Rozdział 18

1.3K 78 16
                                    

Cisza...?

Po ostatnich przygodach Nora marzyła o odpoczynku. Jednak nie było jej to dane. Nauczyciele postanowili ich zamęczyć. Dziewczyna miała zaległości po czasie spędzonym w Skrzydle Szpitalnym, więc kupka jej praca domowych wciąż rosła, rosła... i rosła.

– Merlinie! – wykrzyknęła, kończąc esej z eliksirów, Jak pozyskać składniki do eliksiru Snu?, i zabierając się za zadanie z transmutacji. – Zaraz mózg mi eksploduje! – Spojrzała na Tamarę, która także męczyła się z lekcjami.

Siedziały we dwie w bibliotece i próbowały skończyć zadania na następny dzień. Rose i Albus opuścili je godzinę wcześniej, aby udać się na kolację, kończąc o wiele wcześniej swoje prace. Ale one nie mogły sobie pozwolić na tę przyjemność.

O dziwo, życie Nory nie zmieniło się za bardzo po ataku w Zakazanym Lesie oraz rozmowie z Malfoy'ami. Wciąż chodziła na lekcje, posiłki, uczyła się, uczęszczała na dodatkowe zajęcia z transmutacji... Jedyną odmianą była obecność Tamary - która praktycznie nie odstępowała jej ani na krok - oraz Notta, bardziej subtelnego osobnika.

Rosjanka w miły sposób zaskoczyła Norę. Była niezwykle interesującą osobą... Zabini zdążyła już odkryć, że jej flirciarska natura to tylko przykrywka. Puchonka odznaczała się twardym charakterem, ale dało się ją lubić. Dla przyjaciół okazała się prawdziwym skarbem. Nora zastanawiała się, jakim cudem trafiła do Hufflepuffu. Nie była ani miła, ani uczynna, ani nawet jakoś bardzo pomocna. Zupełnie nie wpasowywałaby się w schemat idealnego Puchona, gdyby nie jej lojalność - najbardziej wyrazista cecha dziewczyny. Dla wrogów i obcych wredna, ale jak się już z kimś związała... nigdy zdradziłaby go.

Nora nie rozumiała, dlaczego akurat ją wybrała. Wiedziała, że chodzi o ten głupi LOCH, ale wydawało jej się, że dziewczyna nie musiała aż tak się starać. Tamara, spytana o to, rzekła:

– Jesteś moim Pisklakiem. – Zabini spojrzała na nią jak na wariatkę. Zastanawiała się, czy ma się czuć urażona... Nie co dzień ktoś nazywa cię małym, brzydkim, nie do końca ptakiem. Rosjanka, jakby czytając jej w myślach, uśmiechnęła się pod nosem. – Mam cię pilnować. Mogę ci obiecać, że będę to robić, jak najlepiej potrafię. I wcale nie chodzi o to, że ciebie lubię. – Szturchnęła ją ramieniem i posłała jej swój rzadki, szczery uśmiech.

Na twarz dziewczyny także zaczął wkradać się uśmiech. Ale musiała spytać o jeszcze jedną rzecz...

– Dlaczego w ogóle musisz mnie pilnować? – Wiedziała, że z jej głosu bije dziwna desperacja. Naprawdę chciała się tego dowiedzieć. – Przecież jestem nikim. Nie ma we mnie nic specjalnego. Nie rozumiem, dlaczego...

– Ja też tego nie wiem... Ale nie jesteś nikim. – Tamara ścisnęła ją lekko za rękę. I szybko się odsunęła, jakby taki przypływ ciepła ją peszył. Odchrząknęła lekko, zamoczyła pióro w atramencie i pochyliła się nad swoim esejem. – Queen nie chce mi nic powiedzieć. Nie jest zresztą za bardzo rozmowną osobą. – Nora dobrze o tym wiedziała. Co lekcję próbowała wydobyć coś ze starej wiedźmy. Jak widać, bezskutecznie. – Moja ciotka wraz z dowództwem także milczy.

Zabini już wcześniej zauważyła, że Tamara i Nott niezbyt chętnie mówią o tej swojej organizacji. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego tak jest...

– Długo należysz do LOCHu? – spytała, udając że nic ją to nie obchodzi. Wlepiła wzrok w swoje niedokończone zdanie, ale kontem oka zauważyła, że jej koleżanka rozgląda się, sprawdzając, czy nikogo nie ma w pobliżu.

– Dołączyłam do nich, jak miałam dwa lata – mruknęła w końcu. Nora spojrzała na nią zdumiona, ale nic nie powiedziała. – Ale nie wiem wszystkiego. Moja ciotka jest jednym z dowódców i stwierdziła, że dobrze będzie, jeśli od małego zaczną mnie już uczyć. Nie byłam jedyna. Organizacja po wielu latach wznawiała swoje działania i potrzebowała nowego materiału. Dzieciaków takich jak my... W pewien sposób wyjątkowych... Ale nie było nas aż tak dużo. – Tamara wydawała się być pogrążona we wspomnieniach. Kruczoczarne kosmyki włosów, wymsknęły się z jej koka, okalając piękną twarz. – Dorośli zajmowali się szkolnictwem oraz dowodzeniem. To może śmiesznie brzmi, jak ci o tym opowiadam, ale nauczyli nas naprawdę niesamowitych rzeczy. Jak skończyłam dwanaście lat, ciotka posłała mnie do rumuńskiej Szkoły Magii, gdzie udało się otworzyć oddział dla LOCHu, ale... nigdy mi się tam nie podobało. Nieźle napsociłam. – Posłała jej uśmieszek, na widok którego Nora zachichotała. Już umiała sobie wyobrazić, co też ta niebezpieczna dziewczyna mogła zbroić. – Później w organizacji zjawiła się Eve Queen. Wyrosła jakby spod ziemi i stwierdziła, że ma dla mnie i mojego kuzyna zadanie. Korzystając z opcji wymiany oraz z tego, że i tak chcieli mnie wywalić ze szkoły, zjawiłam się w Hogwarcie... I tak oto mogę się zajmować takim pięknym Pisklakiem jak ty.

Nowa w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz