdy udało jej się wygrzebać spod łóżka starą parę brudnych skarpet. Szybko włożyła je tam z powrotem, stwierdzając, że jednak ich nie potrzebuje.

Sam zaczęła sapać z wściekłości.

– Dlaczego. To. Zawsze. Musisz. Być. Ty. Weasley?! – wykrzyknęła, prawie opluwając się przy tym. – Dlaczego nie mogą spostrzec, że wcale nie jesteś tak bardzo wyjątkowa? Że to we mnie tkwi potencjał?

Roxie musiała się roześmiać, mimo że czuła także wielki ból...

– Jesteś zazdrosna! – powiedziała, w końcu się do niej odwracając. – No po prostu w to nie wierzę! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, ale chyba się myliłam. – Czuła, że musi uciec z pokoju, by się nie rozpłakać. Zatrzasnęła walizkę i wypadła z pokoju. – Żegnam!

Miała nadzieję, że dziewczyna za nią pójdzie i ją przeprosi za swoje absurdalne zachowanie, ale tak się nie stało.

Ledwo powstrzymując łzy, skierowała się w stronę zejścia na dół. Zaczęła się zastanawiać, jak uda jej się znieść ciężką - i większą niż ona - walizkę.

– Roxie? – Odwróciła się na dźwięk swojego imienia i spostrzegła Tobey'a, którego zaraz po Sam, wcześniej, najbardziej lubiła. – Nie pożegnasz się nawet? – Na jego anielskiej twarzy zagościł uśmiech.

Dziewczyna rzuciła się mu w ramiona, czując szczypanie pod powiekami. Wtuliła się w jego ramię i pozwoliła sobie na jedną łzę.

– Coś się stało? – Chłopak pogłaskał ją po głowie, a potem stwierdził, że to nie najlepszy pomysł, gdy palce zaplatały mu się w jej Afro. – Nie żeby mi to przeszkadzało, ale zazwyczaj nie okazujesz tak chętnie uczuć. – Próbował zażartować, ale to tylko sprawiło, że dziewczynie bardziej chciało się płakać.

Nowa w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz